"Make peace, not war". Czym jest w dzisiejszym świecie to hasło? Zwykłym hippisowskim sloganem? Niewiele wartym okrzykiem podnoszonym na różnego rodzaju demonstracjach? Pustym frazesem? A czym jest książka Tiziano Terzani "Listy przeciwko wojnie"? Odpowiedź brzmi: Całkowitym przeciwieństwem wymienionych wyżej określeń...
Tiziano Terzani nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Ten wybitny włoski reporter, pisarz i podróżnik był jednym z najlepszych dziennikarzy naszych czasów oraz wielkim humanistą. To nieprzynależący do żadnej religii, kościoła, organizacji partyjnej, trzymający się z dala od władzy mędrzec i autorytet dla wielu. Napisana w roku 2002, a wydana przez wydawnictwo W.A.B. w tym roku, książka "Listy przeciwko wojnie" przez lata była ignorowana przez wydawców na całym świecie. I wcale się temu nie dziwię... Bo Tiziano Terzani jest jak zawsze prawdziwy i szczery do bólu - krytykuje, wytyka błędy, odkłamuje rzeczywistość. Ale przede wszystkim zachęca do otwarcia na inną kulturę, jej akceptację i dostrzeżenie faktu, że po drugiej stronie barykady stoi człowiek. Taki sam jak ja i Ty. Dla niektórych to fakt wyjątkowo niewygodny.
Na książkę składa się 7 listów pisanych w trakcie długiej podróży autora po świecie oraz wprowadzenie w tematykę książki. Punktem wyjścia jest 11.września, będący początkiem nowej wojny dla większości, a dla autora dobrym czasem na zweryfikowanie swojej postawy, na własny rachunek sumienia, a w jego konsekwencji także na zmiany postawy w obliczu tej tragedii. Książka ma za zadanie ukazać prawdę, wywołać dyskusję, która otwiera nam oczy i pozwala być bardziej świadomym tego, co dzieje się na naszych oczach i jak jest to przedstawiane. Opisując różne przykłady rozgrywek wojennych z Kwety, Kabulu, Delhi czy Peszawaru, Terzani ukazuje nam, jak ważne jest, by ogarniać cały świat, a nie tylko jego fragment dostrzegalny z naszego (rodzimego) punktu widzenia. W tej ocenie wielką rolę spełniają dziś dziennikarze, którzy nieprawdziwymi informacjami często wzbudzają niepotrzebne emocje. Niekiedy przedstawiana przez nich 'prawda' przypomina matrioszkę: po otwarciu jednej, znajdujemy drugą, mniejszą, i kolejną, aż zostaje tylko maleńkie ziarno. Jakże to dalekie od tego, co przedstawiał całym sobą Tiziano Terzani!
Włoski podróżnik próbuje odkłamać fakty serwowane nam przez Amerykę (która prowokuje większość wojen na świecie), bezboleśnie obnażając trudną do przyjęcia prawdę. Tam wszystko kręci się wokół ropy, a połączenie interesów przemysłu naftowego i wojennego wytycza kierunek polityki tegoż kraju. Wspomina także o jego mieszkańcach, będących ofiarami prania mózgu: wszyscy myślą i robią tam dokładnie to samo. Co gorsze, są przekonani że robią to z własnej woli...
"11 września samobójcy nie zaatakowali Ameryki - zaatakowali amerykańską politykę zagraniczną" (str. 41) i właściwie trudno się temu dziwić, widząc posunięcia Georga Busha i jego rodaków w stosunku do przedstawicieli innych religii. Muzułmanie od dawna pytają, jak przeżyć w zderzeniu z kulturą zachodnią, zachowując przy tym swoją tożsamość. Nie możemy uważać, że tylko MY mamy monopol na dobro i jedynie MY należymy do świata cywilizowanego, ignorując resztę - a tego właśnie dopuszczają się Amerykanie i ich sojusznicy. USA dąży do ICH własnej sprawiedliwości, a nie sprawiedliwości w ogóle. Demonizując wroga, przedstawiają go jako potwora, a nie ukazują jego racji. Organizacje pozarządowe przywożą na tereny wojenne swoją wersję humanitaryzmu, ale nie krzewią idei pojednania i odrzucenia przemocy. Do Centrum Ortopedycznego Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Kabulu, które prowadzi Albert Cairo (tylko on jako jedyny ma tam dwie ręce i dwie nogi!) często przyjeżdżają politycy, by się fotografować na tle nieszczęść ludzkich. Czy nie byłoby ważniejszym, by wprowadzili absolutny zakaz produkcji min? Otwarcie dyskutuje się o torturach oraz dopuszcza się je praktykując na więźniach obcego pochodzenia, by chronić życie Amerykanów. Czyżby oni byli więcej warci niż wszyscy inni? Już Gandhi mówił, iż ważna jest umiejętność wyobrażenia sobie cierpienia innych-odmowa człowieczeństwa wrogowi prowadzi do bestialstwa wszystkich wojen, podczas których udoskonalana wciąż technika zabija z coraz większą mocą. A przecież nienawiść można zwalczyć jedynie miłością! Człowiek musi wreszcie zmienić swoje postępowanie, odrzucić przemoc, odnaleźć pokój w sobie, by znaleźć go gdzie indziej.
Pamiętajmy, że równowaga została zaburzona: "Zdeptaliśmy Ziemię, skaziliśmy rzeki i jeziora, wycięliśmy całe połacie lasów i zmieniliśmy w piekło życie zwierząt, z wyjątkiem tych niewielu, które nazywamy przyjaciółmi i które rozpieszczamy dopóty, dopóki służą nam jako namiastka towarzystwa ludzi." (str. 166) Kiedy nadejdzie dla nas czas opamiętania? Materializm, pieniądze, sukces i korzyści osobiste, to kryteria oceny we współczesnym świecie, ale to nie jest dobry kierunek. To ślepa uliczka. Musimy być bardziej świadomi, częściej myśleć samodzielnie, a nie przyjmować jedynie ugładzoną papkę przygotowaną przez stronnicze media. Terzani woła: "Uratujmy się", a ja powtarzam jego słowa, będąc jedynie jego gorącą zwolenniczką. Jeszcze jest czas...
Ocena 5+/6
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B.Tiziano Terzani nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Ten wybitny włoski reporter, pisarz i podróżnik był jednym z najlepszych dziennikarzy naszych czasów oraz wielkim humanistą. To nieprzynależący do żadnej religii, kościoła, organizacji partyjnej, trzymający się z dala od władzy mędrzec i autorytet dla wielu. Napisana w roku 2002, a wydana przez wydawnictwo W.A.B. w tym roku, książka "Listy przeciwko wojnie" przez lata była ignorowana przez wydawców na całym świecie. I wcale się temu nie dziwię... Bo Tiziano Terzani jest jak zawsze prawdziwy i szczery do bólu - krytykuje, wytyka błędy, odkłamuje rzeczywistość. Ale przede wszystkim zachęca do otwarcia na inną kulturę, jej akceptację i dostrzeżenie faktu, że po drugiej stronie barykady stoi człowiek. Taki sam jak ja i Ty. Dla niektórych to fakt wyjątkowo niewygodny.
Na książkę składa się 7 listów pisanych w trakcie długiej podróży autora po świecie oraz wprowadzenie w tematykę książki. Punktem wyjścia jest 11.września, będący początkiem nowej wojny dla większości, a dla autora dobrym czasem na zweryfikowanie swojej postawy, na własny rachunek sumienia, a w jego konsekwencji także na zmiany postawy w obliczu tej tragedii. Książka ma za zadanie ukazać prawdę, wywołać dyskusję, która otwiera nam oczy i pozwala być bardziej świadomym tego, co dzieje się na naszych oczach i jak jest to przedstawiane. Opisując różne przykłady rozgrywek wojennych z Kwety, Kabulu, Delhi czy Peszawaru, Terzani ukazuje nam, jak ważne jest, by ogarniać cały świat, a nie tylko jego fragment dostrzegalny z naszego (rodzimego) punktu widzenia. W tej ocenie wielką rolę spełniają dziś dziennikarze, którzy nieprawdziwymi informacjami często wzbudzają niepotrzebne emocje. Niekiedy przedstawiana przez nich 'prawda' przypomina matrioszkę: po otwarciu jednej, znajdujemy drugą, mniejszą, i kolejną, aż zostaje tylko maleńkie ziarno. Jakże to dalekie od tego, co przedstawiał całym sobą Tiziano Terzani!
Włoski podróżnik próbuje odkłamać fakty serwowane nam przez Amerykę (która prowokuje większość wojen na świecie), bezboleśnie obnażając trudną do przyjęcia prawdę. Tam wszystko kręci się wokół ropy, a połączenie interesów przemysłu naftowego i wojennego wytycza kierunek polityki tegoż kraju. Wspomina także o jego mieszkańcach, będących ofiarami prania mózgu: wszyscy myślą i robią tam dokładnie to samo. Co gorsze, są przekonani że robią to z własnej woli...
"11 września samobójcy nie zaatakowali Ameryki - zaatakowali amerykańską politykę zagraniczną" (str. 41) i właściwie trudno się temu dziwić, widząc posunięcia Georga Busha i jego rodaków w stosunku do przedstawicieli innych religii. Muzułmanie od dawna pytają, jak przeżyć w zderzeniu z kulturą zachodnią, zachowując przy tym swoją tożsamość. Nie możemy uważać, że tylko MY mamy monopol na dobro i jedynie MY należymy do świata cywilizowanego, ignorując resztę - a tego właśnie dopuszczają się Amerykanie i ich sojusznicy. USA dąży do ICH własnej sprawiedliwości, a nie sprawiedliwości w ogóle. Demonizując wroga, przedstawiają go jako potwora, a nie ukazują jego racji. Organizacje pozarządowe przywożą na tereny wojenne swoją wersję humanitaryzmu, ale nie krzewią idei pojednania i odrzucenia przemocy. Do Centrum Ortopedycznego Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Kabulu, które prowadzi Albert Cairo (tylko on jako jedyny ma tam dwie ręce i dwie nogi!) często przyjeżdżają politycy, by się fotografować na tle nieszczęść ludzkich. Czy nie byłoby ważniejszym, by wprowadzili absolutny zakaz produkcji min? Otwarcie dyskutuje się o torturach oraz dopuszcza się je praktykując na więźniach obcego pochodzenia, by chronić życie Amerykanów. Czyżby oni byli więcej warci niż wszyscy inni? Już Gandhi mówił, iż ważna jest umiejętność wyobrażenia sobie cierpienia innych-odmowa człowieczeństwa wrogowi prowadzi do bestialstwa wszystkich wojen, podczas których udoskonalana wciąż technika zabija z coraz większą mocą. A przecież nienawiść można zwalczyć jedynie miłością! Człowiek musi wreszcie zmienić swoje postępowanie, odrzucić przemoc, odnaleźć pokój w sobie, by znaleźć go gdzie indziej.
Pamiętajmy, że równowaga została zaburzona: "Zdeptaliśmy Ziemię, skaziliśmy rzeki i jeziora, wycięliśmy całe połacie lasów i zmieniliśmy w piekło życie zwierząt, z wyjątkiem tych niewielu, które nazywamy przyjaciółmi i które rozpieszczamy dopóty, dopóki służą nam jako namiastka towarzystwa ludzi." (str. 166) Kiedy nadejdzie dla nas czas opamiętania? Materializm, pieniądze, sukces i korzyści osobiste, to kryteria oceny we współczesnym świecie, ale to nie jest dobry kierunek. To ślepa uliczka. Musimy być bardziej świadomi, częściej myśleć samodzielnie, a nie przyjmować jedynie ugładzoną papkę przygotowaną przez stronnicze media. Terzani woła: "Uratujmy się", a ja powtarzam jego słowa, będąc jedynie jego gorącą zwolenniczką. Jeszcze jest czas...
Ocena 5+/6
Wszystkie cytaty pochodzą z książki "Listy przeciwko wojnie", W.A.B. 2012.
Współczesny świat jest pod każdym względem nie do pojęcia. Mam z tym coraz większy problem:(
OdpowiedzUsuńTo prawda. Łatwiej chyba żyć w nieświadomości (co pewnie jest wbrew Terziniemu). Kiedy wie się za dużo i nie ma się wpływu na sprawy najwyższej rangi, smutek jest większy...
UsuńNaprawdę są jeszcze tacy ludzie? Chwała Bogu! Koniecznie muszę przeczytać:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Już nie ma - Terazni umarł w 2004 roku. Ale czytać go warto, bo nie ma w dzisiejszych czasach wielu osób jego pokroju...
UsuńNie zastanawiałam się nigdy nad tą książką, ale dzięki twojej recenzji doszłam do wniosku, że jest warta przeczytania.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Cię zachęciłam. Warto przeczytać, by spojrzeć na pewne 'oczywiste oczywistości' z zupełnie innej, szerokiej perspektywy. Pozdrawiam!
UsuńBardzo zainteresowała mnie ta książka.
OdpowiedzUsuń