wtorek, 17 marca 2015

Dom z witrażem - Żanna Słoniowska

Książka Żanny Słoniowskiej „Dom z witrażem” to jeden spośród prawie 1000 tekstów, nadesłanych na konkurs zorganizowany przez Wydawnictwo Znak w zeszłym roku. Jury (w składzie: Sylwia Chutnik, Justyna Sobolewska, Zofia Fabjanowska-Micyk, Jarosław Czechowicz) zadecydowało, że to właśnie ta subtelna i piękna powieść, której akcja rozgrywa się na Ukrainie, jest najlepsza i ukaże się drukiem. Początkowo miałam pewne obawy dotyczące miejsca akcji. O naszym wschodnim sąsiedzie wszędzie jest głośno z powodów oczywistych, czemu zatem czytać jeszcze o nim książki? Tymczasem opowieść Żanny Słoniowskej, nie przytłoczyła mnie, ani nie znudziła. Trudną historię własnego kraju, sztukę i miłość, autorka bardzo zręcznie osadziła w swoim tekście, sprytnie łącząc kolejne wątki z losami zaradnych bohaterek, nie przegadując ani jednej strony. To, przyznacie, jak na debiut, całkiem nieźle.

HISTORIA/POLITYKA

Powieść rozpoczyna się mocnym akcentem – śmiercią Marianny, będącej matką głównej bohaterki i lwowską śpiewaczką, za którą odpowiedzialne jest KGB. Był lipiec 1988 roku, moja matka zginęła w nierównej walce z totalitaryzmem sowieckim, wyzna 11-letnia narratorka, której imienia nie poznamy do końca książki. Ciało przyniesiono do domu owinięte ukraińską flagą. Zmarłą żegnają tłumy - wielka fala ludzi przetacza się ulicami miasta, wśród niej widoczne są kobiety niosące ikony, mężczyźni dumnie prezentujący niebiesko-żółte chorągwie. W tle słychać tłum skandujący imię Marianny, śpiew zabronionych pieśni i obietnice pomszczenia zamordowanej. Nie dziwią zatem ekipy telewizyjne transmitujące to wydarzenia, najpierw do Moskwy, a stamtąd we wszystkie zakątki imperium, łańcuchy milicjantów, a ostatecznie pochówek na Cmentarzu Łyczakowskim (największej nekropolii Lwowa). Tragiczny finał staje się głównym newsem – niestety, tylko na jeden dzień. Po tej dramatycznej historii, cała rodzina żyje w strachu, szczelnie zamyka podwójne drzwi, obawia się o swoje bezpieczeństwo: Mieszkałyśmy w samym centrum miasta i nieraz ktoś dobijał się do nas w nocy. Niespodziewany dzwonek do drzwi, gdy już się było w łóżku, grzmiał jak trąby aniołów głoszące nadejście sądu ostatecznego, jak nożem oddzielał miękką domową przeszłość – to mogli być oni, a oni mieli nad ludźmi całkowitą władzę i wolno im było zrobić wszystko: porwać, zabić, poddać torturom. Słudzy ciemności musieli być ubrani na czarno. Strach od wieków jest nieodzownym elementem tej rodziny, podobnie jak i brak mężczyzn w niej. Najbliżsi głównej bohaterki to praktycznie same kobiety. Oprócz Marianny poznajemy również jej matkę, Abę, będącą kiedyś wziętą lekarką (w 1937 w Leningradzie jej ojciec został aresztowany w czasie ‘akcji polskiej’, po czym zniknął bezpowrotnie) oraz matkę Aby – zwaną przez główną bohaterkę po prostu – Prababką. Maż mojej babci, a mój dziadek, w stopniu oficera Armii Czerwonej przeszedł całą wojnę i dotarł do Berlina, a potem zmarł w połowie lat sześćdziesiątych na skutek tego, co byśmy dziś nazwali przewlekłą depresją połączoną z marskością wątroby. Jeśli chodzi o mojego ojca, miałam wątpliwości, czy istniał naprawdę, wspominała Aba. Zaginieni, zabici czy porwani – takich właśnie mężczyzn prezentuje nam autorka.

Na przestrzeni wielu lat Żanna Słoniowska pokazuje nam, co się działo na Ukrainie, z czym musieli zmierzyć się ludzie mieszkający w wielokulturowym Lwowie. Przedstawia skomplikowane losy każdej z bohaterek. Prababka prawdopodobnie nie była zwolenniczką systemu sowieckiego, ale też nie kibicowała tym, którzy chcieli, by został obalony. Kiedy ustrój niebezpiecznie się zbliżył, zorientowała się, z czym ma do czynienia. Aba od zawsze była gotowa na spotkanie z wrogiem. Gdy miała siedem lat i mieszkała w Leningradzie, zamordowali jej ojca; gdy miała prawie sześćdziesiąt i mieszkała we Lwowie, zabili jej córkę. Pomiędzy jednym a drugim wydarzeniem nie przestała ich nienawidzić, a także mniej lub bardziej otwarcie to wyrażać. Gdy w czterdziestym czwartym trafiła do Lwowa, postanowiła zostać jednoosobową organizacją ruchu oporu – sama robiła i roznosiła ludziom do skrzynek pocztowych ulotki, w których napisane było, że Stalin jest zbrodniarzem. Jej los naznaczyła również tęsknota za ojczyzną; z tym, że nie do końca wiadomo którą: Leningradem-Petersburgiem, w którym się urodziła i mieszkała przed wojną, czy Polską, o której zawsze marzyła i która ze Lwowa się ‘wyniosła’. U niej również stopniowo budziła się świadomość, że całe życie przeżyła w kłamstwie. Marianna rok przed śmiercią zmieniła język z rosyjskiego na ukraiński i stała się Ukrainką z wyboru. Walczyła o niepodległą ojczyznę, czym wielokrotnie narażała się na śmierć. Mimo próśb najbliższych nie odwoływała wyjazdów, nie rezygnowała z prób uwolnienia aresztowanych studentów, zawsze gotowa do walki z władzą: To była moja wiara. Równość, sprawiedliwość, brak wyzysku, komunizm jeszcze za naszego życia. Represje stalinowskie – w tym śmierć mojego dziadka – tłumaczyłam błędami jego podwładnych. ‘Zdradził idee wielkiego Lenina' – tak mówiliśmy do siebie jako młodzi komuniści. Zresztą nie znaliśmy skali terroru, gułagów, tłumaczyła. Odkąd przewartościowała swoje życie, istniały dla niej tylko dwa tematy - sztuka i walka z systemem, przy czym z czasem drugi zaczął wygrywać z tym pierwszym.

SZTUKA

W życiu tych kobiet zawsze obecna była brutalna polityka, skomplikowana historia i wyjątkowa sztuka. Wszystko razem tworzyło mieszankę wybuchową. Warto wspomnieć tu wybory dróg życiowych kolejnych pokoleń, których nie akceptowała żadna z matek. Aba chciała zostać malarką, ale Prababka (jej matka) jej na to nie pozwoliła. Marianna chciała zostać śpiewaczką, ale Aba się nie zgodziła. Marianna i tak nią została, ale z Abą nie rozmawiała – jedynie jej córka widywała się z babcią po kryjomu.
I choć sztuka wydawała się być dla niektórych początkowo najważniejsza, dla wielu szybko straciła sens w zderzeniu z okrutną historią, dotykającą do żywego. Oto, co o niej mówiła Marianna: Poświęciłam swój życie sztuce. Jedynie muzyka wzrusza mnie prawdziwie, więc oddałam jej wszystko – nie robię niczego połowicznie.(…) Kiedy poznałam prawdę o systemie sowieckim, wszystko dla mnie runęło. Poczułam, że muszę z tym systemem walczyć, długo jednak nie wiedziałam jak. Teraz już wiem. Ludzie mnie potrzebują. Nie ci w teatrze, ale ci na ulicy. Zastanawiam się, czy teraz jest czas na teatr. (…) Zaczęłam tracić głos. Może później, gdy pokonamy imperium i zbudujemy nowy, wolny kraj, będę mogła na powrót…
Wyjątkowym elementem ze świata sztuki jest przepiękny, zabytkowy witraż, skryty w sercu kamienicy, w której mieszkają bohaterki, zapowiedziany już w tytule powieści. Zajmuje całą klatkę schodową, ciągnie się przez wszystkie piętra z góry na dół. Siedemdziesiąt dwa kolory, jedenaście metrów wysokości, autor nieznany: Ziemia, woda, niebo – obraz tematycznie rozwija się od dołu do góry. Brakuje najniższej części – podziemi, nie wiadomo co się z nią stało. Ten witraż jest alegorią wspinaczki życiowej. Towarzyszy każdemu, kto wchodzi lub schodzi po krętych schodach... I idealnie pasuje do ukraińskiej historii opowiedzianej przez Żannę Słoniowską.

MIŁOŚĆ

Namiętność połączyła początkowo Mariannę i Mikołaja (jego ojciec był Dyrektorem Opery, a on był tam scenografem). Warto nadmienić, iż to jedyna postać męska pojawiająca się w książce. Nie jest on typem wywrotowca, nie walczy z ustrojem, towarzyszy jedynie odważnym kobietom i przyznaje z pełną świadomością, że jest narodowości lwowskiej. Uczucie, jakie nawiązał z Marianną nie było ani wyjątkowo romantyczne ani głębokie. Ona zdecydowanie większą miłością pałała do kraju i walki z władzą niż do młodszego kochanka. On zdaje się kochał najbardziej (własne, romantyczne, wyidealizowane) wyobrażenie o niej. Później miejsce Marianny u boku (żonatego zresztą) Mikołaja zajmuje ktoś inny… Kto to taki i z jakim skutkiem? Przekonajcie się sami!

Myślenie jest naszym obowiązkiem. Jeśli nie my - to kto? Jeśli nie teraz – to kiedy?, pytają bohaterowie Słoniowskiej, która swoim tekstem potwierdza, że historia zawsze się o nas upomni, że nie pozwoli nam pozostać obojętnym. Zwłaszcza jeśli chodzi o przyszłość naszej ojczyzny. Każdy niezależnie od tego jaki ma stosunek do polityki i historii własnego narodu, musi zająć konkretne stanowisko, z którego zostanie rozliczony. Może nawet przyjdzie za nie zapłacić życiem, wszak czasy mamy bardzo niepewne...

PS Bądźcie czujni - już wkrótce pojawi się na moim blogu wywiad z panią Żanną Słoniowską, która zgodziła się odpowiedzieć na kilka moich pytań :)

Cytaty za: Dom z witrażem, Żanna Słoniowska, Znak, Kraków, 2015.

Ocena: 5/6

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję portalowi Oblicza Kultury


8 komentarzy :

  1. Świetna recenzja, co do książki słyszałam o niej i nie byłam do niej przekonana, ale teraz myslę, że jednak znajdę w niej coś dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie wczoraj kartkowałam tę książkę w księgarni - chciałam ją kupić, bo wybieram się do Lwowa. Ale, kurczę, nie jestem przekonana, czy chcę czytać dosyć ciężką powieść o historii Ukrainy. Co do przyszłości naszej ojczyzny: większość młodych Polaków ma do niej zupełnie obojętny stosunek i na pewno nie byliby skłonni, by "walczyć za ojczyznę" gdyby co.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Cie nie przytłoczy, a spróbować warto. Polecam!

      Usuń
  3. Muszę to przemyśleć... ale recenzja genialna i widać, że opracowana w każdym najdrobniejszym szczególe.

    OdpowiedzUsuń