Elfriede Jelinek to absolwentka teatrologii, historii sztuki, Konwersatorium w Wiedniu, pisarka i laureatka Nagrody Nobla z 2004 roku. Przez jednych podziwiana, przez innych notorycznie mieszana z błotem. Jedno jest pewne – jej twórczość nikogo nie pozostawia obojętnym. Albo ją kochasz, albo nienawidzisz. Kiedy mówi: Dążę do tego, by czytelnik nie tarzał się w moich książkach jak świnia w błocie, lecz by zbladł podczas lektury, nie żartuje, a „Moja sztuka protestu”, będąca zbiorem różnych jej tekstów: przemówień wygłaszanych z okazji otrzymywanych nagród, pisanych artykułów i felietonów, jest tego najlepszym dowodem.
Przez długi czas nie było mi obojętne, co piszę i dla kogo, i dlaczego. Tymczasem to też stało mi się obojętne. Nie ma żadnych konsekwencji, podobnie jak i tak zwane zaangażowanie nie miało żadnych konsekwencji, co najwyżej dla mnie. Tymczasem jest mi to obojętne, ponieważ to, co się mówi, i tak na nic się nie przyda, pisze Jelinek w mowie „Słowo przebrane za ciało” wygłoszonej z okazji otrzymania Nagrody im. Lessinga w 2004 roku. Jako baczna obserwatorka rzeczywistości, określana mianem „kalającej własne gniazdo” (podobnie jak Bernhard i Bachmann, do których często się w tym zbiorze odwołuje) przestaje już wierzyć w misję literatury i jest świadoma konsekwencji, jakie ponosi w związku z pasją demaskowania wszystkich i wszystkiego. W swoich tekstach Jelinek prowadzi swoisty dialog z przeszłością, ale nie zaniedbuje też teraźniejszości. Jej sądy dotyczą w głównej mierze Austrii, która patrząc z jej perspektywy jest krajem pełnym antysemityzmu, ksenofobii, amnezji historycznej i wybielania własnej historii. Noblistka zauważa również ogromny wpływ władzy i mediów, które narzucają sposób myślenia zgodny w ich ideologią: Kraj jest ciasny, ale własny, a jego artystom wolno w nim mieszkać, o ile im się na to pozwoli. Bowiem w Austrii krytycznym artystom nie tylko doradza się emigrację, lecz też faktycznie się ich wypędza, w tym jesteśmy doskonali. Austriaccy twórcy (w zdecydowanej większości) notorycznie walczą, by historia się nie powtórzyła, by odradzająca się skrajna prawica i wzrastający w siłę neonaziści nie doszli do władzy: A my, twórcy, (…), nam to wszystko od dziesięcioleci zalega w świadomości jak martwe rekwizyty. Próbujemy coś z nich poskładać, powtarzamy, że skrajnej prawicy nie wolno nigdy więcej rządzić w tym kraju, mówimy, piszemy, malujemy, pokazujemy ciągle to samo, nie, nigdy więcej, no tak, nie jesteśmy znowu tacy jednomyślni – stop! Przecież właśnie znów to robię, właśnie o tym piszę, to już prawie rutyna, tyle razy już o tym mówiłam… Noblistka wspomina wydarzenia ze swej ojczyzny, które ją przerażają. Jak choćby fakt, że złoty dyplom inżyniera Politechniki Wiedeńskiej otrzymał 11 grudnia 2009 roku Walter Lüftl, który twierdzi, że „masowy mord przy użyciu cyklonu B, używanego m.in. w komorach gazowych obozu koncentracyjnego w Auschwitz nie mógł mieć miejsca. Przeciw temu przemawiają nie tylko prawa natury, lecz także brak warunków technicznych i organizacyjnych!” Dopiero pod presją opinii publicznej zostaje mu to wyróżnienie odebrane w styczniu 2010 roku. W podobnym, krytycznym tonie wypowiada się w kwestii szokujących wydarzeń z Amstetten, dotyczącymi sprawy Josefa Fritzla, ukazuje zakłamanie Austrii, która nic nie widzi, nic nie słyszy, nawet jeśli makabryczne rzeczy się dzieją tuż obok, choćby w piwnicy jednego domu. Na zewnątrz zawsze jest tam pięknie: oczy rozkoszują się malowniczymi krajobrazami i pięknem architektury, a uszy - cudowną muzyką. Jednym słowem – idylla. Ale autorka nieustannie wspomina przeszłość, szczególnie tę niezbyt chlubną: Niesłychanego nikt nie słyszy. Z niewidzialnego robi się niebyłe. Jeśli unicestwia się tyle bycia, to gdzie tu sens? Musiało nie mieć żadnego znaczenia, skoro można je tak łatwo wymazać. Po co się w ogóle nim zajmować? Znikło i już – tak pisała o masowym mordzie, rozstrzelaniu 180 osób wycofanych z taboru żydowskich robotników przymusowych z Węgier. Jelinek ufnie wierzy, że trzeba się zmienić, aby stać się ludzkim, czyli umieć wejrzeć w istotę rzeczy, przejrzeć to, co się zrobiło, nadal robi i może robić wciąż od nowa. Zrozumieć znaczy wyjść poza siebie i umieć się zmienić. Już samo mówienie prawdy wymaga przecież tej zmiany: najpierw trzeba stać się kimś innym. Słowa te stanowią fragment mowy wygłoszonej w Muzeum Żydowskim w Wiedniu w 2004 roku i są jednocześnie nawiązaniem do książki Helgi Amesberger, Brigitte Halbmayr i Katrin Auer „Sexualisierte Gewalt. Weibliche Erfahrungen in NS-Konzentrationslagern”, w której pisarka stanęła w obronie kobiet z obozów koncentracyjnych i wypowiadała się na temat ich roli w tychże miejscach kaźni. „I nie może zostać zabite pragnienie pisania jako forma protestu przeciw przemocy i niesprawiedliwości, nawet jeśli na kobiece mówienie nie ma zgody, bowiem ten glos jest niepożądany”. Nic dodać, nic ująć…
Tematem, który Jelinek porusza niezwykle świadomie w wielu swych pismach, jest miejsce pisarza we współczesnym świecie i zadania, jakie ma w nim do wypełnienia. W omawianych tekstach zestawia ważnych dla siebie twórców takich jak: Ingeborg Bachmann, Thomasa Bernarda, Paula Celana, Georga Taboriego, Bertolda Brechta czy nieodżałowany Einara Schleefa, z którym doskonale się rozumiała i przyjaźniła. Jak otwarcie przyznaje: „Interesują mnie pisarze, którzy idą obok i pozostają obcy, również dla samych siebie, pisarze zaburzeni, ale z obsesją precyzji wyrazu, zanim własne myślenie nie doprowadzi ich do upadku i nie będą musieli umrzeć w ślad za umarłymi”. Kilkoro z wcześniej wymienionych wpisuje się w ten schemat idealnie…
Gdy zaś idzie o przemówienia (a jest ich w tym zbiorze niemało), które Jelinek przygotowywała otrzymując konkretne nagrody literackie, to zadziwia ich wymowa, inna niż ta, do której jesteśmy przyzwyczajeni słuchając podobnych wystąpień. Nie ma w nich wdzięczności, czułych słówek, refleksji czy podziękowań – w zamian za to są słowa, które mają znamiona manifestu, ataku czy tytułowego protestu. Zawsze dotyczą spraw ważnych, często przemilczanych w mediach, a ich autorka po raz kolejny ukazuje się jako osoba niepokorna i bardzo surowa w swych ocenach, której cięty język jest cechą charakterystyczną: „[J]ęzyk mówi samym sobą i ze sobą samym, a gdy ktoś próbuje przy nim manipulować, on natychmiast chowa się do swej skorupy jak ślimak”. Jej styl poraża, jest trudny w odbiorze, hermetyczny, skomplikowany, intertekstualny, gęsty od gier słownych. Jak piszą autorki tej publikacji na wstępie, „[c]harakterystyczne cechy stylu Jelinek – chłodny dystans, przesada, kontrast, przerysowanie, groteska, ironia granicząca z sarkazmem, subwersywny żart”, nie pomagają czytelnikowi, od którego wymaga się dość dużej wiedzy w zakresie literaturoznawstwa, historii teatru i filmu czy szeroko pojętej erudycji.
Eseje zostały dobrze pogrupowane (na cztery obszary: Język i myślenie, Teatr, Portrety oraz Historia i społeczeństwo) i opatrzone interesującym komentarzem autorek, Agnieszki Jezierskiej i Moniki Szczepaniak, na początku książki. Należy dostrzec fakt, iż są bardzo dobrze dopracowane pod względem formy oraz przetłumaczone tak, by jakość językowa była stała i nic nie straciła po przetłumaczeniu. Jelinek bez ogródek wyznaje: „Jeśli chcę coś powiedzieć, to mówię to tak, jak chcę”. Fakt, iż dodatkowo „posługuje się ekstremalną stylizacją”, jest bez wątpienia dużym wyzwaniem dla tłumaczy, którzy w przypadku tej antologii poradzili sobie naprawdę świetnie. Teksty eseistyczne Jelinek odnoszą się do określonych zjawisk, zdarzeń, faktów, procesów, aktualnych debat społecznych, politycznych czy medialnych (…) wobec których zaangażowana autorka zajmuje suwerenną pozycję, piszą autorki na wstępie i tak jest w rzeczywistości. Ten swoisty spacer po meandrach rozmaitych dyskursów w towarzystwie Elfriede Jelinek jest przeżyciem niezapomnianym. Zapewniam i polecam czytelnikom, którzy nie przestraszą się ostrego jak brzytwa języka tej austriackiej pisarki.
Cytaty za: Elfried Jelinek, Moja sztuka protestu. Eseje i przemówienia, W.A.B., 2012
Ocena 5/6
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
Przez długi czas nie było mi obojętne, co piszę i dla kogo, i dlaczego. Tymczasem to też stało mi się obojętne. Nie ma żadnych konsekwencji, podobnie jak i tak zwane zaangażowanie nie miało żadnych konsekwencji, co najwyżej dla mnie. Tymczasem jest mi to obojętne, ponieważ to, co się mówi, i tak na nic się nie przyda, pisze Jelinek w mowie „Słowo przebrane za ciało” wygłoszonej z okazji otrzymania Nagrody im. Lessinga w 2004 roku. Jako baczna obserwatorka rzeczywistości, określana mianem „kalającej własne gniazdo” (podobnie jak Bernhard i Bachmann, do których często się w tym zbiorze odwołuje) przestaje już wierzyć w misję literatury i jest świadoma konsekwencji, jakie ponosi w związku z pasją demaskowania wszystkich i wszystkiego. W swoich tekstach Jelinek prowadzi swoisty dialog z przeszłością, ale nie zaniedbuje też teraźniejszości. Jej sądy dotyczą w głównej mierze Austrii, która patrząc z jej perspektywy jest krajem pełnym antysemityzmu, ksenofobii, amnezji historycznej i wybielania własnej historii. Noblistka zauważa również ogromny wpływ władzy i mediów, które narzucają sposób myślenia zgodny w ich ideologią: Kraj jest ciasny, ale własny, a jego artystom wolno w nim mieszkać, o ile im się na to pozwoli. Bowiem w Austrii krytycznym artystom nie tylko doradza się emigrację, lecz też faktycznie się ich wypędza, w tym jesteśmy doskonali. Austriaccy twórcy (w zdecydowanej większości) notorycznie walczą, by historia się nie powtórzyła, by odradzająca się skrajna prawica i wzrastający w siłę neonaziści nie doszli do władzy: A my, twórcy, (…), nam to wszystko od dziesięcioleci zalega w świadomości jak martwe rekwizyty. Próbujemy coś z nich poskładać, powtarzamy, że skrajnej prawicy nie wolno nigdy więcej rządzić w tym kraju, mówimy, piszemy, malujemy, pokazujemy ciągle to samo, nie, nigdy więcej, no tak, nie jesteśmy znowu tacy jednomyślni – stop! Przecież właśnie znów to robię, właśnie o tym piszę, to już prawie rutyna, tyle razy już o tym mówiłam… Noblistka wspomina wydarzenia ze swej ojczyzny, które ją przerażają. Jak choćby fakt, że złoty dyplom inżyniera Politechniki Wiedeńskiej otrzymał 11 grudnia 2009 roku Walter Lüftl, który twierdzi, że „masowy mord przy użyciu cyklonu B, używanego m.in. w komorach gazowych obozu koncentracyjnego w Auschwitz nie mógł mieć miejsca. Przeciw temu przemawiają nie tylko prawa natury, lecz także brak warunków technicznych i organizacyjnych!” Dopiero pod presją opinii publicznej zostaje mu to wyróżnienie odebrane w styczniu 2010 roku. W podobnym, krytycznym tonie wypowiada się w kwestii szokujących wydarzeń z Amstetten, dotyczącymi sprawy Josefa Fritzla, ukazuje zakłamanie Austrii, która nic nie widzi, nic nie słyszy, nawet jeśli makabryczne rzeczy się dzieją tuż obok, choćby w piwnicy jednego domu. Na zewnątrz zawsze jest tam pięknie: oczy rozkoszują się malowniczymi krajobrazami i pięknem architektury, a uszy - cudowną muzyką. Jednym słowem – idylla. Ale autorka nieustannie wspomina przeszłość, szczególnie tę niezbyt chlubną: Niesłychanego nikt nie słyszy. Z niewidzialnego robi się niebyłe. Jeśli unicestwia się tyle bycia, to gdzie tu sens? Musiało nie mieć żadnego znaczenia, skoro można je tak łatwo wymazać. Po co się w ogóle nim zajmować? Znikło i już – tak pisała o masowym mordzie, rozstrzelaniu 180 osób wycofanych z taboru żydowskich robotników przymusowych z Węgier. Jelinek ufnie wierzy, że trzeba się zmienić, aby stać się ludzkim, czyli umieć wejrzeć w istotę rzeczy, przejrzeć to, co się zrobiło, nadal robi i może robić wciąż od nowa. Zrozumieć znaczy wyjść poza siebie i umieć się zmienić. Już samo mówienie prawdy wymaga przecież tej zmiany: najpierw trzeba stać się kimś innym. Słowa te stanowią fragment mowy wygłoszonej w Muzeum Żydowskim w Wiedniu w 2004 roku i są jednocześnie nawiązaniem do książki Helgi Amesberger, Brigitte Halbmayr i Katrin Auer „Sexualisierte Gewalt. Weibliche Erfahrungen in NS-Konzentrationslagern”, w której pisarka stanęła w obronie kobiet z obozów koncentracyjnych i wypowiadała się na temat ich roli w tychże miejscach kaźni. „I nie może zostać zabite pragnienie pisania jako forma protestu przeciw przemocy i niesprawiedliwości, nawet jeśli na kobiece mówienie nie ma zgody, bowiem ten glos jest niepożądany”. Nic dodać, nic ująć…
Tematem, który Jelinek porusza niezwykle świadomie w wielu swych pismach, jest miejsce pisarza we współczesnym świecie i zadania, jakie ma w nim do wypełnienia. W omawianych tekstach zestawia ważnych dla siebie twórców takich jak: Ingeborg Bachmann, Thomasa Bernarda, Paula Celana, Georga Taboriego, Bertolda Brechta czy nieodżałowany Einara Schleefa, z którym doskonale się rozumiała i przyjaźniła. Jak otwarcie przyznaje: „Interesują mnie pisarze, którzy idą obok i pozostają obcy, również dla samych siebie, pisarze zaburzeni, ale z obsesją precyzji wyrazu, zanim własne myślenie nie doprowadzi ich do upadku i nie będą musieli umrzeć w ślad za umarłymi”. Kilkoro z wcześniej wymienionych wpisuje się w ten schemat idealnie…
Gdy zaś idzie o przemówienia (a jest ich w tym zbiorze niemało), które Jelinek przygotowywała otrzymując konkretne nagrody literackie, to zadziwia ich wymowa, inna niż ta, do której jesteśmy przyzwyczajeni słuchając podobnych wystąpień. Nie ma w nich wdzięczności, czułych słówek, refleksji czy podziękowań – w zamian za to są słowa, które mają znamiona manifestu, ataku czy tytułowego protestu. Zawsze dotyczą spraw ważnych, często przemilczanych w mediach, a ich autorka po raz kolejny ukazuje się jako osoba niepokorna i bardzo surowa w swych ocenach, której cięty język jest cechą charakterystyczną: „[J]ęzyk mówi samym sobą i ze sobą samym, a gdy ktoś próbuje przy nim manipulować, on natychmiast chowa się do swej skorupy jak ślimak”. Jej styl poraża, jest trudny w odbiorze, hermetyczny, skomplikowany, intertekstualny, gęsty od gier słownych. Jak piszą autorki tej publikacji na wstępie, „[c]harakterystyczne cechy stylu Jelinek – chłodny dystans, przesada, kontrast, przerysowanie, groteska, ironia granicząca z sarkazmem, subwersywny żart”, nie pomagają czytelnikowi, od którego wymaga się dość dużej wiedzy w zakresie literaturoznawstwa, historii teatru i filmu czy szeroko pojętej erudycji.
Eseje zostały dobrze pogrupowane (na cztery obszary: Język i myślenie, Teatr, Portrety oraz Historia i społeczeństwo) i opatrzone interesującym komentarzem autorek, Agnieszki Jezierskiej i Moniki Szczepaniak, na początku książki. Należy dostrzec fakt, iż są bardzo dobrze dopracowane pod względem formy oraz przetłumaczone tak, by jakość językowa była stała i nic nie straciła po przetłumaczeniu. Jelinek bez ogródek wyznaje: „Jeśli chcę coś powiedzieć, to mówię to tak, jak chcę”. Fakt, iż dodatkowo „posługuje się ekstremalną stylizacją”, jest bez wątpienia dużym wyzwaniem dla tłumaczy, którzy w przypadku tej antologii poradzili sobie naprawdę świetnie. Teksty eseistyczne Jelinek odnoszą się do określonych zjawisk, zdarzeń, faktów, procesów, aktualnych debat społecznych, politycznych czy medialnych (…) wobec których zaangażowana autorka zajmuje suwerenną pozycję, piszą autorki na wstępie i tak jest w rzeczywistości. Ten swoisty spacer po meandrach rozmaitych dyskursów w towarzystwie Elfriede Jelinek jest przeżyciem niezapomnianym. Zapewniam i polecam czytelnikom, którzy nie przestraszą się ostrego jak brzytwa języka tej austriackiej pisarki.
Cytaty za: Elfried Jelinek, Moja sztuka protestu. Eseje i przemówienia, W.A.B., 2012
Ocena 5/6
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
Słyszałam o tej pisarce, ale jeszcze nie miałam okazji czytać jej książek. Muszę to chyba zmienić :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto mieć swoje zdanie w kwestii jej pisarstwa :) w końcu to Noblistka!
UsuńJestem bardzo ciekawa Jelinek. Nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z żadną książką jej autorstwa, ale coraz częściej zwracam uwagę na skrajne opinie, które budzi swoim pisarstwem. Muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńTak, to prawda. Pewnie przez to, że jest tak kontrowersyjna, często obsceniczna czy wręcz wulgarna, a jej teksty przesycone licznymi grami językowymi nie znajdują uznania wśród wszystkich. Polecam ją mimo to, bo warto choćby "liznąć" jej twórczości, by wiedzieć, co budzi takie emocje wśród jej krytyków ;) Pozdrawiam!
UsuńProza Jelinek jest ciężkostrawna i niezrozumiała. Muszę przyznać, że nie polubiłam jej stylu pisania - miałam momenty, że nie wiedziałam o czym czytam, coś strasznego.
OdpowiedzUsuń