Zamknęłam najnowszą książkę Joanny Bator „Ciemno, prawie noc”, ale moje emocje po jej lekturze wciąż nie ostygły. Nadal czuję grozę, strach, przerażenie i … satysfakcję, że są wśród polskich autorek prawdziwe perełki, które piszą dobre książki i nie dają się wtłoczyć w nurt tzw. literatury kobiecej, kojarzącej się z wątpliwą jakością i nijakim poziomem.
Główną bohaterką „Ciemno, prawie noc” jest ambitna, zdolna i odważna Alicja Tabor, młoda dziennikarka pracująca w dużej, gazecie w Warszawie, zwana przed laty przez siostrę ‘Wielblądką’ i ‘Siuśmajtkiem’, a obecnie przez kolegów z redakcji ‘Alicją Pancernikiem’. Kiedy w jej mieście rodzinnym, Wałbrzychu, w styczniu spłonęło prywatne schronisko dla zwierząt i jego właścicielka, w kwietniu zginęło pierwsze dziecko, dwa miesiące później drugie, a zaraz po nim trzecie, kobieta postanawia pojechać tam, by na miejscu zebrać materiały do artykułu. Z rodziny Taborów nikt już nie żyje, a jedyną bliską jej osobą jest pan Albert Kukułka, sąsiad opiekujący się domem rodzinnym Alicji. Kobieta zatrzymuje się w nim, choć jest opustoszały, pachnie starością i przywołuje na myśl wiele refleksji dotyczących spędzonych w nim lat dziecięcych. Kiedy przechadza się po Wałbrzychu, rozmawia z rodzinami zaginionych dzieci, z całą mocą odżywają jej własne, traumatyczne wspomnienia i okazuje się, że [w]róciła, by zrozumieć, co się stało przed laty, by odnaleźć samą siebie, przeżyć tu katharsis. Poznajemy więc jej ojca (który zamiast poświęcać się rodzinie wciąż zajęty był szukaniem skarbu w okolicach Zamku Książ), dość specyficzną siostrę Ewę (która popełnia samobójstwo za młodu), a z relacji ojca i siostry budujemy sobie obraz Anny Lipiec (alias Rosemarie), matki dziennikarki, której aura tajemniczości idealnie wpisuje się w klimat książki. Na jaw wychodzą dawne tajemnice, pojawiają się nowe wątki rodzinnej historii, zapomniani znajomi ze szkoły czy stare listy czekające na Alicję od wielu lat w bibliotece. Na rynku miasta pojawia się także Jan Kołek - wizjoner, któremu ukazała się Matka Boska Bolesna w biedaszybie. Kiedy niespodziewanie ginie on pod fontanną na rynku, pojawia się jego duchowy syn – Jerzy Łobodź, kontynuujący misję Kołka. Następują starcia wiernych z ich przeciwnikami, podczas których rzucane są obraźliwe hasła, pojawiają się transparenty, zapalane są świece i słychać nieustanne modlitwy. To wszystko wydaje nam się jakby znajome… Podziemne korytarze, podejrzany kominiarz, wiszący na drzewie martwy kot, próba włamania, ukryte w szparach pod podłogą niemieckie włosy, nocne rytuały, trupy. Autorka przedstawia także ludzi wykluczonych, dla których często nie ma miejsca w naszym narodzie: dziwaków, transseksualistów czy tajemnicze kociary i babcyjki, które troszczą się o bezpańskie koty, losy świata i jego mieszkańców, pozostając przy tym bezinteresowne i dobre jak nikt inny… To jedynie wstęp do tego, co czeka na czytelnika w książce Joanny Bator. W obliczu tylu wątków trudno jest napisać coś więcej, by nie zdradzić zbyt wiele, a jednocześnie nie zniechęcić czytelnika długością recenzji. Na tym więc poprzestanę, jeśli chodzi o treść.
Joanna Bator ponownie jawi się nam jako doskonała obserwatorka rzeczywistości, dbająca o szczegóły, świetnie opowiadająca językiem plastycznym (momentami rewelacyjnie stylizowanym). Naśladując ten występujący na forach internetowych, idealnie wychwytuje błędy językowe, prostactwo, pieniactwo, rasizm, bluźnierstwa, brak tolerancji naszych rodaków, którzy pełni nienawiści obrażają się wzajemnie, zamiast dyskutować czy wymieniać poglądy. Polscy internauci okiem Bator czują w tej mowie nienawiści satysfakcję i zdaje się, że część z nich nie potrafi żyć inaczej. Autorka nadzwyczajnie oddaje to, co czym żyje obecnie cała Polska: ekshumacje ciał, walka katolików (tu akurat na wałbrzyskim rynku) o możliwość demonstracji własnych poglądów, emigrująca polska młodzież, brak poszanowania dla historii, religii, drugiego człowieka. Całość zdaje się być realną opowieścią o złu: wykorzystywanie seksualne dzieci, pornografia, zaburzenia psychiczne, panujące w społeczeństwie stereotypy, gwałty, przemoc, krzywdy z czasów wojny mające niszczący wpływ na dzieci, problemy wychowawcze będące źródłem nieszczęść, kłamstwa, itp., to tematy wciąż obecne w omawianej powieści. W tym szaleństwie, biedzie i krzywdzie oraz braku uczuć w naszej szarej, smutnej, polskiej rzeczywistości, warto, mimo wszystko, dać drugą szansę każdemu – taki morał wynika według mnie z tej historii.
Z licznych tematów tu podejmowanych powstaje swoisty patchwork form i gatunków, w którym powieść gotycka (znajome duchy, przerażające kotojady, wszechobecna ektoplazma, „Mnich” Lewisa czekający na Alicję od lat w bibliotece) miesza się z horrorem (upieczona w piekarniku lalka Barbie), dramatem (zaginięcie dzieci i finał tej historii), romansem (atrakcyjny Marcin Schwartz buszujący w ogrodzie Taborów skutecznie nęcący Alicję) czy powieścią dla młodzieży (fragmenty dotyczące Ewy i jej chłopaka Dawida). Całość jest naprawdę imponująca, bo wszystko (narracja, bohaterowie, wątki, język) zdaje się być dopracowane i zasługuje bez wątpienia na pochwałę, uwagę i ciepłe przyjęcie przez czytelnika. Polecam!
Cytaty za: Joanna Bator, Ciemno, prawie noc, W.A.B. 2012.
Ocena 5+/6
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
Główną bohaterką „Ciemno, prawie noc” jest ambitna, zdolna i odważna Alicja Tabor, młoda dziennikarka pracująca w dużej, gazecie w Warszawie, zwana przed laty przez siostrę ‘Wielblądką’ i ‘Siuśmajtkiem’, a obecnie przez kolegów z redakcji ‘Alicją Pancernikiem’. Kiedy w jej mieście rodzinnym, Wałbrzychu, w styczniu spłonęło prywatne schronisko dla zwierząt i jego właścicielka, w kwietniu zginęło pierwsze dziecko, dwa miesiące później drugie, a zaraz po nim trzecie, kobieta postanawia pojechać tam, by na miejscu zebrać materiały do artykułu. Z rodziny Taborów nikt już nie żyje, a jedyną bliską jej osobą jest pan Albert Kukułka, sąsiad opiekujący się domem rodzinnym Alicji. Kobieta zatrzymuje się w nim, choć jest opustoszały, pachnie starością i przywołuje na myśl wiele refleksji dotyczących spędzonych w nim lat dziecięcych. Kiedy przechadza się po Wałbrzychu, rozmawia z rodzinami zaginionych dzieci, z całą mocą odżywają jej własne, traumatyczne wspomnienia i okazuje się, że [w]róciła, by zrozumieć, co się stało przed laty, by odnaleźć samą siebie, przeżyć tu katharsis. Poznajemy więc jej ojca (który zamiast poświęcać się rodzinie wciąż zajęty był szukaniem skarbu w okolicach Zamku Książ), dość specyficzną siostrę Ewę (która popełnia samobójstwo za młodu), a z relacji ojca i siostry budujemy sobie obraz Anny Lipiec (alias Rosemarie), matki dziennikarki, której aura tajemniczości idealnie wpisuje się w klimat książki. Na jaw wychodzą dawne tajemnice, pojawiają się nowe wątki rodzinnej historii, zapomniani znajomi ze szkoły czy stare listy czekające na Alicję od wielu lat w bibliotece. Na rynku miasta pojawia się także Jan Kołek - wizjoner, któremu ukazała się Matka Boska Bolesna w biedaszybie. Kiedy niespodziewanie ginie on pod fontanną na rynku, pojawia się jego duchowy syn – Jerzy Łobodź, kontynuujący misję Kołka. Następują starcia wiernych z ich przeciwnikami, podczas których rzucane są obraźliwe hasła, pojawiają się transparenty, zapalane są świece i słychać nieustanne modlitwy. To wszystko wydaje nam się jakby znajome… Podziemne korytarze, podejrzany kominiarz, wiszący na drzewie martwy kot, próba włamania, ukryte w szparach pod podłogą niemieckie włosy, nocne rytuały, trupy. Autorka przedstawia także ludzi wykluczonych, dla których często nie ma miejsca w naszym narodzie: dziwaków, transseksualistów czy tajemnicze kociary i babcyjki, które troszczą się o bezpańskie koty, losy świata i jego mieszkańców, pozostając przy tym bezinteresowne i dobre jak nikt inny… To jedynie wstęp do tego, co czeka na czytelnika w książce Joanny Bator. W obliczu tylu wątków trudno jest napisać coś więcej, by nie zdradzić zbyt wiele, a jednocześnie nie zniechęcić czytelnika długością recenzji. Na tym więc poprzestanę, jeśli chodzi o treść.
Joanna Bator ponownie jawi się nam jako doskonała obserwatorka rzeczywistości, dbająca o szczegóły, świetnie opowiadająca językiem plastycznym (momentami rewelacyjnie stylizowanym). Naśladując ten występujący na forach internetowych, idealnie wychwytuje błędy językowe, prostactwo, pieniactwo, rasizm, bluźnierstwa, brak tolerancji naszych rodaków, którzy pełni nienawiści obrażają się wzajemnie, zamiast dyskutować czy wymieniać poglądy. Polscy internauci okiem Bator czują w tej mowie nienawiści satysfakcję i zdaje się, że część z nich nie potrafi żyć inaczej. Autorka nadzwyczajnie oddaje to, co czym żyje obecnie cała Polska: ekshumacje ciał, walka katolików (tu akurat na wałbrzyskim rynku) o możliwość demonstracji własnych poglądów, emigrująca polska młodzież, brak poszanowania dla historii, religii, drugiego człowieka. Całość zdaje się być realną opowieścią o złu: wykorzystywanie seksualne dzieci, pornografia, zaburzenia psychiczne, panujące w społeczeństwie stereotypy, gwałty, przemoc, krzywdy z czasów wojny mające niszczący wpływ na dzieci, problemy wychowawcze będące źródłem nieszczęść, kłamstwa, itp., to tematy wciąż obecne w omawianej powieści. W tym szaleństwie, biedzie i krzywdzie oraz braku uczuć w naszej szarej, smutnej, polskiej rzeczywistości, warto, mimo wszystko, dać drugą szansę każdemu – taki morał wynika według mnie z tej historii.
Z licznych tematów tu podejmowanych powstaje swoisty patchwork form i gatunków, w którym powieść gotycka (znajome duchy, przerażające kotojady, wszechobecna ektoplazma, „Mnich” Lewisa czekający na Alicję od lat w bibliotece) miesza się z horrorem (upieczona w piekarniku lalka Barbie), dramatem (zaginięcie dzieci i finał tej historii), romansem (atrakcyjny Marcin Schwartz buszujący w ogrodzie Taborów skutecznie nęcący Alicję) czy powieścią dla młodzieży (fragmenty dotyczące Ewy i jej chłopaka Dawida). Całość jest naprawdę imponująca, bo wszystko (narracja, bohaterowie, wątki, język) zdaje się być dopracowane i zasługuje bez wątpienia na pochwałę, uwagę i ciepłe przyjęcie przez czytelnika. Polecam!
Cytaty za: Joanna Bator, Ciemno, prawie noc, W.A.B. 2012.
Ocena 5+/6
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
Nie lubię tak napakowanych książek. Nie lubię mieszaniny form i gatunków, multiplikowania wątków i bohaterów..Do tego Śląsk który mnie zasmuca i przygnębia( Mam wrażenie że to bardzo dziwaczna książka w której nie wiadomo o co chodzi. Nie znam twórczości pani Bator, może kiedyś...ale z pewnościa będzie to coś innego.
OdpowiedzUsuńDobra recenzja) wywołała we mnie emocje:-)))
Proza Joanny Bator jest bardzo gęsta, fakt. Myślę, że trudno podczas pierwszego czytania ogarnąć wszystko, dlatego będę do tej książki wracać. Śląsk jest przygnębiający, ale jednocześnie przyciąga, magnetyzuje, jest świetnym miejscem dla historii takiej jak ta. Może zacznij od "Piaskowej góry? Może będzie mniej napakowana?
UsuńDziękuję za komplement - tak trudno w kilku słowach ująć bogactwo tej powieści...
Czytałam "Piaskową górę" Bator i chętnie wrócę do jej twórczości. Powinnam chyba sięgnąć po "Chmurdalię" , bo o ile się nie mylę to kontynuacja "Piaskowej góry". Recenzowana przez Ciebie książka też zapowiada się bardzo intrygująco.
OdpowiedzUsuńTak, dokładnie to kontynuacja "Piaskowej góry". A "Japoński wachlarz" czytałaś? Strasznie mnie kusi...
UsuńMój chłopak czytał i był zadowolony, więc może warto zaryzykować :)
UsuńJa zaryzykuję na pewno za jakiś czas :) Póki co chcę się zmierzyć z "Bezsennością w Tokio" Bruczkowskiego. Też o Japonii, tyle że w męskim wydaniu!
UsuńUwielbiam twórczość Joanny Bator. W "Piaskowej Górze" po prostu się zakochałam, a teraz czytam "Chmurdalię". "Ciemno prawie noc" czeka na mnie zamówiona w pobliskiej bibliotece i wprost nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie po nią sięgnę. Wałbrzych wykreowany przez pisarkę jest niesamowitym, magicznym miejscem, które nie przestaje mnie zachwycać, pomimo swojej brzydoty.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, miasto jest rewelacyjnie ukazane. Mimo oczywistej brzydoty nęci, kusi swą tajemnicą, grozą. Czekam na Twoje wrażenia z kolejnych powieści tej autorki. Pozdrawiam ciepło!
UsuńŚwietna recenzja, intryguje i kusi
OdpowiedzUsuńDziękuję i polecam się na przyszłość, ale przede wszystkim panią Bator oczywiście ;-)
Usuń