Lubię literaturę polską. Sięgam nie tylko po książki znanych autorów, ale także po nazwiska całkiem mi obce. I choć niekiedy zdarzają mi się rozczarowania, to jest ich zdecydowanie mniej niż tych miłych chwil spędzonych w towarzystwie ciekawych bohaterów, mądrych historii skreślonych na kartach powieści naszych inteligentnych, rodzimych twórców. Takie właśnie było moje spotkanie z panem Arturem Danielem Liskowackim: prozaikiem, poetą, eseistą i autorem słuchowisk radiowych oraz utworów dla dzieci, publicystą i krytykiem teatralnym.
Tytułowy Murzynek B. (B jak... Bambus? Bohater? Bambo?) mieszka w jednym z większych miast P. (wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują na Polskę i Szczecin jako miejsce akcji). Jest w trudnym okresie dojrzewania, budowania swojej tożsamości i odpowiadania sobie na pytania: kim jestem, skąd pochodzę i dokąd zmierzam. W jego przypadku jest to jednakże trudniejsze niż w środowisku jego rówieśników, bo skóra B. ma ciemny kolor, co sprawia iż oczy wielu zwrócone są właśnie na niego... Jak sam przyznaje: "Murzynów widzi każdy. Oczywiście, z wyjątkiem Murzynów. On widzą jedynie to, że inni ich widzą". Jego matka, Barba, jest Polką, zaś ojciec-Anthony Onouora pochodzi z Afryki (kontakt z synem ogranicza się do sporadycznych telefonów kilka razy w roku, z których i tak nic nie wynika). Murzynek B. ma jednego przyjaciela - Macieja Maja (nazywanego Majem) i praktycznie na tym kończy się jego życie towarzyskie. Trudno się dziwić, iż jest zakompleksiony, przewrażliwiony i zastraszony skoro od najmłodszych lat doświadcza wielu przykrości wynikających z odmiennego koloru skóry. W przedszkolu dzieci nie chcą go trzymać za rękę, w szkole kolega ma psa o imieniu Murzyn, pan od wuefu mianuje go następcą Olisadebe, a koledzy na boisku wołają na niego Kali albo Wal Sie Bubu. Będąc na wycieczce szkolnej w muzeum na Wałach Chrobrego, ogląda rekonstrukcję wioski z afrykańską chatą i otrzymuje propozycję, by do niej wszedł, by klasa mogła zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie z jakże adekwatnym 'eksponatem'! Na ulicy słyszy dowcipy o Murzynach, spotyka policjantów-rasistów i chuliganów, ostrzegających go, by nie zbliżał się do białych kobiet. Wciąż prześladuje go paniczny strach, że go gonią, że obserwują, że bić będą na każdym kroku... By być zawsze gotowym do ucieczki, nie spożywa alkoholu. Nie jada także bananów i nie pija mleka (w dzieciństwie wylewał je do babcinej doniczki z kwiatkiem). Próbując odnaleźć siebie w tym nieprzychylnym mu świecie, szuka swych korzeni, przygląda się sobie i swoim przodkom, próbuje dogłębnie zrozumieć siebie. No i znajduje - dowiaduje się, że oprócz tego iż jest Murzynem, jest także Żydem, czyli w jego języku Mużydem. Czy może być gorzej?
Struktura powieści jest skomplikowana: liczne przeskoki z jednego do drugiego wydarzenia w życiu Murzynka B., urwane wątki, notatki i dygresje na różnorodne tematy spisane przez samego bohatera, odważny (niepozbawiony wulgaryzmu) język, momentami przechodzący w młodzieżowy slang, grę słowem, pełną literackich nawiązań i kulturowych cytatów (np. "Dlaczego czarne, czarna rozpacz, czarny poniedziałek na giełdzie, czarna owca, czarna polewka (co to musiało być za gówno), czarna magia, czarny humor? Pytanie, co Murzyn ma najbardziej białego? Odpowiedź: pana"), czyli totalny miszmasz trudny do ogarnięcia. Ale właśnie z tego chaosu słów i natłoku zdarzeń wyłania się pełen obraz naszej polskiej rzeczywistości, w której tak chętnie dyskutuje się o dyskryminacji, ale nic się z nią nie robi, gdzie stereotypy świecą triumfy, a na szydzenie z drugiego człowieka dostaje się milczące przyzwolenie...
Proza Liskowackiego przesycona jest mocnymi słowami i dobitną treścią, bo "Murzynek B." nie jest lekturą lekką, ale trudną, bolesną, gorzką i uświadamiającą wiele nam, Polakom. Warto zaznaczyć, że kolejne rozdziały książki rozpoczynają poszczególne zdania z wierszyka Juliana Tuwima "Bambo". Mimo iż całość dotyczy Czarnego, czy jak kto woli Murzyna, Niggera, niewolnika (wszystkie określenia pochodzą od autora) to nie miejmy złudzeń - Liskowacki pod czarnym kolorem skóry ukrywa także inne, napiętnowane w naszym kraju i poza nim odmienności... Chce nas leczyć z ksenofobii, piętnuje rasizm, ale i pokazuje, że każdy z nas w dowolnej chwili i miejscu może się stać 'obcym' i być narażonym na podobne 'represje'. Może stać się Murzynkiem B. niezależnie od tego, ile pigmentu ma w swojej skórze...
Jeśli macie ochotę na błyskotliwą, ironiczną, bardzo inteligentną, napisaną żywym językiem, naznaczoną trudną, nielinearną, aczkolwiek konsekwentnie prowadzoną narracją, powieść, traktującą o sprawach ponadczasowych, nieobcych żadnemu człowiekowi niezależnie od koloru skóry, wyznania, czy poglądów politycznych to "Murzynek B." jest tą właściwą lekturą, której warto poświęcić trochę czasu...
Tytułowy Murzynek B. (B jak... Bambus? Bohater? Bambo?) mieszka w jednym z większych miast P. (wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują na Polskę i Szczecin jako miejsce akcji). Jest w trudnym okresie dojrzewania, budowania swojej tożsamości i odpowiadania sobie na pytania: kim jestem, skąd pochodzę i dokąd zmierzam. W jego przypadku jest to jednakże trudniejsze niż w środowisku jego rówieśników, bo skóra B. ma ciemny kolor, co sprawia iż oczy wielu zwrócone są właśnie na niego... Jak sam przyznaje: "Murzynów widzi każdy. Oczywiście, z wyjątkiem Murzynów. On widzą jedynie to, że inni ich widzą". Jego matka, Barba, jest Polką, zaś ojciec-Anthony Onouora pochodzi z Afryki (kontakt z synem ogranicza się do sporadycznych telefonów kilka razy w roku, z których i tak nic nie wynika). Murzynek B. ma jednego przyjaciela - Macieja Maja (nazywanego Majem) i praktycznie na tym kończy się jego życie towarzyskie. Trudno się dziwić, iż jest zakompleksiony, przewrażliwiony i zastraszony skoro od najmłodszych lat doświadcza wielu przykrości wynikających z odmiennego koloru skóry. W przedszkolu dzieci nie chcą go trzymać za rękę, w szkole kolega ma psa o imieniu Murzyn, pan od wuefu mianuje go następcą Olisadebe, a koledzy na boisku wołają na niego Kali albo Wal Sie Bubu. Będąc na wycieczce szkolnej w muzeum na Wałach Chrobrego, ogląda rekonstrukcję wioski z afrykańską chatą i otrzymuje propozycję, by do niej wszedł, by klasa mogła zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie z jakże adekwatnym 'eksponatem'! Na ulicy słyszy dowcipy o Murzynach, spotyka policjantów-rasistów i chuliganów, ostrzegających go, by nie zbliżał się do białych kobiet. Wciąż prześladuje go paniczny strach, że go gonią, że obserwują, że bić będą na każdym kroku... By być zawsze gotowym do ucieczki, nie spożywa alkoholu. Nie jada także bananów i nie pija mleka (w dzieciństwie wylewał je do babcinej doniczki z kwiatkiem). Próbując odnaleźć siebie w tym nieprzychylnym mu świecie, szuka swych korzeni, przygląda się sobie i swoim przodkom, próbuje dogłębnie zrozumieć siebie. No i znajduje - dowiaduje się, że oprócz tego iż jest Murzynem, jest także Żydem, czyli w jego języku Mużydem. Czy może być gorzej?
Struktura powieści jest skomplikowana: liczne przeskoki z jednego do drugiego wydarzenia w życiu Murzynka B., urwane wątki, notatki i dygresje na różnorodne tematy spisane przez samego bohatera, odważny (niepozbawiony wulgaryzmu) język, momentami przechodzący w młodzieżowy slang, grę słowem, pełną literackich nawiązań i kulturowych cytatów (np. "Dlaczego czarne, czarna rozpacz, czarny poniedziałek na giełdzie, czarna owca, czarna polewka (co to musiało być za gówno), czarna magia, czarny humor? Pytanie, co Murzyn ma najbardziej białego? Odpowiedź: pana"), czyli totalny miszmasz trudny do ogarnięcia. Ale właśnie z tego chaosu słów i natłoku zdarzeń wyłania się pełen obraz naszej polskiej rzeczywistości, w której tak chętnie dyskutuje się o dyskryminacji, ale nic się z nią nie robi, gdzie stereotypy świecą triumfy, a na szydzenie z drugiego człowieka dostaje się milczące przyzwolenie...
Proza Liskowackiego przesycona jest mocnymi słowami i dobitną treścią, bo "Murzynek B." nie jest lekturą lekką, ale trudną, bolesną, gorzką i uświadamiającą wiele nam, Polakom. Warto zaznaczyć, że kolejne rozdziały książki rozpoczynają poszczególne zdania z wierszyka Juliana Tuwima "Bambo". Mimo iż całość dotyczy Czarnego, czy jak kto woli Murzyna, Niggera, niewolnika (wszystkie określenia pochodzą od autora) to nie miejmy złudzeń - Liskowacki pod czarnym kolorem skóry ukrywa także inne, napiętnowane w naszym kraju i poza nim odmienności... Chce nas leczyć z ksenofobii, piętnuje rasizm, ale i pokazuje, że każdy z nas w dowolnej chwili i miejscu może się stać 'obcym' i być narażonym na podobne 'represje'. Może stać się Murzynkiem B. niezależnie od tego, ile pigmentu ma w swojej skórze...
Jeśli macie ochotę na błyskotliwą, ironiczną, bardzo inteligentną, napisaną żywym językiem, naznaczoną trudną, nielinearną, aczkolwiek konsekwentnie prowadzoną narracją, powieść, traktującą o sprawach ponadczasowych, nieobcych żadnemu człowiekowi niezależnie od koloru skóry, wyznania, czy poglądów politycznych to "Murzynek B." jest tą właściwą lekturą, której warto poświęcić trochę czasu...
Ocena 5/6
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B. oraz portalowi Sztukater.pl
Nie czytałam, ale czuję się zachęcona:))
OdpowiedzUsuńJa też często sięgam po naszych autorów. Czasami można znaleźć prawdziwe perełki wśród nich.
OdpowiedzUsuń