Chcę słuchać nagrań sonat fortepianowych i wiedzieć, kto je gra. Chcę chodzić na koncerty muzyki klasycznej i wiedzieć, kiedy należy bić brawo. Chcę umieć odbierać nowoczesny jazz i nie traktować go jako jednego wielkiego nieporozumienia (…) Chcę być w pełni zaangażowany w świat idei, chcę rozumieć meandry ekonomii i co ludzie widzą w Bobie Dylanie. Chcę mieć radykalne, ale humanitarne i dobrze ugruntowane poglądy polityczne i chcę prowadzić ożywione, mądre debaty przy drewnianych kuchennych stołach (…) Chcę nauczyć się rozpoznawać wykwintne wina, egzotyczne likiery, rzadkie szlachetne whisky i nauczyć się je pić bez poczucia, że jestem idiotą (…) A najbardziej chcę czytać książki; książki grube jak cegła, książki oprawione w skórę, z niewiarygodnie cienkiego papieru i z tymi bordowymi tasiemkami (…) I chciałbym, żeby przyszedł mi do głowy jakiś oryginalny pomysł. I chciałbym być popularny, a może nawet uwielbiany... Oto pragnienia osiemnastoletniego Briana Jacksona mieszkającego w Southenol, będącego głównym bohaterem książki Davida Nichollsa „Dobry początek”, która ukazała się na naszym rynku nakładem Wydawnictwa Wielka Litera.
Brian urodził się w Niemczech Zachodnich, ponieważ jego ojciec był zawodowym żołnierzem. Był, bo już nie żyje. Zmarł kiedy syn był w szkole podstawowej. Po jego śmierci chłopiec rzucił się wir nauki, bo podobnie jak jego mama nie potrafił sobie poradzić z wielką i nieoczekiwaną stratą. Gdy dzieci się z niego wyśmiewały albo traktowały z litością, zaczął zamykać się w swoim świecie, żyjąc bardziej wyobrażeniami o sobie niż rzeczywistością. Pamiętając o słowach ojca, iż najważniejsze w wykształceniu są możliwości, które ono stwarza zdecydował się studiować literaturę angielską w obcym mieście. Od początku żywi wielkie nadzieje związane z życiem studenckim i sukcesami, jakie ma osiągnąć na uniwersytecie. Planuje angażować się w różne organizacje, zwiedzać muzea, galerie sztuki, itp., starając się przy tym wypaść na mądrzejszego niż jest w rzeczywistości. Czy to spełnienie jego marzeń, syndrom opuszczenia gniazda, czy może próba stylizacji – trudno powiedzieć. Pewne jest natomiast to, że właśnie w środowisku uniwersyteckim (na imprezie „Dziwki i klerycy”!) Jackson poznaje Kate Bush z blond włosami. To Alice Harbinson, w której zakochuje się bez pamięci i na której chce zrobić dobre wrażenie, ale mu to niestety nie wychodzi. Ludzie śmieją się z niego jak zawsze, co go jednakże nie zniechęca. Na swoje dziewiętnaste urodziny zaprasza Alice na kolacje i nie dostaje kosza! Gruntownie się przygotowuje do randki: odwiedza fryzjera (który pozwala sobie na dość oryginalną stylizację), robi sobie peeling ze zmielonymi pestkami brzoskwiń (nie jest to najszczęśliwszy pomysł, kiedy ma się olbrzymie, ropne i krwawiące zmiany trądzikowe na twarzy), zakłada swe najlepsze ubranie (nie jest niestety ani niewolnikiem mody ani bogaczem, więc możecie sobie wyobrazić, co wybiera…), a co najgorsze - klapą okazuje się także restauracja i samo spotkanie, zakończone rzewnymi łzami jubilata... I mimo, iż strategia, by być jutro jak najmniejszym dupkiem wciąż obowiązuje, to w głowie dojrzewającego Briana pojawia się głębszy problem. Jak sam przyznaje, zaczyna podejrzewać, iż przekonanie, że gdzieś obok istnieje ten mądry, inteligentny, zabawny, miły i dzielny facet, może być błędne. To tak jak z Jeti; jeśli nikt nigdy go nie widział, jak ma uwierzyć, że on w ogóle istnieje? Aby udowodnić wszystkim, że jest jednak inteligentnym romantykiem, który może powalczyć o serce najpiękniejszej studentki, stara się o miejsce w popularnym teleturnieju „Uczelniane Rozgrywki”. Początkowo zostaje jedynie rezerwowym, ale za sprawą choroby jednego z kolegów, wchodzi do drużyny i okazuje się być świetnym zawodnikiem. Niestety, tylko do czasu nagrania programu, podczas którego dochodzi do pewnego incydentu, będącego przysłowiowym gwoździem do trumny… Pech nie opuszcza Briana także w domu rodzinnym. Gdy dowiaduje się, że matka chce wyjść za sąsiada, wujka Desa, i będzie musiał wynieść się z domu, który ma zostać przekształcony w pensjonat, czuje się dość nieswojo, że o utraconym poczuciu bezpieczeństwa nie wspomnę… Z Jacksonem jest też coraz gorzej intelektualnie: pisze kiepskie eseje, nie może się skupić na wykładach (wiele z nich opuszcza), nie potrafi się wypowiedzieć na zajęciach. Odpowiedzialność za to zrzuca na stan zakochania, w jakim się znajduje odkąd ujrzał Alice, ale z czasem dochodzą do głosu kompleksy i wrodzony brak pewności siebie. wtedy wyznaje szczerze, iż: ważne i najbardziej podstawowe rzeczy, takie jak przyjaźń, pogodzenie się ze śmiercią taty albo miłość czy bycie po prostu szczęśliwym, a więc uczciwe, godne i szczęśliwe życie, zdają się całkowicie i kompletnie mnie przerastać. Przychodzi mi do głowy, że wcale nie jestem mądry, że w rzeczywistości jestem bez wątpienia najbardziej ignorancką, kompletnie i beznadziejnie głupią osobą na całym świecie...
Książka Davida Nichollsa (brytyjskiego autora, dobrze znanego polskim czytelnikom za sprawą powieści „Jednego dnia”) to przykład świetnie napisanej komedii, która pod przykrywką lekkości i dużej dawki humoru, przemyca prawdziwe problemy młodych ludzi, wkraczających w dorosły świat, w którym będą się oni musieli zmierzyć nie tylko ze zmianą sposobu nauczania czy prowadzenia zajęć, ale także sztuką znalezienia swego miejsca w grupie, tak, by nie zaniedbać rodziny i starych przyjaciół oraz by zachować wartości, w które wierzyli do tej pory. Ponieważ jest to także czas pierwszych, głębszych miłości i prób odpowiedzenia sobie na pytanie, kim będę w bliskiej przyszłości, muszą się oni na coś zdecydować, nie narażając się przy tym na śmieszność - a to już nie jest takie proste...
Zabawny styl autora, ciekawie prowadzona akcja, wyraziści bohaterowie i dobre tło psychologiczne postaci sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem, często wybuchając śmiechem podczas lektury. Bo choć Brianowi wiedzy odmówić nie można, to fakt, iż pech towarzyszy mu nieustannie, doprowadzi czytelników bez wątpienia do łez. Jeśli chcecie się dowiedzieć, jak zakończyła się historia tego nieszczęśnika i potrzebujecie książki przy której będziecie się dobrze (ale nie prymitywnie) bawić, sięgnijcie koniecznie po „Dobry początek”. O jej poziom nie musicie się martwić – David Nicholls po raz kolejny pokazuje, że historie z czasów studenckich potrafi opowiadać jak nikt inny.
Cytaty za: "Dobry początek", David Nicholls, Wielka Litera, Warszawa 2012.
Ocena 5+/6
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Wielka Litera
Brian urodził się w Niemczech Zachodnich, ponieważ jego ojciec był zawodowym żołnierzem. Był, bo już nie żyje. Zmarł kiedy syn był w szkole podstawowej. Po jego śmierci chłopiec rzucił się wir nauki, bo podobnie jak jego mama nie potrafił sobie poradzić z wielką i nieoczekiwaną stratą. Gdy dzieci się z niego wyśmiewały albo traktowały z litością, zaczął zamykać się w swoim świecie, żyjąc bardziej wyobrażeniami o sobie niż rzeczywistością. Pamiętając o słowach ojca, iż najważniejsze w wykształceniu są możliwości, które ono stwarza zdecydował się studiować literaturę angielską w obcym mieście. Od początku żywi wielkie nadzieje związane z życiem studenckim i sukcesami, jakie ma osiągnąć na uniwersytecie. Planuje angażować się w różne organizacje, zwiedzać muzea, galerie sztuki, itp., starając się przy tym wypaść na mądrzejszego niż jest w rzeczywistości. Czy to spełnienie jego marzeń, syndrom opuszczenia gniazda, czy może próba stylizacji – trudno powiedzieć. Pewne jest natomiast to, że właśnie w środowisku uniwersyteckim (na imprezie „Dziwki i klerycy”!) Jackson poznaje Kate Bush z blond włosami. To Alice Harbinson, w której zakochuje się bez pamięci i na której chce zrobić dobre wrażenie, ale mu to niestety nie wychodzi. Ludzie śmieją się z niego jak zawsze, co go jednakże nie zniechęca. Na swoje dziewiętnaste urodziny zaprasza Alice na kolacje i nie dostaje kosza! Gruntownie się przygotowuje do randki: odwiedza fryzjera (który pozwala sobie na dość oryginalną stylizację), robi sobie peeling ze zmielonymi pestkami brzoskwiń (nie jest to najszczęśliwszy pomysł, kiedy ma się olbrzymie, ropne i krwawiące zmiany trądzikowe na twarzy), zakłada swe najlepsze ubranie (nie jest niestety ani niewolnikiem mody ani bogaczem, więc możecie sobie wyobrazić, co wybiera…), a co najgorsze - klapą okazuje się także restauracja i samo spotkanie, zakończone rzewnymi łzami jubilata... I mimo, iż strategia, by być jutro jak najmniejszym dupkiem wciąż obowiązuje, to w głowie dojrzewającego Briana pojawia się głębszy problem. Jak sam przyznaje, zaczyna podejrzewać, iż przekonanie, że gdzieś obok istnieje ten mądry, inteligentny, zabawny, miły i dzielny facet, może być błędne. To tak jak z Jeti; jeśli nikt nigdy go nie widział, jak ma uwierzyć, że on w ogóle istnieje? Aby udowodnić wszystkim, że jest jednak inteligentnym romantykiem, który może powalczyć o serce najpiękniejszej studentki, stara się o miejsce w popularnym teleturnieju „Uczelniane Rozgrywki”. Początkowo zostaje jedynie rezerwowym, ale za sprawą choroby jednego z kolegów, wchodzi do drużyny i okazuje się być świetnym zawodnikiem. Niestety, tylko do czasu nagrania programu, podczas którego dochodzi do pewnego incydentu, będącego przysłowiowym gwoździem do trumny… Pech nie opuszcza Briana także w domu rodzinnym. Gdy dowiaduje się, że matka chce wyjść za sąsiada, wujka Desa, i będzie musiał wynieść się z domu, który ma zostać przekształcony w pensjonat, czuje się dość nieswojo, że o utraconym poczuciu bezpieczeństwa nie wspomnę… Z Jacksonem jest też coraz gorzej intelektualnie: pisze kiepskie eseje, nie może się skupić na wykładach (wiele z nich opuszcza), nie potrafi się wypowiedzieć na zajęciach. Odpowiedzialność za to zrzuca na stan zakochania, w jakim się znajduje odkąd ujrzał Alice, ale z czasem dochodzą do głosu kompleksy i wrodzony brak pewności siebie. wtedy wyznaje szczerze, iż: ważne i najbardziej podstawowe rzeczy, takie jak przyjaźń, pogodzenie się ze śmiercią taty albo miłość czy bycie po prostu szczęśliwym, a więc uczciwe, godne i szczęśliwe życie, zdają się całkowicie i kompletnie mnie przerastać. Przychodzi mi do głowy, że wcale nie jestem mądry, że w rzeczywistości jestem bez wątpienia najbardziej ignorancką, kompletnie i beznadziejnie głupią osobą na całym świecie...
Książka Davida Nichollsa (brytyjskiego autora, dobrze znanego polskim czytelnikom za sprawą powieści „Jednego dnia”) to przykład świetnie napisanej komedii, która pod przykrywką lekkości i dużej dawki humoru, przemyca prawdziwe problemy młodych ludzi, wkraczających w dorosły świat, w którym będą się oni musieli zmierzyć nie tylko ze zmianą sposobu nauczania czy prowadzenia zajęć, ale także sztuką znalezienia swego miejsca w grupie, tak, by nie zaniedbać rodziny i starych przyjaciół oraz by zachować wartości, w które wierzyli do tej pory. Ponieważ jest to także czas pierwszych, głębszych miłości i prób odpowiedzenia sobie na pytanie, kim będę w bliskiej przyszłości, muszą się oni na coś zdecydować, nie narażając się przy tym na śmieszność - a to już nie jest takie proste...
Zabawny styl autora, ciekawie prowadzona akcja, wyraziści bohaterowie i dobre tło psychologiczne postaci sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem, często wybuchając śmiechem podczas lektury. Bo choć Brianowi wiedzy odmówić nie można, to fakt, iż pech towarzyszy mu nieustannie, doprowadzi czytelników bez wątpienia do łez. Jeśli chcecie się dowiedzieć, jak zakończyła się historia tego nieszczęśnika i potrzebujecie książki przy której będziecie się dobrze (ale nie prymitywnie) bawić, sięgnijcie koniecznie po „Dobry początek”. O jej poziom nie musicie się martwić – David Nicholls po raz kolejny pokazuje, że historie z czasów studenckich potrafi opowiadać jak nikt inny.
Cytaty za: "Dobry początek", David Nicholls, Wielka Litera, Warszawa 2012.
Ocena 5+/6
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Wielka Litera
Od pewnego czasu mam ochotę na tę ksiażkę na pewno po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńJa chcę tę książkę :). Tak właściwie to mam ochotę na każdą powieść tego autora; mam nadzieję, że wkrótce z którąś z nich się zapoznam :).
OdpowiedzUsuńPolecam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńNa razie nie miałam styczności z twórczością pana Davida Nichollsa ale chyba czas to zmienić !
OdpowiedzUsuńOj, tak! Polecam - myślę, że przypadnie Ci do gustu.
UsuńCzytając Twoją recenzję, przypomniałam sobie sytuacje z życia bohatera, przy których pękałam ze śmiechu. Ta książka zawsze będzie mi się kojarzyć z jacksonem zajadającym się szynką, podczas gdy mama przyjaciółki(zagorzała wegetarianka) świeci tyłkiem przy lodówce.:):):)
OdpowiedzUsuńTak, ta scena rzeczywiście jest niezła :) W ogóle rozbieżności w kwestii wychowania w rodzinie Briana i Alice rodzą wiele zabawnych sytuacji. Nicholls opisał je po mistrzowsku :)
UsuńCiekawie się zapowiada, w szczególności dobre tło psychologiczne mnie interesuje.
OdpowiedzUsuńWidziałam film na jej podstawie. Bardzo fajny. :)
OdpowiedzUsuńJa nie widziałam, ale zobaczę :) Obiecuję ;)
Usuń