Setna rocznica urodzin księdza Jana Twardowskiego to dobry moment na wszelkie podsumowania, wspomnienia, konferencje, dyskusje, wydarzenia artystyczne, edukacyjne i popularnonaukowe, a także publikacje literackie. Do tych ostatnich zalicza się bez wątpienia wyjątkowa książka „Blisko ziemi, blisko nieba. Ksiądz Jan Twardowski we wspomnieniach” Beaty, Iwony i Krzysztofa Demskich. To zapis rozmów, jakie autorzy odbyli z osobami znającymi ‘Księdza Jana od Biedronki’ i okrasili je wyjątkowymi, wcześniej nigdzie niepublikowanymi zdjęciami. Wśród rozmówców znalazły się osoby duchowne, parafianie, ludzie, którzy na co dzień towarzyszyli Twardowskiemu, ale również: artyści i lekarze. W większości nie są to nazwiska z pierwszych stron gazet. Z ich relacji wyłania się jednakże spójny portret niezwykle skromnego, dobrego, utalentowanego i oddanego Bogu księdza, poety, przyjaciela, którego osoba i działalność wzrusza, skłania do refleksji, ale i nierzadko wywołuje uśmiech na twarzy...
Ksiądz Jan Twardowski przez niemal 50 lat był rektorem warszawskiego Kościoła Sióstr Wizytek. Był kapłanem niezwykle lubianym, całym sercem oddanym swym wiernym i Panu Bogu. Kiedy spowiadał miał ‘pełne ręce roboty’, a odprawiane przez niego msze cieszyły się ogromnym zainteresowaniem. Wielu rozmówców państwa Demskich podkreślało krótkie, zapisywane przez siostry kazania, do których ksiądz tak sumiennie się przygotowywał: Wszędzie rozkładał karteczki, specjalnie do każdego kazania, zapisane maczkiem, jakby szyfrem. Nie do rozczytania. Na ołtarzu – ze trzy pary okularów…. Podstawą tych tekstów były anegdoty, skrupulatnie zbieranie każdego dnia. To właśnie dzięki nim kazania księdza Jana były tak oryginalne. Ale nie tylko one. Wyjątkowe były również lekcje religii prowadzone przez Twardowskiego. Tradycyjnie rozpoczynały się tekstem Ewangelii, która miała być czytana w najbliższą niedzielę. Potem w kilku zaledwie słowach ksiądz zrozumiale tłumaczył jej sens, przybliżał znaczenie, a jako zadanie domowe zlecał wykonanie ilustracji do niej. Jeśli bardzo mu się podobało – stawiał piątkę z dziesięcioma plusami, gdy trochę mniej – z dziewięcioma plusami (…) Jestem przekonana, że wymyślił te rysunki po to, żeby samemu nie nudzić się czytaniem wypracowań czy notatek. Bo ksiądz przypominał trochę dziecko... Miał odwagę ciągle się dziwić i stale zadawać pytania. Poza tym często charakterystycznie chichotał, a głośne kichanie było jego specjalnością. Był przy tym niezwykle szczery i prostoduszny. Swoim przyjaciołom radził: Jak najdłużej zachowaj cechy dziecka, nie dorastaj za szybko, i sam sumiennie się tego trzymał. Miał również ogromny sentyment do drobiazgów, które dla wielu były symbolem kiczu. On zaś lubił się nimi otaczać: Mawiał, że warto pochylić się nad nimi, bo w każdym jest cząstka naszego życia, jakiś epizod i jakiś człowiek. Być może właśnie dzięki tej nieprzeciętnej wrażliwości potrafił w swoich kazaniach łączyć patos z humorem. Owa ckliwość przejawiała się również w miłości do roślin, mającej swój początek już w dzieciństwie i trwającej całe życie: Od czternastego roku życia sam robił przyrodnicze albumy, wklejał do nich zebrane liście i podpisywał, z jakiego drzewa czy krzewu pochodziły, gdzie je znalazł… Instynktownie starał się w zielnikach używać poprawnych nazw botanicznych, obok polskiej podawał również łacińską. Jako ksiądz cieszył się, gdy mógł spędzać wakacje w pobliżu lasu, po którym lubił samotnie wędrować, najchętniej kilka godzin dziennie, wybierając się tam zaraz po śniadaniu i odprawieniu porannej mszy. Mówił, że to są jego najważniejsze rekolekcje. Zazwyczaj spokojny i cichy, niekiedy jednak i jemu zdarzało się zdenerwować. Tyle, że jak się zdenerwował – od razu przepraszał: I to jak przepraszał! Prawie po rękach chciał całować…, dodają jego przyjaciele. Miał w sobie coś takiego, ciepłego, bliskiego, dobrego. Wydawało mi się, iż znam go od bardzo dawna i że jest moją rodziną, wspominała księdza aktorka Anna Dymna. Wielu podkreślało, iż jako łagodny, subtelny i delikatny człowiek był równocześnie wspaniałym spowiednikiem, który ‘nie dręczył’, ale cierpliwie słuchał. Był również gościnny, bezpośredni i otwarty – na każdego człowieka.
Do końca życia był niezwykle zdolnym, pracowitym i pilnym uczniem: Do końca się uczył. Przychodzili do niego i lektor niemieckiego, i pani od francuskiego, a jak jeszcze mógł – sam chodził na lekcje angielskiego. Cały czas pilnie przygotowywał się do lekcji, nawet jak miał już osiemdziesiątkę. Swobodnie rozmawiał i czytał po angielsku i francusku. Nie był jednak ani prymusem, ani sztywniakiem, ani nadętym klechą. Nie przywiązywał wagi do wielu rzeczy, a szczególnie do swojego wyglądu. Choć z drugiej strony nosił przecież ten swój słynny tupecik i farbował włosy... Jak widać, księdza Jana od Biedronki nijak się zaszufladkować nie da…
„Blisko ziemi, blisko nieba” to książka, dzięki której możemy podejrzeć kogoś, kto wielu osobom był bardzo bliski, którego poezja miała ogrom zwolenników, a kto sam o sobie mówił mało i niechętnie. Dzięki tej publikacji jawi się on swym sympatykom w pełnej krasie, nie stoi już w cieniu, nie ucieka przed zainteresowaniem. To publikacja, której największa wartość stanowią zdjęcia i relacje ludzi, którzy mieli możliwość obcować z ks. Twardowskim w różnych sytuacjach (nierzadko bardzo intymnych) i mogli rozkoszować się jego obecnością, także tą domową, kameralną, zakrytą przed wieloma. Dzięki tym krótkim wspomnieniom mamy możliwość wzruszyć się (czasem nawet do łez), ale i snuć refleksję nad kondycją współczesnego człowieka, piękną poezją, życiorysem dobrego, prostego kapłana, który zawieszony między ziemią a niebem, bliski był tak jednemu jak i drugiemu. Kapłana, w którym tkwiła siła wielkiej miłości, widoczna zarówno w jego życiorysie jak i w jego twórczości.
Cytaty za: Blisko ziemi, blisko nieba. Ksiądz Jan Twardowski we wspomnieniach, praca zbiorowa, Zwierciadło, Warszawa 2015.
Ocena: 4/6
Recenzja ukazała się na portalu lubimyczytac.pl pod tytułem: Zawieszony między ziemią a niebem
Ksiądz Jan Twardowski przez niemal 50 lat był rektorem warszawskiego Kościoła Sióstr Wizytek. Był kapłanem niezwykle lubianym, całym sercem oddanym swym wiernym i Panu Bogu. Kiedy spowiadał miał ‘pełne ręce roboty’, a odprawiane przez niego msze cieszyły się ogromnym zainteresowaniem. Wielu rozmówców państwa Demskich podkreślało krótkie, zapisywane przez siostry kazania, do których ksiądz tak sumiennie się przygotowywał: Wszędzie rozkładał karteczki, specjalnie do każdego kazania, zapisane maczkiem, jakby szyfrem. Nie do rozczytania. Na ołtarzu – ze trzy pary okularów…. Podstawą tych tekstów były anegdoty, skrupulatnie zbieranie każdego dnia. To właśnie dzięki nim kazania księdza Jana były tak oryginalne. Ale nie tylko one. Wyjątkowe były również lekcje religii prowadzone przez Twardowskiego. Tradycyjnie rozpoczynały się tekstem Ewangelii, która miała być czytana w najbliższą niedzielę. Potem w kilku zaledwie słowach ksiądz zrozumiale tłumaczył jej sens, przybliżał znaczenie, a jako zadanie domowe zlecał wykonanie ilustracji do niej. Jeśli bardzo mu się podobało – stawiał piątkę z dziesięcioma plusami, gdy trochę mniej – z dziewięcioma plusami (…) Jestem przekonana, że wymyślił te rysunki po to, żeby samemu nie nudzić się czytaniem wypracowań czy notatek. Bo ksiądz przypominał trochę dziecko... Miał odwagę ciągle się dziwić i stale zadawać pytania. Poza tym często charakterystycznie chichotał, a głośne kichanie było jego specjalnością. Był przy tym niezwykle szczery i prostoduszny. Swoim przyjaciołom radził: Jak najdłużej zachowaj cechy dziecka, nie dorastaj za szybko, i sam sumiennie się tego trzymał. Miał również ogromny sentyment do drobiazgów, które dla wielu były symbolem kiczu. On zaś lubił się nimi otaczać: Mawiał, że warto pochylić się nad nimi, bo w każdym jest cząstka naszego życia, jakiś epizod i jakiś człowiek. Być może właśnie dzięki tej nieprzeciętnej wrażliwości potrafił w swoich kazaniach łączyć patos z humorem. Owa ckliwość przejawiała się również w miłości do roślin, mającej swój początek już w dzieciństwie i trwającej całe życie: Od czternastego roku życia sam robił przyrodnicze albumy, wklejał do nich zebrane liście i podpisywał, z jakiego drzewa czy krzewu pochodziły, gdzie je znalazł… Instynktownie starał się w zielnikach używać poprawnych nazw botanicznych, obok polskiej podawał również łacińską. Jako ksiądz cieszył się, gdy mógł spędzać wakacje w pobliżu lasu, po którym lubił samotnie wędrować, najchętniej kilka godzin dziennie, wybierając się tam zaraz po śniadaniu i odprawieniu porannej mszy. Mówił, że to są jego najważniejsze rekolekcje. Zazwyczaj spokojny i cichy, niekiedy jednak i jemu zdarzało się zdenerwować. Tyle, że jak się zdenerwował – od razu przepraszał: I to jak przepraszał! Prawie po rękach chciał całować…, dodają jego przyjaciele. Miał w sobie coś takiego, ciepłego, bliskiego, dobrego. Wydawało mi się, iż znam go od bardzo dawna i że jest moją rodziną, wspominała księdza aktorka Anna Dymna. Wielu podkreślało, iż jako łagodny, subtelny i delikatny człowiek był równocześnie wspaniałym spowiednikiem, który ‘nie dręczył’, ale cierpliwie słuchał. Był również gościnny, bezpośredni i otwarty – na każdego człowieka.
Do końca życia był niezwykle zdolnym, pracowitym i pilnym uczniem: Do końca się uczył. Przychodzili do niego i lektor niemieckiego, i pani od francuskiego, a jak jeszcze mógł – sam chodził na lekcje angielskiego. Cały czas pilnie przygotowywał się do lekcji, nawet jak miał już osiemdziesiątkę. Swobodnie rozmawiał i czytał po angielsku i francusku. Nie był jednak ani prymusem, ani sztywniakiem, ani nadętym klechą. Nie przywiązywał wagi do wielu rzeczy, a szczególnie do swojego wyglądu. Choć z drugiej strony nosił przecież ten swój słynny tupecik i farbował włosy... Jak widać, księdza Jana od Biedronki nijak się zaszufladkować nie da…
„Blisko ziemi, blisko nieba” to książka, dzięki której możemy podejrzeć kogoś, kto wielu osobom był bardzo bliski, którego poezja miała ogrom zwolenników, a kto sam o sobie mówił mało i niechętnie. Dzięki tej publikacji jawi się on swym sympatykom w pełnej krasie, nie stoi już w cieniu, nie ucieka przed zainteresowaniem. To publikacja, której największa wartość stanowią zdjęcia i relacje ludzi, którzy mieli możliwość obcować z ks. Twardowskim w różnych sytuacjach (nierzadko bardzo intymnych) i mogli rozkoszować się jego obecnością, także tą domową, kameralną, zakrytą przed wieloma. Dzięki tym krótkim wspomnieniom mamy możliwość wzruszyć się (czasem nawet do łez), ale i snuć refleksję nad kondycją współczesnego człowieka, piękną poezją, życiorysem dobrego, prostego kapłana, który zawieszony między ziemią a niebem, bliski był tak jednemu jak i drugiemu. Kapłana, w którym tkwiła siła wielkiej miłości, widoczna zarówno w jego życiorysie jak i w jego twórczości.
Cytaty za: Blisko ziemi, blisko nieba. Ksiądz Jan Twardowski we wspomnieniach, praca zbiorowa, Zwierciadło, Warszawa 2015.
Ocena: 4/6
Recenzja ukazała się na portalu lubimyczytac.pl pod tytułem: Zawieszony między ziemią a niebem
Dla mnie tak książka to prawdziwa gratka i na pewno po nią sięgnę:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam twórczość ks. Twardowskiego, a wiec z pewnością również tą książkę przeczytam.
OdpowiedzUsuńMyślę, że będziesz usatysfakcjonowany :)
Usuń