wtorek, 3 grudnia 2013

Ja jestem Wenus - Barbara Mujica

Jak to jest być modelką jednego z najwybitniejszych malarzy hiszpańskich? Jak to jest ryzykować dla niego spaleniem na stosie, ba, nawet piekłem, prężąc swe ciało na jednym z jego obrazów? Barbara Mujica, znawczyni kultury hiszpańskiej i autorka słynnej biografii Fridy Kahlo, w swojej najnowszej powieści „Ja jestem Wenus” próbowała znaleźć odpowiedzi na te pytania. Tytułowa Wenus odkrywa przed czytelnikami nie tylko karty powstania obrazu, ale i kontekst historyczny. Jesteście ciekawi, jak doszło do powstania tego skandalizującego aktu? Czy modelka cierpiała pozując w tak nienaturalnej postaci czy raczej dobrze się bawiła? Wreszcie: kim była ta zmysłowa, obdarzona uwodzicielskimi krągłościami kobieta? Jeśli udało mi się wzbudzić w Was ciekawość, koniecznie sięgnijcie do książki, a jeśli nie możecie się doczekać, to zapraszam do recenzji. W niej będzie namiastka atmosfery, jaką autorka stworzyła w „Wenus”. Będzie zatem (mam nadzieję!) ciekawie, ekscytująco, a momentami groźnie. Na początek cytat, żeby wprowadzić Was w nastrój XVII-wiecznej Hiszpanii i stosunków panujących między kuszącą modelką i utalentowanym malarzem: Nie trzymaliśmy się żadnych reguł. To bynajmniej nie przenośnia. Istniało prawo. Inkwizycja zabraniała malowania nagich ciał pod groźbą ekskomuniki. Dlatego było to takie podniecające… i groźne. Łamiąc prawo, pozbawiliśmy się szansy zbawienia...

Bohaterowie: Narratorką jest tajemnicza kobieta, która pozowała do obrazu Velázquezowi. Jak sama przyznaje, dla niej najważniejsze to opowiedzieć tę historię, by kiedyś w przyszłości ktoś ją odnalazł i dowiedział się, kim była. By mogła łatwiej wypowiadać się na temat wydarzeń z tamtych czasów, decyduje się snuć tę opowieść jakby zdarzyła się komuś innemu. Jednocześnie cały czas pozostaje anonimowa, a to skutecznie pobudza wyobraźnię czytelnika i wzmaga jego zainteresowanie, wierzcie mi. Kobieta przybliża nam sytuację rodzinną Diego Rodrigueza de Silvy Velázqueza w rodzinnej Sewilli, kiedy ten jest już mężem córki swego mistrza Dona Francisco Pacheco, Juany i obiecującym malarzem. Z czasem zaczyna dusić się w Sewilli i chce ją opuścić: Musi się stąd wyrwać. Wyrwać się z kręgi wiszącego nisko księżyca, z labiryntu wąskich, krętych, koślawo brukowanych uliczek i zaułków, zostawić zacofanych prostaków, którzy te uliczki i zaułki przemierzają. Chce być człowiekiem dworu, choćby takim jak Gaspar de Guzman, hrabia Olivares - syn ambasadora Hiszpanii. I choć z jednej strony czuje, że teść hamuje jego rozwój, podobnie jak jego ‘głupiutka córka swymi wybuchami zazdrości’, to z drugiej strony nękają go wątpliwości: Jak może opuścić Pacheca? Człowieka, który go wychował i nauczył wszystkiego, co teraz umie? Kochał go jak ojca. Juanę też kochał, jeśli miał być szczery. Nie była piękna, to prawda, lecz była wierną i lojalną żoną (…) Znają się od małego i rozumieją się nawzajem. Juana zrobiłaby dla niego wszystko, był tego pewien. W 1621 roku jedzie do Madrytu, by poszerzyć swoje horyzonty, ale nie odnosi tam większego sukcesu, bo na dworze go nie zauważono, nawet nie poznał króla… Niedługo po tym Rodrigo de Villandrando, jeden z sześciu malarzy dworskich umiera i tym samym ‘robi’ miejsce dla Velázqueza. Szóstego października 1623 roku utalentowany artysta z Sewilli zostaje mianowany malarzem królewskim i otrzymuje pensję dwudziestu dukatów miesięcznie. Do Madrytu przyjeżdża również Juana z dwiema córkami, mając nadzieję znaleźć w nim ukojenie dla siebie po niedawnym poronieniu. Malarz zarabia duże pieniądze, ale i bardzo dużo pracuje, rodzina niewiele go interesuje, nie dostrzega zabiegów Juany, jej wybuchów zazdrości – niewiele dostrzega poza paletą... Mimo iż wygrywa konkurs malarski, zaczyna się dusić nawet w wymarzonym Madrycie u boku króla. Teraz pragnie wyjechać do Włoch i tam uczyć się technik malarskich od włoskich mistrzów pędzla. Udaje mu się zrealizować swoje marzenie w 1629 roku, podobno płodzi tam nawet syna i dopiero dwa lata później spotyka się z żoną i córkami w Madrycie.

Malarstwo: W tamtym okresie jego celem było opowiedzieć jakąś historię. Zadanie malarza polegało na przedstawieniu widzowi pewnej narracji w zrozumiały sposób (…) Istniały ustalone konwencje, jak przedstawiać te opowieści wizualnie, i czeladnicy malarscy musieli się ich wyuczyć. Akt w tamtych czasach był w Hiszpanii nie do przyjęcia, nawet ten stworzony przez wybitnego malarza. Według ówczesnego kanonu Wenus i jej przedstawienie jest rozwiązłe i wulgarne. Hańbiące i niechrześcijańskie. Złamanie reguł ustanowionych przez Pacheca mogło w mgnieniu oka zniszczyć karierę. Ale nie zniszczyło, choć nie udaje się utrzymać powstania tego kontrowersyjnego obrazu w tajemnicy. Zlecenie przychodzi od bogatego i bardzo wpływowego dworzanina, przynajmniej tak mówią. Velázquez jest ulubieńcem króla, a posiadać w swych zbiorach jego obraz (w dodatku akt!) namalowany pod okiem rządzących w kraju o surowych obyczajach – bezcenne. Żeby zyskać przychylność społeczeństwa, Velázquez nazywa obraz ‘Wenus z lustrem’ i domalowuje Kupida - małego chłopca ze skrzydłami, trzymającego lusterko. W ten sposób naga bogini staje się jego matką. Obiecana ze strony protektora ochrona sprawia, że malarz ryzykuje i z zapałem pracuje nad obrazem, którym chce złożyć hołd kobiecemu ciału, nie zamierzając budzić żadnych niezdrowych sensacji. Problemem staje się znalezienie odpowiedniej kobiety, która zaryzykowałaby dla niego swoją reputację, będąc świadoma grożącej jej ekskomuniki. W czasach, gdy niewiasta nie może przekraczać progu pracowni, to prawdziwe wyzwanie. Żadna stateczna kobieta nie wchodzi w grę, bo straciłby twarz przed całym miastem. Ale jest ktoś, kto ma dostateczną odwagę i chce zaryzykować. Mało tego, po skończeniu dzieła na pytanie, czy warto było zaryzykować piekłem dla Velázqueza?, [odpowiada bez chwili wahania]: Tak, warto było. Zaryzykowałabym dla Velázqueza nawet tysiące piekieł… Kim zatem była??? Jedni twierdzili, że to Włoszka, inni, że Dona Antonia. Z całą pewnością malował obraz we Włoszech - w całej Hiszpanii nie znalazłby tak zdeprawowanej. Czy na pewno?

Historia: Książka Barbary Mujici to nie tylko rozważania o obrazie Velázqueza, ale także ciekawie nakreślona panorama XVII-wiecznej Hiszpanii, z jej problemami (zaraza, nieurodzaje, inflacja i te wszystkie niekończące się wojny), schyłkiem monarchii, upadkiem obyczajów. Z prawem opróżniania nocników na ulicę o dziesiątej wieczorem i rytmem dnia wyznaczanym przez kościelne dzwony, [które] przypominały nie tylko o porannej mszy i o nieszporach, ale również o porze zakupów, obiadu i wieczornego spoczynku”. Autorka przedstawia Madryt w tamtym okresie (Gdy wjechali do miasta, poczuli unoszący się w powietrzu smród nocników, a na ulicach ujrzeli śpiących po pijackiej nocy żołnierzy. W zaułkach roiło się od żebraków i biedaków szukających resztek jedzenia) i opowiada tak o życiu dworskim - pozorach stwarzanych przez króla Filipa IV, jego rozwiązłości, jak i o życiu niższej kasty - służby (np. Lidii i jej męża stolarza - pijaka i brutala). Co więcej, przedstawia plagi ówczesnego społeczeństwa hiszpańskiego: hazard i rozwiązłość seksualną panującą w każdej grupie społecznej. A ponieważ mężczyzna mógł miewać miłostki - tego się nawet po nim spodziewano-lecz nagannego zachowania żony nie wolno było puszczać płazem, to płeć brzydka w Hiszpanii miała wręcz obsesję na punkcie honoru, której ofiarami często padały niewinne żony… W sposób odważny Mujica ukazuje kraj nieczuły na los własnych weteranów: W Madrycie nikt nie zwraca uwagi na byłych żołnierzy walczących kiedyś ku chwale Hiszpanii i za wiarę. Leżą na stopniach San Felipe, brudni i zasmarkani. Przeżyli nie tylko walki z Holendrami, Flamandami i Francuzami, często też choroby i zarazy. Wyglądają odrażająco. Nikt z nimi nie rozmawia. Obraz zmarzniętych, pokonanych i umierających żołnierzy, trzęsących się z zimna na schodach San Felipe w Puerta del Sol, zestawia z chrzcinami księcia Baltazara Karola, na których wystrojeni goście objadają się tortami z kremem. To robi wrażenie, zapewniam.

„Ja jestem Wenus” Barbary Mujici, to dobrze skonstruowana, przemyślana i intrygująca książka, która jest próbą zbeletryzowanej biografii tajemniczej modelki Velázqueza. Pisząc o malarstwie, autorka dotyka spraw religii, polityki, mentalności i obyczajów siedemnastowiecznej Hiszpanii. Dokumentując rozwój jednego z najsłynniejszych malarzy Półwyspu Iberyjskiego, Mujica przedstawia jakie etapy przeszedł, gdzie był i czego potrzebował, by znaleźć się na szczycie. Czytelnik ma okazję się przekonać, że sukces malarza nie byłby możliwy bez protekcji i wyjazdów zagranicznych. To nie obyło się oczywiście kosztem rodziny, bo Velázquez (…) żył dla swej pracy. Kierowała nim ambicja. Nie tylko ta, by być wielkim malarzem, ale też by stać się znaczącą figurą na dworze, mieć pozycję (…), być rycerzem Zakonu Santiago, być zaufanym człowiekiem króla. Pisarka porusza też zagadnienie naszej wybiórczej pamięci i przechowywanych w niej wspomnień – jak to się dzieje, że niektóre wydarzenia pamięta się bardzo dokładnie - co on powiedział, co ja powiedziałam, jak był ubrany, jak drżałam albo płakałam czy też ziewałam. A potem całe miesiące, a nawet lata mijają i prawie nic nie zostaje w pamięci...

Kiedy wspaniała sztuka przeplata się zimną atmosferą dworu o wątpliwej reputacji i gorzką rzeczywistością naznaczoną śmiercią, bankructwem i wojną, musi być intrygująco, barwnie i groźnie zarazem. I jest, gwarantuję - warto się o tym przekonać samemu.

Ocena 5/6

Cytaty za: Ja jestem Wenus, Barbara Mujica, Muza, Warszawa 2013.

Recenzja ukazała się na portalu lubimyczytac.pl pod tytułem: Lekcja historii z pieprzykiem

4 komentarze :

  1. Widzę, że książka dotyka wielu wątków i motywów. Jeśli będę miała okazję to przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam! Na początku podchodziłam do niej dość sceptycznie, ale bardzo miło się rozczarowałam :)

      Usuń
  2. Świetny post. Tyle w nim interesujących informacji.
    "Fridę" mam, ale jeszcze nie przeczytałam. Chętnie bym i po te sięgnęła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Ja "Fridy" nie mam, ale nabrałam na nią ochoty po tej publikacji. Myślę, że kiedyś się skuszę. Pozdrawiam ciepło!

      Usuń