sobota, 14 stycznia 2012

Upadły anioł- Mari Jungstedt

Bez wątpienia nie jestem miłośniczką kryminałów, thrillerów czy horrorów. Należę więc z pewnością do nielicznych, którzy nie mieli okazji poznać pani Mari Jungstedt i jej sagi, rozgrywającej się na Gotlandii. Nadszedł czas, by to zmienić. Żeby nie było zbyt nudno, a oryginalnie, swoją przygodę z twórczością tej szwedzkiej pisarki rozpoczęłam nie od pierwszej części, ale od szóstej - od “Upadłego anioła”. I nie żałuję, bo ten mrożący krew w żyłach thriller psychologiczny przypadł mi do gustu i zainteresował całą serią, a zawarta na okładce informacja, kto jest kim w książce, pomogła skutecznie, tak że nie miałam żadnych problemów, by się odnaleźć na tej pięknej wyspie wśród jej mieszkańców i ich kryminalnych problemów.

Otwarcie hali kongresowej w Visby, miejscowości malowniczo położonej nad morzem, ściąga tłum osobistości. Organizatorem tego wydarzenia jest Viktor Algard, zajmujący się zawodowo podobnymi przedsięwzięciami, będący jednocześnie właścicielem dyskoteki, pod którą niedawno został zakatowany na śmierć młody człowiek. I to właśnie Algard w trakcie bankietu ginie, bezlitośnie otruty cyjankiem potasu. Podejrzanych jest kilka osób, w tym kochanka Viktora, Veronika Hammar. Sprawę próbuje rozwikłać nieustępliwy Anders Knutas wraz ze swoją partnerką Karin Jacobsson. Wyjaśniając zagadkę tego morderstwa, próby popełnienia kolejnego oraz innych spraw kryminalnych, obnażają samych siebie i pokazują ludzkie oblicze. Problemy wychowawcze boleśnie dotykają komisarza i pokazują jego bezradność w obliczu kłopotów z dziećmi (zamknięty w sobie Nils nie pozwala dotrzeć ojcu do swego świata, neguje jego miłość i zamyka się w sobie), podobnie ma się rzecz z Karin, która wyjawia od lat skrywaną tajemnicę swego notorycznego smutku...

Będzie więc coś o: problemach związanych z sytuacją po rozwodzie, rozwoju okrucieństwa i przemocy wśród młodzieży, gwałcie na nieletniej i powstałej w jego konsekwencji ciąży, sprzeniewierzeniu się prawu przez funkcjonariusza policji i dylemacie moralnym w związku z tym - słowem dużo ciekawych, znanych z mediów tematów, które bez wątpienia bliskie są ludziom niezależnie od szerokości geograficznej....

To, co bez wątpienia jest najciekawsze dla mnie w tej powieści, to pisane w pierwszej osobie wspomnienia człowieka, który został zniszczony przez własną matkę, zastraszany, notorycznie krytykowany i poniżany przez nią w dzieciństwie, nie potrafi sobie poradzić w dorosłym życiu. Te jego zapiski są niezwykle interesującym dowodem na to, jak wielką rolę w życiu każdego człowieka odgrywa szczęśliwe, pełne miłości i rodzicielskiej troski dzieciństwo. Słowa dobierane przez autorkę w tych fragmentach (podobnie jak list zawarty na końcu książki) są tak sugestywne, iż mnie osobiście sprawiały niekiedy ból, bo były głuchym wołaniem ofiary toksycznego rodzicielstwa.

Kolejną rzeczą, która bardzo mi przypadła do gustu w prozie Mari Jungsted było to, że "Upadły anioł" przesiąknięty jest kobiecością, drobiazgami, które z pewnością nigdy nie pojawią się przykładowo u Harlana Cobena. To kulinarne szczególiki - co podano na bankiecie urządzonym z okazji otwarcia hali czy nic właściwie niewnoszące do akcji informacje o makijażu Karin. Poza tym nie ma tu ciągłego, często męczącego dla mnie, wprowadzania czytelnika w błąd. Ta maniera wspomnianego przed chwilą mistrza kryminału nie jest manierą Szwedki, dzięki Bogu. Jungsted krok po kroku prowadzi nas ku rozwiązaniu zagadki poprzez krótkie rozdziały, kojarzące mi się z ujęciem kamery, która błyskawicznie przenosi nas w inne miejsce, rzucając nowe światło na sprawę. Przyjemnie się to czyta.

Podsumowując - "Upadły anioł" zdecydowanie mi się podobał, bo oprócz miłej rozrywki i dobrej zabawy przy boku Andersa Knutasa niesie ze sobą pewne przesłanie. To nie tylko mrożący krew w żyłach thriller, ale i dobre studium psychologiczne człowieka naszych czasów - często zostawionego samemu sobie już w dzieciństwie, pełnego niewypowiedzianych myśli, bo brakuje mu słuchaczy, pozbawionego czułych, pełnych miłości dłoni rodziców. Powieść zakończona dramatycznym listem chorego na depresję człowieka pozostaje w pamięci na dłużej i zmusza do refleksji - zdaje się, że o to właśnie chodziło.

Na koniec okrutny w swej wymowie cytat, ale zdaje się prawdziwy - tak by nikt z Was nie miał złudzeń:

Żaden człowiek nie jest nigdy w stanie uratować drugiego (...) Każdy musi ratować się sam." (str. 325)

Ocena 4+/6

Autor: Mari Jungsted
Tytuł: Upadły anioł
Data wydania: 2011
Liczba stron: 336
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Bellona

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Bellona oraz portalowi obliczakultury.pl

15 komentarzy :

  1. Zapowiada się ciekawie, więc z chęcią przeczytam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest ciekawa i taka nieszablonowa, co chyba właśnie najbardziej mi się podobało :)

      Usuń
  2. Jeszcze nie miałam okazji poznać tej autorki ale od dawna mam ją w planach !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie urzekła jej odrobina kobiecości dodana do smaku w tego typu powieści. Daje to naprawdę dużo. Polecam!

      Usuń
  3. To już kolejna dobra opinia o pisarstwie tej autorki. Muszę się z nią bliżej poznać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie sądziłam że napiszesz o tej książce tyle pochlebnych słów.Nie sądziłam że Ci się spodoba:) Jest to dowód na to że nie tyle gatunek literacki jest ważny, ile sama literatura.Nawet ja, pałająca szczerą antypatią do kryminałów, thrillerów czy horrorów mam na nią ochotę. Może to tylko z powodu Twojej kolejnej znakomitej recenzji? Może kiedyś to sprawdzę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam jeszcze Jungstedt, ale mam na to coraz większą ochotę:)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Ja też nie lubię za bardzo kryminałów, ale za sprawą Jungstedt muszę zweryfikować moją opinię. Nie wiem, jak wyglądają inne tomy tej serii, ale "Upadłego anioła" polecam. Za Twoje komplementy, niebieska, bardzo dziękuję. Jestem pąsowa niczym różyczka :)

      Usuń
  5. Cytat faktycznie do mnie przemawia, a samą pozycję będę musiała przeczytać. W dużej mierze podjęłam tę decyzję dzięki twojej recenzji, bo przyznam, że nie zwróciłabym uwagi na książkę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ mi miło! dziś jest chyba dzień dobroci dla mnie! A tak poważnie, to dla mnie duża satysfakcja zachęcić ludzi swoją recenzją na tyle skutecznie, by ktoś zwrócił na nią uwagę - choć przecież taka jest idea tego bloga. Polecam się na przyszłość i czekam na wrażenia po lekturze :) Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  6. A ja lubię kryminały. I mam zamiar zabrać się za tą książkę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślę, że raczej nie dla mnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wkrótce moja kolejna propozycja, więc może bardziej przypadnie Ci do gustu?

      Usuń
  8. Chyba powinnam rozpisać sobie drzewko decyzyjne :D Książka ma kilka plusów i kilka minusów, ale chyba przymknę na to oko i skuszę się na nią :)

    OdpowiedzUsuń