Elif Shafak należy do grona moich ulubionych pisarek. Za każdym razem, kiedy biorę do ręki jej książkę, czuję się tak, jakbym umawiała się na spotkanie z najlepszą przyjaciółką. Jej najnowsza powieść „Czterdzieści zasad miłości. Powieść o Rumim” urzekła mnie przepiękną okładką, na którą nie mogłam się napatrzeć. Łączy ona w sobie egzotykę, subtelność, dwa odmienne światy oraz piękno i wrażliwość, których nie sposób odmówić także językowi autorki… Wrażenie zrobiła na mnie oczywiście również sama treść jej najnowszej książki.
Ella Rubinstein ma 40 lat, a od dwudziestu jest żoną Davida, dobrze zarabiającego dentysty, z którym tworzą na pozór szczęśliwy związek, mimo braku głębszego porozumienia duchowego. Mają troje odchowanych dzieci i mieszkają w Northampton w Massachusetts. Ella jest absolwentką anglistyki, ale nigdy nie pracowała w zawodzie. Poświęciła swoje ambicje, by dobrze wychować dzieci i stworzyć dom doskonały. Nie narzeka na swój los, przyjmując wszystko ze stoickim spokojem i nie zastanawiając się nad tym, czy jest szczęśliwa żyjąc tak monotonnie, czy też nie. Ona nigdy nie umiała zmierzyć się z prawdą o tym, że coś umiera lub się kończy: obojętnie, czy chodziło o przyzwyczajenie, etap życia czy małżeństwo. By wprowadzić w swoją nudną egzystencją (liczne zdrady męża, problemy z porozumieniem się z dojrzewającą córką, trud wychowania bliźniąt) odrobinę światła, kobieta zostaje wewnętrzną recenzentką jednej z agencji literackich w Bostonie. Jako pierwszy trafia do niej maszynopis „Słodkiego bluźnierstwa” Aziza Z.Zahary. To powieść o nietuzinkowej więzi pomiędzy Rumim najlepszym poetą i najbardziej czczonym przywódcą duchowym w historii islamu, a Szmsem z Tebrizu, nieznanym i ekscentrycznym derwiszem, zaskakującym niespodziankami i skandalami. Ella zatapia się w lekturze, odsuwając tym samym od siebie własne problemy. Czując ogrom miłości, której nie ma komu ofiarować, decyduje się napisać maila do Zahary, choć nie spodziewa się odpowiedzi. Los szykuje jej jednak ogromną niespodziankę – pisarz niespodziewanie odpisuje. Odtąd życie Elli składa się głównie z oczekiwania na wiadomość od Aziza i czytania jego powieści. To właśnie ona daje jej możliwość przeniesienia się w wiek XIII, gdzie króluje sufizm, uduchowieni derwisze, mądre przypowieści, orientalne klimaty i tytułowe czterdzieści zasad miłości… Życie Amerykanki nabiera tempa, choć ona sama zwalnia, pozwala sobie i swoim bliskim na więcej luzu, zaczyna odnajdywać sens własnej (odmienionej) egzystencji i podejmuje pewne ryzyko. Dotyczy ono oczywiście miłości, bo życie bez [niej] w ogóle się nie liczy. Nie pytaj, jakiej miłości masz poszukiwać, duchowej czy materialnej, boskiej czy ziemskiej, wschodniej czy zachodniej… Jedne podziały prowadzą do kolejnych. Miłość nie zna etykietek i definicji. Jest tym, czym jest – czysta i prosta. Miłość to woda życia…
Przyznaję, iż początkowo nie mogłam się w tę powieść ‘wgryźć’. Motyw książki w książce nigdy nie należał do moich ulubionych, ale mimo początkowych obiekcji okazało się, że Shafak świetnie sobie z nim poradziła, bo "Czterdzieści zasad miłości" jest bardzo dobrze skonstruowane (a te rozdziały rozpoczynające się tą samą literą są niczym różyczka na torcie!). Autorka stworzyła przyjemny, pachnący orientem klimat, w którym z przyjemnością przechadzałam się po uliczkach Anatolii razem z Rumim, Szamsem z Tebrizu, Różą Pustyni, Opojem Sulejmanem i innymi, chłonąc ich mądrość, wrażliwość na Boga i drugiego człowieka oraz hart ducha. Połączenie zachodniej kultury z tą z Bliskiego Wschodu, próba 'uzdrowienia' Elli i ukazania jej właściwej drogi zgodnej z sufickimi mądrościami, czy zwycięstwo prawdziwego uczucia, oto główne treści tej powieści. I choć nie jest to z pewnością najlepsza książka tej uznanej tureckiej autorki, to warto po nią sięgnąć choćby po to, by poznać dwie wybitne postaci z trzynastego wieku, podejrzeć jak budowali wzajemną przyjaźń i jak była ona solą w oku im współczesnych. To także dobra okazja, by się przekonać, że religia Mahometa niesie ze sobą pokój, miłość i mądrość. Przecież niezależnie od naszego wyznania, naszą wiarą jest religia miłości. Wszystkich nas łączy łańcuch serc. Kiedy jedno z ogniw się zrywa, gdzie indziej powstaje nowe… Subtelnie, mądrze (choć momentami może nazbyt banalnie), klimatycznie i orientalnie - z całą pewnością intrygująco. Warto.
Ella Rubinstein ma 40 lat, a od dwudziestu jest żoną Davida, dobrze zarabiającego dentysty, z którym tworzą na pozór szczęśliwy związek, mimo braku głębszego porozumienia duchowego. Mają troje odchowanych dzieci i mieszkają w Northampton w Massachusetts. Ella jest absolwentką anglistyki, ale nigdy nie pracowała w zawodzie. Poświęciła swoje ambicje, by dobrze wychować dzieci i stworzyć dom doskonały. Nie narzeka na swój los, przyjmując wszystko ze stoickim spokojem i nie zastanawiając się nad tym, czy jest szczęśliwa żyjąc tak monotonnie, czy też nie. Ona nigdy nie umiała zmierzyć się z prawdą o tym, że coś umiera lub się kończy: obojętnie, czy chodziło o przyzwyczajenie, etap życia czy małżeństwo. By wprowadzić w swoją nudną egzystencją (liczne zdrady męża, problemy z porozumieniem się z dojrzewającą córką, trud wychowania bliźniąt) odrobinę światła, kobieta zostaje wewnętrzną recenzentką jednej z agencji literackich w Bostonie. Jako pierwszy trafia do niej maszynopis „Słodkiego bluźnierstwa” Aziza Z.Zahary. To powieść o nietuzinkowej więzi pomiędzy Rumim najlepszym poetą i najbardziej czczonym przywódcą duchowym w historii islamu, a Szmsem z Tebrizu, nieznanym i ekscentrycznym derwiszem, zaskakującym niespodziankami i skandalami. Ella zatapia się w lekturze, odsuwając tym samym od siebie własne problemy. Czując ogrom miłości, której nie ma komu ofiarować, decyduje się napisać maila do Zahary, choć nie spodziewa się odpowiedzi. Los szykuje jej jednak ogromną niespodziankę – pisarz niespodziewanie odpisuje. Odtąd życie Elli składa się głównie z oczekiwania na wiadomość od Aziza i czytania jego powieści. To właśnie ona daje jej możliwość przeniesienia się w wiek XIII, gdzie króluje sufizm, uduchowieni derwisze, mądre przypowieści, orientalne klimaty i tytułowe czterdzieści zasad miłości… Życie Amerykanki nabiera tempa, choć ona sama zwalnia, pozwala sobie i swoim bliskim na więcej luzu, zaczyna odnajdywać sens własnej (odmienionej) egzystencji i podejmuje pewne ryzyko. Dotyczy ono oczywiście miłości, bo życie bez [niej] w ogóle się nie liczy. Nie pytaj, jakiej miłości masz poszukiwać, duchowej czy materialnej, boskiej czy ziemskiej, wschodniej czy zachodniej… Jedne podziały prowadzą do kolejnych. Miłość nie zna etykietek i definicji. Jest tym, czym jest – czysta i prosta. Miłość to woda życia…
Przyznaję, iż początkowo nie mogłam się w tę powieść ‘wgryźć’. Motyw książki w książce nigdy nie należał do moich ulubionych, ale mimo początkowych obiekcji okazało się, że Shafak świetnie sobie z nim poradziła, bo "Czterdzieści zasad miłości" jest bardzo dobrze skonstruowane (a te rozdziały rozpoczynające się tą samą literą są niczym różyczka na torcie!). Autorka stworzyła przyjemny, pachnący orientem klimat, w którym z przyjemnością przechadzałam się po uliczkach Anatolii razem z Rumim, Szamsem z Tebrizu, Różą Pustyni, Opojem Sulejmanem i innymi, chłonąc ich mądrość, wrażliwość na Boga i drugiego człowieka oraz hart ducha. Połączenie zachodniej kultury z tą z Bliskiego Wschodu, próba 'uzdrowienia' Elli i ukazania jej właściwej drogi zgodnej z sufickimi mądrościami, czy zwycięstwo prawdziwego uczucia, oto główne treści tej powieści. I choć nie jest to z pewnością najlepsza książka tej uznanej tureckiej autorki, to warto po nią sięgnąć choćby po to, by poznać dwie wybitne postaci z trzynastego wieku, podejrzeć jak budowali wzajemną przyjaźń i jak była ona solą w oku im współczesnych. To także dobra okazja, by się przekonać, że religia Mahometa niesie ze sobą pokój, miłość i mądrość. Przecież niezależnie od naszego wyznania, naszą wiarą jest religia miłości. Wszystkich nas łączy łańcuch serc. Kiedy jedno z ogniw się zrywa, gdzie indziej powstaje nowe… Subtelnie, mądrze (choć momentami może nazbyt banalnie), klimatycznie i orientalnie - z całą pewnością intrygująco. Warto.
Cytaty za: „Czterdziesci zasad miłości. Powieść o Rumim”, Elif Shafak, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012.
Ocena 5/6
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Księgarni Gandalf i tradycyjnie polecam ich bogatą ofertę
Świetna książka! Zrobiła na mnie świetne wrażenie:)
OdpowiedzUsuńPolecam Ci całą twórczość Elif Shafak :) pozdrawiam!
UsuńPiękna okładka:) Może też pięknie napisana, ale na razie mam dosyć kultury wschodu. Zdecydowanie preferuje naszą cywilizację i kulturę wyrosłą na chrześcijaństwie. Co też nie oznacza że sama Safak mnie nie intryguje i choć jedną z jej książek muszę przeczytać. Kiedyś przeczytam, ale czy to będzie ta? Chyba nie.
OdpowiedzUsuńWszystkie książki Shafak są piękne, Wydawnictwo Literackie zadbało, by nasyciły się również nasze oczy, anie tylko umysł twórczością tej tureckiej pisarki. Warto ją poznać, pisze naprawdę pięknie.
UsuńAch i och! Jak dobrze, ze trafiłam na Twoją recenzję. Niedawno skończyłam "Pchli Pałac" Shafak i jestem pod ogromnym wrażeniem kunsztu tej autorki. :) Mam ochotę połknąć wszystkie jej książki i to czym prędzej. Zazdroszczę Ci tej pozycji! :)
OdpowiedzUsuńJa też mam zawsze wielki apetyt na jej publikacje mimo, iż nie jestem zagorzałą zwolenniczką literatury znad Bosforu. To wyjątkowa autorka, bardzo ją lubię i widzę, że nie jestem jedyna :)
UsuńNiedawno skończyłam czytać "Czterdzieści zasad miłości" i jestem zaintrygowana twórczością Shafak. Zgadzam się jednak, że w niektórych momentach książka ta ocierała się o banał i zbytnią ckliwość - za dużo miłości w miłości. Poza tym, nie mam uwag!:)
OdpowiedzUsuń