czwartek, 9 sierpnia 2012

Drugi oddech - Philippe Pozzo di Borgo

Do książek dotyczących osób niepełnosprawnych sięgamy rzadziej. Podchodzimy do nich z większą nieufnością, często wybierając lżejsze tematy. Bez wątpienia są one obciążone pewnym ryzykiem. Istnieje obawa, że będą miały jedynie na celu ostrzeżenie innych przed jakimś niebezpieczeństwem (będzie zatem zbyt dydaktycznie), że będą budziły jedynie litość (nudno), że są pisane by wyrzucić z siebie złość i poczucie niesprawiedliwości (fala pretensji mogłaby wtedy skutecznie zalać czytelnika i zniechęcić go do dalszej lektury), lub że służą jedynie promocji własnej osoby (czy to aby wypada?). Z książką Philippe Pozzo di Borgo „Drugi oddech” jest inaczej. Po pierwsze, dlatego, że autor nie skupia się jedynie na własnym kalectwie, ani nie robi z siebie ofiary. Po drugie, dlatego, że ukazuje nam oblicze pięknej przyjaźni między nim, bogatym arystokratą, a wątpliwej reputacji Algierczykiem. A po trzecie, dlatego, że na podstawie tej powieści powstał przepiękny film p.t. „Nietykalni”, który zaskarbił sobie rzesze fanów na całym świecie. To nie przesada - „Drugi oddech” to po prostu książka wyjątkowa, podobnie jak jej autor.

42-letni Philippe Pozzo di Borgo 23 czerwca 1993 roku traci niemal wszystko za sprawą wypadku na paralotni. Jego barwne życie zmienia się drastycznie, gdy staje się tetraplegikiem, całkowicie sparaliżowanym i uzależnionym od pomocy innych. Odleżyny, godziny patrzenia w sufit, wszechogarniająca cisza, ciąg załamań i poniżeń, krzyki, zwierzenia, oto jego nowy świat. Nie ma już przystojnego, pewnego siebie mężczyzny i przekonanego o własnej nieśmiertelności biznesmena. Ale to nie oznacza, że Philippe się poddał. Nie utyskuje na swój los, nie narzeka i nie chce ze sobą skończyć. Wręcz przeciwnie - widzi dobre strony swojej nowej rzeczywistości. Świadczą o tym słowa: „Wolę bogactwo swojego obecnego losu od bogactwa mojej klasy społecznej: mam wrażenie, że żyję bardziej intensywnie, nareszcie stałem się człowiekiem”. Dużo wspomina - własne dzieciństwo i młodość, opływające w dostatek i sukcesy, beztrosko spędzane wśród członków swej arystokratycznej rodziny. Z największą jednak czułością mówi o swej ukochanej żonie Beatrice. Jacy byli szczęśliwi, kiedy studiowali na wydziale prawa i nauk ekonomicznych w Rheims, jak cierpieli, gdy Bea kilkukrotnie traciła dzieci i jaką mieli nadzieję, kiedy zdecydowali się na adopcję. Przypomina sobie, jak dowiedział się o tym, że żona ma raka czerwonych krwinek, jak cudownie przeżyła 6 zatorów płucnych i jak cierpliwie spędziła cały rok w szpitalu. Potem zaś dochodzi do tego najtrudniejszego wydarzenia: śmierci Beatrice 3 maja 1996, w trzy lata po jego wypadku. To właśnie te wspomnienia dają mu siłę. Mówi o swoim bólu, ogromnej tęsknocie za najdroższą żoną, co pozwala zapomnieć o własnym kalectwie, samotności i smutku. I choć powracają do niego piękne wspomnienia, to cierpienie pozostaje, bo Bea była dla niego wszystkim. Wsparcie i pomoc ma przynieść Abdel, energiczny Algierczyk, mający na swoim koncie pobyt w więzieniu, liczne podrywy i kradzieże. Zjawia się w domu Philippe w odpowiedzi na ogłoszenie z urzędu pracy. Mimo, iż jest skory do bójki, zasypia za kierownicą, powoduje wypadki i ma wiele innych przywar, staje się dla swego pracodawcy mocą i nadzieją, bo dzięki niemu świat sparaliżowanego arystokraty staje się bardziej otwarty, zdecydowanie bardziej przyjazny i mniej skostniały. No i pojawiają się w nim nawet kobiety…

W „Drugim oddechu” widać nadzieję, mimo iż stosunkowo dużo w nim bólu i smutku. Jest tu także ogrom wiary w lepsze jutro, nieustannej siły oraz pasji, mimo przewagi przeciwności losu. Philippe kocha życie, choć nie jest ono doskonałe i bezbolesne. Książka urzeka swoim autentyzmem, nieskrywaną szczerością i całą gamą emocji, mimo chaosu, jaki się do niej wkrada za sprawą wielu retrospekcji. To historia osoby niepełnosprawnej, świadomej swej kruchości, będąca jednakże doskonałym, niezwykle osobistym świadectwem optymizmu, które ukazuje właściwe przeżywanie choroby i cierpienia. Bez wielkich słów, przesady, w cichości serca, z wielką wrażliwością na piękno otaczającego świata i w zgodzie z cytatem zaczerpniętym od Marka Aureliusza, który stał się dewizą Philippe: „Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Daj mi siłę, bym zmieniał to, co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego.” Obyśmy więcej mieli takich książek, które nas - zdrowych uczą pokory i obcowania z cierpieniem, a niepełnosprawnym niosą nadzieję, bo ich życie także może być dobre i spełnione mimo kalectwa.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B.

9 komentarzy :

  1. To właśnie ten brak patosu i wielkich słów urzekł mnie w tej książce - szczerej i prawdziwej do bólu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Ja miałam wrażenie, że Philippe opowiada nie o sobie, jako człowieku całkowicie sparaliżowanym, ale o kimś innym. Jakby jego kalectwo nie miało znaczenia, a najważniejsza była Bea.

      Usuń
  2. Wzruszyłam się już za sprawą Twojej recenzji, koniecznie muszę dorwać tę książkę. Takiej prawdziwej i poruszającej lektury mi trzeba!
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo chcę tę książkę przeczytać, chociaż o jej istnieniu dowiedziałam się dopiero dzięki ekranizacji. Tematyka niełatwa, ale na pewno warto tę historię poznać. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Widziałam film! Był genialny! Nie wiedziałam, że jest on ekranizacją książki. Koniecznie muszę sięgnąć po pierwowzór.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oprócz "Drugiego oddechu" pisanego z perspektywy sparaliżowanego Philippe, jest jeszcze książka "Odmieniłeś moje życie" pisana razem przez Pozzo di Borgo i Abdela Sellou. Polecam!

      Usuń
  5. Dla mnie przede wszystkim to była bardzo smutna książka. Odezwała się moją nadmierna skłonność do empatii i myśl, że ja bym dawno się załamała i nie mogłabym t a k żyć. Wielki podziw dla tego człowieka, jest wielki. Mam nadzieje, że książka da nadzieje i wiarę inny tetraplegikom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też chyba nie dałabym rady :( Zdecydowanie Philippe należy do wielkich, ale myślę, że część tej jego wielkiej odwagi przypisać należy Abdelowi, który dał mu siłę i nadzieję, kiedy nadchodził kryzys... Jestem pewna, że książka może pomóc osobom niepełnosprawnym uwierzyć, że można żyć szczęśliwie mimo ogromu nieszczęścia, jakiego doświadczają na co dzień. Pozdrawiam!

      Usuń