W życia wędrówce, na połowie czasu
Straciwszy z oczu szlak nieomylnej drogi
W głębi ciemnego znalazłem się lasu*
*cytat pochodzi z Boskiej komedii Dantego, tłum. Edward Porębowicz, Warszawa 1990
O depresji mówi się coraz częściej, odważniej i coraz więcej znanych osób się do niej przyznaje. To nie oznacza jednakże, iż ludzie nią dotknięci od razu udają się do specjalisty, biorą udział w terapiach, błyskawicznie zapominając o tej niszczącej człowieka chorobie, itp. Statystyki pokazują, że niewiele osób decyduje się na odpowiednią kurację. Nie tylko wstyd jest tu głównym problemem, ale i obawa przed standardową reakcją otoczenia na te zaburzenia. Zwroty typu: Przejdzie Ci albo Też mi coś, skutecznie ich zniechęcają. Kilka lat temu, a dokładnie w 1989 roku, głos w tej jakże potrzebnej dziś dyskusji zabrał Wiliam Styron, znany, amerykański pisarz, który zmagał się z depresją i postanowił opowiedzieć o własnych doświadczeniach w książce „Ciemność widoma. Esej o depresji”.
Na uwagę zasługuje przede wszystkim fakt, że książka pachnie autentyzmem i nie jest stylizowana, naciągana, nie ukazuje autora jako męczennika, który ma za zadanie podzielić się swoimi bolesnymi doświadczeniami z nieświadomymi czytelnikami. Styron pisze wprost o tym, jak się wtedy czuł, co działo się w jego głowie, czego się bał i jakie lekarstwa zażywał, kiedy chorował. Bez ogródek przyznawał, że był uzależniony od alkoholu, który był nieocenionym długoletnim partnerem [jego] intelektu, a także przyjacielem, z którego pomocy i wsparcia korzystał[…] każdego dnia i którego potrzebował[…] (…) jako specyfiku mającego moc uśmierzania niepokoju i lęku, jakie przez długi czas wypierał[…] ze świadomości w najodleglejsze zakamarki duszy. Gdy pewnego dnia stał się abstynentem, pojawiły się pierwsze znamiona depresji - były to głównie zaburzenia nastoju, później zaś doszła pogarszająca się kondycja. Początkowo starał się je odrzucać, ale niestety szybko nastąpiło zakłócenie równowagi wewnętrznej, pojawiły się momenty niepokoju, a wszystko wokół nabrało groźnego i złowrogiego wyrazu. Nie było w nim już ani odrobiny radości. Cierpiał na bezsenność, notorycznie pogarszał się [jego] stan emocjonalny. Wśród wielu przykrych objawów tej choroby, zarówno fizycznych, jak i psychicznych, do najczęstszych należą wstręt i niechęć do samego siebie – czy też, wyrażając to mniej kategorycznie, całkowity brak akceptacji samego siebie, Styron tak właśnie się czuł. Jego znacznie zaniżone poczucie własnej wartości sprawiało, że nie czuł się godny nagrody Prix Del Duca, którą w tamtym czasie odebrał w Paryżu. Zaczynał się zachowywać nieracjonalnie, np. odmówił wzięcia udziału w obiedzie wydanym na jego cześć zaraz po wręczeniu nagrody, itp. Nieustannie był zmęczony, miał wrażenie, że już nigdy nie zazna wytchnienia. Pojawiły się też kolejne objawy: zamęt w głowie i dezorientacja, niemożność skupienia uwagi oraz chwilowe luki w pamięci. Stracił apetyt, pożegnał się z libido, miał problemy z bezsennością. Kiedy zaczął brać leki nasenne (na początku ogromnie wierzył, że terapia farmakologiczna wystarczy), które doprowadziły do poważnych problemów zdrowotnych, poczuł zimny oddech śmierci na karku. [S]zaleństwo depresji jest (…) przeciwieństwem agresji, pisał. Skłaniając się ku własnemu wnętrzu, stanowił zagrożenie dla samego siebie. Uważał, iż stał się zerem. Miewał myśli samobójcze (postrzegał wiele przedmiotów we własnym domu jako możliwe narzędzia do odebrania sobie życia), a niepokój i lęk wywoływały u niego ból fizyczny, który uleczył dopiero siedmiotygodniowy pobyt w szpitalu psychiatrycznym, będący dla niego prawdziwym wybawieniem. Mimo, iż [a]ura depresji nie podlega żadnym modulacjom, dominuje w niej mrok, światło traci swój blask, pisarzowi udało się z niej wyjść, choć był oczywiście świadom możliwości nawrotu choroby…
Ustalenie przyczyn wystąpienia depresji jest niemożliwe, ponieważ składają się na nią elementy chemiczne, psychologiczne i genetyczne. Tak więc natura zaburzeń depresyjnych pozostaje w gruncie rzeczy wielką tajemnicą. Wiliam Styron swoją relacją o zmaganiu się z depresją ukazał, z jak wielkim cierpieniem musi się zmierzyć osoba chora, jak ważne jest wsparcie najbliższych (jego żona była dla niego niańką, matką, pocieszycielką, kapłanką i opoką jego egzystencji) oraz dobry lekarz, który bez pośpiechu i rutyny zadba o wrażliwego pacjenta (autor wyznawał szczerze, że był rozczarowany swoim medykiem, bo dla niego hospitalizacja oznaczała stygmatyzację społeczną i nie chciał się na nią zgodzić, bo nie potrafił dobrać mu leków, itd.). Zwycięstwo Styrona może dawać nadzieję innym chorym. Może, ale nie musi, bo przecież każdy przypadek jest inny, każdy potrzebuje innych warunków, by odnieść zwycięstwo nad tą podstępną chorobą. „Ciemność widoma”, to fantastyczne studium ludzkiej psychiki, napisane szczerze, odważnie i co ważne - pięknym językiem, który przybliża nam uczucia osoby dotkniętej depresją i pomaga je zrozumieć. Polecam wszystkim - nie tylko chorującym na depresję i ich rodzinom.
Cytaty za: Wiliam Styron, Ciemność widoma. Esej o depresji, Świat Książki, 2012.
Ocena 6/6
Recenzja ukazała się na portalu lubimyczytac.pl pod tytułem: Walka z depresją
Straciwszy z oczu szlak nieomylnej drogi
W głębi ciemnego znalazłem się lasu*
*cytat pochodzi z Boskiej komedii Dantego, tłum. Edward Porębowicz, Warszawa 1990
O depresji mówi się coraz częściej, odważniej i coraz więcej znanych osób się do niej przyznaje. To nie oznacza jednakże, iż ludzie nią dotknięci od razu udają się do specjalisty, biorą udział w terapiach, błyskawicznie zapominając o tej niszczącej człowieka chorobie, itp. Statystyki pokazują, że niewiele osób decyduje się na odpowiednią kurację. Nie tylko wstyd jest tu głównym problemem, ale i obawa przed standardową reakcją otoczenia na te zaburzenia. Zwroty typu: Przejdzie Ci albo Też mi coś, skutecznie ich zniechęcają. Kilka lat temu, a dokładnie w 1989 roku, głos w tej jakże potrzebnej dziś dyskusji zabrał Wiliam Styron, znany, amerykański pisarz, który zmagał się z depresją i postanowił opowiedzieć o własnych doświadczeniach w książce „Ciemność widoma. Esej o depresji”.
Na uwagę zasługuje przede wszystkim fakt, że książka pachnie autentyzmem i nie jest stylizowana, naciągana, nie ukazuje autora jako męczennika, który ma za zadanie podzielić się swoimi bolesnymi doświadczeniami z nieświadomymi czytelnikami. Styron pisze wprost o tym, jak się wtedy czuł, co działo się w jego głowie, czego się bał i jakie lekarstwa zażywał, kiedy chorował. Bez ogródek przyznawał, że był uzależniony od alkoholu, który był nieocenionym długoletnim partnerem [jego] intelektu, a także przyjacielem, z którego pomocy i wsparcia korzystał[…] każdego dnia i którego potrzebował[…] (…) jako specyfiku mającego moc uśmierzania niepokoju i lęku, jakie przez długi czas wypierał[…] ze świadomości w najodleglejsze zakamarki duszy. Gdy pewnego dnia stał się abstynentem, pojawiły się pierwsze znamiona depresji - były to głównie zaburzenia nastoju, później zaś doszła pogarszająca się kondycja. Początkowo starał się je odrzucać, ale niestety szybko nastąpiło zakłócenie równowagi wewnętrznej, pojawiły się momenty niepokoju, a wszystko wokół nabrało groźnego i złowrogiego wyrazu. Nie było w nim już ani odrobiny radości. Cierpiał na bezsenność, notorycznie pogarszał się [jego] stan emocjonalny. Wśród wielu przykrych objawów tej choroby, zarówno fizycznych, jak i psychicznych, do najczęstszych należą wstręt i niechęć do samego siebie – czy też, wyrażając to mniej kategorycznie, całkowity brak akceptacji samego siebie, Styron tak właśnie się czuł. Jego znacznie zaniżone poczucie własnej wartości sprawiało, że nie czuł się godny nagrody Prix Del Duca, którą w tamtym czasie odebrał w Paryżu. Zaczynał się zachowywać nieracjonalnie, np. odmówił wzięcia udziału w obiedzie wydanym na jego cześć zaraz po wręczeniu nagrody, itp. Nieustannie był zmęczony, miał wrażenie, że już nigdy nie zazna wytchnienia. Pojawiły się też kolejne objawy: zamęt w głowie i dezorientacja, niemożność skupienia uwagi oraz chwilowe luki w pamięci. Stracił apetyt, pożegnał się z libido, miał problemy z bezsennością. Kiedy zaczął brać leki nasenne (na początku ogromnie wierzył, że terapia farmakologiczna wystarczy), które doprowadziły do poważnych problemów zdrowotnych, poczuł zimny oddech śmierci na karku. [S]zaleństwo depresji jest (…) przeciwieństwem agresji, pisał. Skłaniając się ku własnemu wnętrzu, stanowił zagrożenie dla samego siebie. Uważał, iż stał się zerem. Miewał myśli samobójcze (postrzegał wiele przedmiotów we własnym domu jako możliwe narzędzia do odebrania sobie życia), a niepokój i lęk wywoływały u niego ból fizyczny, który uleczył dopiero siedmiotygodniowy pobyt w szpitalu psychiatrycznym, będący dla niego prawdziwym wybawieniem. Mimo, iż [a]ura depresji nie podlega żadnym modulacjom, dominuje w niej mrok, światło traci swój blask, pisarzowi udało się z niej wyjść, choć był oczywiście świadom możliwości nawrotu choroby…
Ustalenie przyczyn wystąpienia depresji jest niemożliwe, ponieważ składają się na nią elementy chemiczne, psychologiczne i genetyczne. Tak więc natura zaburzeń depresyjnych pozostaje w gruncie rzeczy wielką tajemnicą. Wiliam Styron swoją relacją o zmaganiu się z depresją ukazał, z jak wielkim cierpieniem musi się zmierzyć osoba chora, jak ważne jest wsparcie najbliższych (jego żona była dla niego niańką, matką, pocieszycielką, kapłanką i opoką jego egzystencji) oraz dobry lekarz, który bez pośpiechu i rutyny zadba o wrażliwego pacjenta (autor wyznawał szczerze, że był rozczarowany swoim medykiem, bo dla niego hospitalizacja oznaczała stygmatyzację społeczną i nie chciał się na nią zgodzić, bo nie potrafił dobrać mu leków, itd.). Zwycięstwo Styrona może dawać nadzieję innym chorym. Może, ale nie musi, bo przecież każdy przypadek jest inny, każdy potrzebuje innych warunków, by odnieść zwycięstwo nad tą podstępną chorobą. „Ciemność widoma”, to fantastyczne studium ludzkiej psychiki, napisane szczerze, odważnie i co ważne - pięknym językiem, który przybliża nam uczucia osoby dotkniętej depresją i pomaga je zrozumieć. Polecam wszystkim - nie tylko chorującym na depresję i ich rodzinom.
Cytaty za: Wiliam Styron, Ciemność widoma. Esej o depresji, Świat Książki, 2012.
Ocena 6/6
Recenzja ukazała się na portalu lubimyczytac.pl pod tytułem: Walka z depresją
Trafne słowa i wysoka ocena! Ja pod wpływem lektury dokupiłam kolejny tomik "Sfery", tym razem "Melancholię" Bieńczyka. Będzie o depresji po naszemu;)
OdpowiedzUsuńTak, ja też miałam na tę "Melancholię" ochotę, ale muszę sobie dawkować emocje, żeby nie nabawić się depresji :) Ale pan Bieńczyk niedługo u mnie zagości za sprawą "Terminalu" :) Pozdrawiam ciepło!
UsuńPozycja obowiązkowa dla mnie, muszę przeczytać. Kolekcjonuję książki z opowieściami ludzi o zaburzeniach i chorobach psychicznych.
OdpowiedzUsuńTo jest naprawdę pozycja godna polecenia. Nie dość, że Styron wie, o czym mówi (bo ma za sobą depresję, to jeszcze potrafi świetnie ująć swoje doświadczenia w słowa.
Usuńciekawi mnie taka tematyka a po ocenie widzę, że książka jest wartościowa dlatego chętnie się za nią rozejrzę :)
OdpowiedzUsuńJak najbardziej! Polecam gorąco!
UsuńKsiążka ważna i potrzebna. Może dzięki takim lekturom ludzie zrozumieją, że nie tylko zdrowe ciało jest priorytetem, ale i dusza. Pozycja obowiązkowa!
OdpowiedzUsuńŚwietnie to ujęłaś! A w mediach, gazetach, internecie głównie ciało jest górą...
Usuń