środa, 16 stycznia 2013

Pół życia - Jodi Picoult

Jodi Picoult jest jedną z najbardziej znanych amerykańskich pisarek, które zaskarbiła sobie serca wielu czytelników na całym świecie swoim charakterystycznym stylem i odwagą podejmowania trudnych tematów. Fakt, iż do tej pory sprzedano ponad 30 milionów jej książek, przetłumaczonych na 30 języków robi wrażenie, prawda? Praktycznie każda z jej powieści jest rozchwytywana, choć bez wątpienia nie wszystkie są jednakowo dobre. Mam za sobą już kilka pozycji, które wyszły spod pióra Picoult i przyznam szczerze, że niektóre z nich dosłownie zalałam łzami, mimo iż z reguły nad książkami nie płaczę… Tkwią w nich ogromne emocje, wobec których trudno pozostać obojętnym. Podobnie było w przypadku ostatniej powieści tej autorki, pt. „Pół życia”, która bardzo szybko po swojej amerykańskiej premierze trafiła na nasz rodzimy rynek i stała się bestsellerem, a dla mnie okazją do kolejnych wzruszeń. Zobaczmy, jakie problemy staną przed jej bohaterami.

Luke Warren jest genialnym przyrodnikiem i badaczem dzikich zwierząt. Szczególnie ukochał wilki, którym poświęcił się całkowicie, rezygnując nawet z własnej rodziny. Jak sam twierdził: ci, którzy wybierają świat zwierząt, czynią tak, bo ludzie sprawili im zawód, i zdaje się, że ma rację, bo jego życie naznaczone było rozczarowaniem już w dzieciństwie i z ludźmi nie było mu nigdy po drodze. Nie dziwi więc, iż Luke nie miał oporów, by samotnie i spontanicznie wyjechać do Kanady, gdzie zaszył się w głuszy, by tam obcować z wilkami i sprytnie wkraść się do ich świata (tarzał się z nimi w błocie, jadł to, co one, pozwalał się im podgryzać, byle tylko go zaakceptowały – Stałem się mostem pomiędzy światem ludzi i światem zwierząt. Pasowałem do obu i do żadnego nie należałem. Połowa mojego serca została z wilkami, połową mieszkałem z rodziną. Gdybyście nie wiedzieli: do życia potrzebne jest całe). Ponieważ nauka i zwierzęta były dla niego najważniejsze, a jego oryginalną pasję trudno było pogodzić z tradycyjnie rozumianym życiem rodzinnym, ognisko domowe Warrena nie ostało się. Najpierw wyjechał do Tajlandii syn, Edward, a następnie małżeństwo Luke’a z Georgie przestało istnieć. W tych zawirowaniach nie mogła się odnaleźć jedyna córka tej pary, Cara, obwiniająca brata za rozpad związku rodziców (który po kłótni z ojcem, nagle zerwał z rodziną kontakt na kilka lat) i nie potrafiąca zrozumieć, jak matka mogła tak szybko założyć nową rodzinę (i to jeszcze z prawnikiem, który pomógł jej przeprowadzić rozwód!). Dziewczyna zdecydowała się zostać z ojcem, bo czuła się przy nim bezpiecznie i podzielała jego pasję. Lubiła przebywać w jego otoczeniu, bo wprowadzał ją w tajniki życia z wilkami, uczył miłości do przyrody i życia w zgodzie z naturą. Georgie nie bez kozery stwierdziła po latach, iż Luke [m]oże i był niepoprawnym egoistą i fatalnym mężem, ale swoje dzieci kochał nad życie. Okazywał to w jedyny sposób, w jaki potrafił: wprowadzając je w świat bez którego nie mógł żyć. Pewnego dnia, gdy ojciec odbierał z imprezy Carę i wracali do domu, miał miejsce wypadek samochodowy, na skutek którego dziewczyna miała jedynie złamaną rękę, zaś znany przyrodnik znajdował się w stanie krytycznym – jego funkcje życiowe podtrzymywała aparatura. Wtedy zaczęły się prawdziwe dylematy i nadszedł czas na poważne decyzje wymagające obecności całej rodziny. Edward natychmiast wrócił do domu z Bangkoku wezwany przez matkę, i zdecydował się odłączyć ojca od respiratora (jako piętnastoletni chłopiec otrzymał od niego stosowne pełnomocnictwo, które obaj podpisali na wypadek takich właśnie nieszczęść) oraz oddać jego narządy do transplantacji (zgodnie z jego deklaracją w dokumentach). Zrobił to rzekomo, by oszczędzić ojcu cierpień oraz w trosce o siostrę. Cara zaś twierdziła, że brat nienawidząc go, decyduje się go szybko uśmiercić, by pozbyć się kłopotu. Sytuacja stała się patowa, bo rodzeństwo walcząc o prawo do bycia prawnym pełnomocnikiem ojca, stopniowo dowiadywało się nowych rzeczy dotyczących rodziny, które zmieniały fakty i sprawiały, że nic nie było już tylko czarno-białe. Zaczął się więc czas, w którym [w]spomnienia kłu[ły] i uwiera[ły] jak drzazg[i], ale życie toczyło się dalej…

Historia rodziny Warrenów, w której każdy z osobna zabiera głos (dochodzą do tego wypowiedzi także innych, pobocznych postaci) jest przeplatana z opowieściami Luke’a dotyczącymi wilków, ich zachowań, hierarchii i prób akceptacji człowieka w stadzie (te zaś oparte są o praktyki Shauna Ellisa, autora książki „Żyjący z wilkami”). Ta całość robi wrażenie. Pozwala zrozumieć motywy działania poszczególnych bohaterów, uczy, by nie pokusić się o zbyt szybką i niesprawiedliwą ocenę ich postępowania, sprawia, że zadajemy sobie pytania dotyczące jednej z najbardziej skomplikowanych moralnie kwestii: prawa do decydowania o zakończeniu życia drugiego człowieka.

Niezrozumienie w rodzinie, pasja, która niszczy zamiast łączyć, kłamstwa, zdrada, rozwód rodziców (który negatywnie odzwierciedla się w życiu dziecka), brak tolerancji, to przykładowe zagadnienia, które są obecne w najnowszej książce Picoult. Jej bohaterowie są (tradycyjnie) bardzo wiarygodni, dobrze przedstawiają swoje racje, zdają się być nam bliscy (niczym własna rodzina, sąsiedzi czy przyjaciele). Co ciekawe, autorka bardzo sumiennie przygotowuje się do każdej swojej książki i tak w tym przypadku miała okazję oglądać watahy wilków z Shaunem Ellisem i jego żoną i posłuchać jego opowieści, dokumentujących szeroką wiedzę w tym temacie. Tę chęć dogłębnego poznania opisywanego zagadnienia, czy stania się niemalże ekspertem w danej dziedzinie, widać u tej amerykańskiej pisarki przy okazji każdej książki. Być może dlatego książki Jodi Picoult naprawdę angażują czytelnika i nie pozwalają mu pozostać biernym. I nie ma znaczenia fakt, iż bez wątpienia nie otrzyma ona nigdy Nagrody Pulitzera czy Nobla. Rzesze jej czytelników kupując kolejną książkę wiedzą, że dostaną to, co lubią najbardziej: szczerą, wzruszającą, prostą opowieść, w której pierwsze skrzypce grają dylematy moralne, zmuszające czytelnika, by stanął ramię w ramię z bohaterami powieści i pomyślał, co on by zrobił będąc na ich miejscu.

Cytaty za: Pół życia, Jodi Picoult, Prószyński i S-ka, Warszawa 2012.

Ocena 5+/6

Recenzja ukazała się na portalu lubimyczytac.pl pod tytułem "Żyć jedną połową serca..."

13 komentarzy :

  1. Bardzo sobie cenię twórczość Jodi Picoult! Tej książki jeszcze nie czytałam, ale na pewno nadrobię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię twórczość Picoult i mam w planach przeczytanie wszystkich jej książek, mimo że nie wszystkie są jednakowo dobre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie wszystkie, co czasem może zniechęcić jeśli sięgnie się po kilka tych gorszych z rzędu. Książką "Pół życia" Picoult potwierdza, że w pisaniu życiowych, moralnie trudnych historii nie ma sobie równych.

      Usuń
  3. Jodi Picoult ciągle przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam wyłącznie "Bez mojej zgody" i tam też narrację podejmują kolejni bohaterowie. Nie bardzo lubię, kiedy autor stosuje te same rozwiązania w kilku książkach.
    Czytając Twoją recenzję od razu pomyślałam o "Żyjącym z wilkami": nie mogłam pojąć, jak człowiek może zostawić rodzinę i żyć jak zwierzę. Przyjrzeć się temu od drugiej strony to całkiem ciekawy pomysł, ale chyba mi już wystarczy tamta lektura.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, z narracją masz rację, ale mnie akurat w przypadku książek Picoult to nie przeszkadza, bo pozwala dokładnie się przyjrzeć racjom każdej ze stron. Picoult opierała się na "Żyjącym...", czerpała z wiedzy autora i jego żony, więc istnieje obawa, że czytając "Pół życia" miałabyś wrażenie, jakbyś już gdzieś to czytała :/ Może lepiej zajrzyj do którejś z poprzednich jej książek. Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Ja też jeszcze nie posmakowałem, ale już mam zamiar. Tylko nie wiem, kiedy to nastąpi, bo dużo tego jakosik :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam wiele książek tej autorki, większość to wspaniałe książki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Na pewno, prędzej czy później, sięgnę po "Pół życia", ponieważ uwielbiam twórczość Picoult i planuję zapoznać się z wszystkimi powieściami, które wyszły spod jej pióra.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pisarkę uwielbiam,a ta lektura czeka na mnie :-)

    OdpowiedzUsuń