Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jaką drogę przeszedł kotlet, lądujący na Waszym talerzu? Czy myśleliście kiedyś, by zamiast kurczaków, indyków, świń czy krów zjeść psa? Czy wiecie, co to jest chów przemysłowy i jak on traktuje zwierzęta? Jeśli na te pytania odpowiadacie 'nie', to warto sięgnąć po najnowszą książkę jednego z najbardziej obiecujących pisarzy amerykańskich, autora dwóch wydanych w naszym kraju rewelacyjnych powieści: „Wszystko jest iluminacją” i „Strasznie głośno, niesamowicie blisko”, Jonathana Safrana Foera. „Zjadanie zwierząt” zdecydowanie nie jest poematem pochwalnym na cześć wegetarianizmu, ale rzetelną publikacją, pokazującą, dlaczego przemysł mięsny jest tak nieludzki i czemu stanowi poważne zagrożenie dla naszej planety. Autor opisuje rzeczywistość Stanów Zjednoczonych, ale nie oszukujmy się – wszędzie jest podobnie, albo nawet gorzej...
Jonathan Safran Foer zaczął intensywną pracę nad tą publikacją, kiedy dowiedział się, że zostanie ojcem. Chciał się dowiedzieć, czym jest mięso, skąd pochodzi, jak się je produkuje, jak traktowane są zwierzęta podczas tego procesu, jak ich jedzenie wpływa na gospodarkę, itp. Wszystko po to, by zaszczepić swojemu synowi dobre nawyki żywieniowe, by się dobrze rozwijał i dostarczał organizmowi właściwe składniki odżywcze. Panuje bowiem przekonanie, że to właśnie mięso (obecnie również za sprawą niskich cen i powszechnej dostępności) jest niezbędne dla prawidłowego rozwoju dziecka, że daje siłę i w ten sposób ma zagwarantowane stałe miejsce na naszym stole. Ale to prawda jedynie częściowa, bo okazuje się, że jedzenie dużych ilości mięsa zwiększa ryzyko zachorowalności na raka i choroby serca oraz przyczynia się do wzrostu częstotliwości występowania wylewów. Przemysł hodowlany i farmaceutyczny oraz rząd karmią nas nie tylko mięsem, ale też wypaczonymi informacjami na temat zdrowia i żywienia. Dzieje się tak za sprawą tego, iż większość zwierząt, trafiających na nasze stoły pochodzi z chowu przemysłowego, w którym ogromną liczbę zwierząt trzyma się w klatkach na fermie, modyfikuje genetycznie i karmi paszami zawierającymi antybiotyki, hormony i inne substancje chemiczne. Zamiast zdrowia otrzymujemy chemię, a hodowla zwierząt zamieniła się w koszmar tychże…
W naszym społeczeństwie nie ma świadomości, przez co muszą przejść nasi bracia mniejsi, by ich mięso trafiło do konsumenta. Kiedyś ludzie zajmowali się rolnictwem z miłości do wiejskiego życia, a obecnie każdy rolnik stara się oszczędzić jak najwięcej na utrzymaniu zwierzęcia i jednocześnie zarobić na nim jak najwięcej. Tak, by rosły one tak szybko, jak to możliwe, by mieściły się w ogromnych liczbach na małej powierzchni, jadły jak najmniej lub pasły się jak najszybciej. Wszystko jedno, jak bardzo będą cierpieć, ważne, żeby zbyt szybko nie umierały. Tradycyjne metody hodowli zastąpiono przemysłowymi, rolnicy nie traktują już zwierząt indywidualnie, ale jako surowiec. Oto panujący w dzisiejszym świecie model biznesowy. Wpisują się w niego zarówno małe firmy, jak i światowi giganci, jak np. KFC, które choć twierdzi, że dba o humanitarne traktowanie kurczaków, znacznie mija się z prawdą. W zaopatrującej firmę ubojni udokumentowano przypadki odrywania żywym ptakom głów czy dziobów, malowania ich głów sprejem, pryskania im w oczy roztworem tytoniu i deptania po nich. W wielu innych rzeźniach stosowane są podobne przemyślane i równie okrutne praktyki: pracownicy ćwiartują żywe krowy i przykładają elektrody do odbytów, (…) zwierzęta budzą się podwieszone na linii produkcyjnej, żywe ptaki wrzuca się do kontenerów na śmieci i obdziera żywcem ze skóry. Brudne, zatłoczone, sztucznie oświetlone hangary, w których trzyma się ujednolicone genetycznie, zestresowane, podupadające na zdrowiu ptaki, stwarzają idealne warunki do rozwoju i mutacji patogenów. Mięso nimi zakażone trafia do sprzedaży, a potem do naszych domów. Czy zastanawiacie się nad tym, jaka jest zależność między jedzeniem a Waszym zdrowiem? Stwierdzenie, że 'jemy zwłoki' (zwierzęta często nie docierają żywe do ubojni, albo zostają tam bestialsko zamęczone lub bezmyślnie zabite) nie jest zatem bezpodstawne. Spójrzmy prawdzie w oczy: mięso pochodzi od zwierząt, które zginęły tylko po to, by ludzie mogli mieć chwilę przyjemności, a przed śmiercią zostały okaleczone i poparzone. Czy wobec chwili przyjemności ten ogrom cierpienia jest uzasadniony? - pyta Foer. Wobec panującego przekonania, że krzywda wyrządzona zwierzęciu ma inny wymiar, jest zatem wybaczalna i mało znacząca, pytanie jest co najmniej dziwne… Ten moralnie wątpliwy fakt dodatkowo wzmacnia to, że nie mając do czynienia ze zwierzętami, łatwo zapominamy o krzywdzie, którą się im wyrządza. Dylemat związany z jedzeniem mięsa wydaje się tym bardziej abstrakcyjny. Większość konsumentów jest oderwana od rzeczywistości, kupuje przetworzone lub przynajmniej poćwiartowane mięso, ryby i sery w restauracjach czy supermarketach i nie zaprząta sobie głowy tym, skąd wzięły się te produkty. Im więcej ludzie będą wiedzieć o tym, co dzieje się w rzeźniach, tym mniej mięsa będą jeść. Bo jedzenie mięsa z ferm przemysłowych wymaga heroicznego aktu zaniedbania lub zapomnienia i taka jest prawda.
Zakłady chowu przemysłowego stanowią dla dziury ozonowej zagrożenie większe niż transport. Powstają olbrzymie ilości odchodów, które najczęściej nie są odpowiednio utylizowane: W efekcie trafia[ją] do rzek, jezior i oceanów, niszcz[ą] ekosystemy, zanieczyszcza[ją] powietrze, wodę i glebę, co ma dramatyczne konsekwencje dla naszego zdrowia. Korporacjom bardziej opłaca się płacić kary za zanieczyszczenie środowiska niż zmienić sposób hodowli, bo zmiany mogłyby doprowadzić firmę do bankructwa. A tego przecież nikt nie chce - w końcu to dzięki farmom wszystkich stać na jedzenie, a większości ludzi miłość do zwierząt nie przeszkadza w jedzeniu ich mięsa.
Przyszłość to zrównoważona, humanitarna hodowla: Trzymanie zwierząt na łąkach oznacza dla nich lepsze życie, a dla środowiska mniej zanieczyszczeń. Chów pastwiskowy jest także lepszy pod względem ekonomicznym. Nawet wegetarianizm nie załatwi tu wszystkiego. Trzeba wspierać i promować alternatywne metody hodowli, bo świadomość problemu rośnie. Nie tylko u polityków, ale i u konsumentów, restauratorów i sprzedawców: Różne głosy sprzeciwu łączą się w krzyk. Ludzie chcą, by zwierzęta traktowano dobrze, choć w pewnych momentach dochodzi do absurdu. Nie kupujemy kosmetyków testowanych na zwierzętach, ale sięgamy po mięso pochodzące z ferm, na których panuje okrucieństwo. Może potrzebny jest jeszcze czas, by to sobie poukładać, by zrozumieć, że wszystkie zwierzęta posługują się pięcioma zmysłami. Że tak samo jak ludzie odczuwają ból i przyjemność, szczęście i nieszczęście. Mają też konstrukcję emocjonalna podobną do naszej. Nasze codzienne wybory kształtują rzeczywistość, jedzenie to sprawa globalna, mało kto je w samotności! To przecież nas kiedyś będą pytać: 'Jak zareagowałeś, gdy dowiedziałeś się prawdy o zjadaniu zwierząt?' Być może nasza kropla nie przeleje czary goryczy, ale jeśli będziemy to samo robić codziennie, a po nas robić to będą nasze dzieci i ich dzieci może uda nam się odnieść sukces? Warto najpierw zacząć od siebie, by później żądać drastycznej zmiany prawa od ustawodawców.
Foer dzieli się z nami wiedzą swoją, właścicieli hodowli ekologicznych oraz pracowników farm i aktywistów, a także zdobytymi (często nielegalnie) informacjami. Krok po kroku przybliża nam przemysł mięsny i jego bezlitosne metody. To otwiera nam oczy, każe uświadomić sobie, że zwierzęta czują tak samo jak my, a skoro żywimy się ich mięsem, jesteśmy winni zwierzętom najlepszą możliwą opiekę. „Jedzenie zwierząt” to książka, która trafia na nasz rynek w dobrym momencie, kiedy waży się los ustawy o uboju rytualnym, gdy jest szansa, by mówić o dramatycznym losie zwierząt w chowie przemysłowym. Miejmy nadzieję, że przynajmniej jakaś część z nas, Polaków, zdecyduje się zrezygnować z mięsa i swoją postawą przekonywać do tego innych. Polecam tę książkę wszystkim bez wyjątku, warto wiedzieć, jak wygląda przemysłowa hodowla i jej ofiary alias nasze codzienne pożywienie.
Recenzja ukazała się na portalu lubimyczytac.pl pod tytułem: Zjadanie śmie(r)ci
Jonathan Safran Foer zaczął intensywną pracę nad tą publikacją, kiedy dowiedział się, że zostanie ojcem. Chciał się dowiedzieć, czym jest mięso, skąd pochodzi, jak się je produkuje, jak traktowane są zwierzęta podczas tego procesu, jak ich jedzenie wpływa na gospodarkę, itp. Wszystko po to, by zaszczepić swojemu synowi dobre nawyki żywieniowe, by się dobrze rozwijał i dostarczał organizmowi właściwe składniki odżywcze. Panuje bowiem przekonanie, że to właśnie mięso (obecnie również za sprawą niskich cen i powszechnej dostępności) jest niezbędne dla prawidłowego rozwoju dziecka, że daje siłę i w ten sposób ma zagwarantowane stałe miejsce na naszym stole. Ale to prawda jedynie częściowa, bo okazuje się, że jedzenie dużych ilości mięsa zwiększa ryzyko zachorowalności na raka i choroby serca oraz przyczynia się do wzrostu częstotliwości występowania wylewów. Przemysł hodowlany i farmaceutyczny oraz rząd karmią nas nie tylko mięsem, ale też wypaczonymi informacjami na temat zdrowia i żywienia. Dzieje się tak za sprawą tego, iż większość zwierząt, trafiających na nasze stoły pochodzi z chowu przemysłowego, w którym ogromną liczbę zwierząt trzyma się w klatkach na fermie, modyfikuje genetycznie i karmi paszami zawierającymi antybiotyki, hormony i inne substancje chemiczne. Zamiast zdrowia otrzymujemy chemię, a hodowla zwierząt zamieniła się w koszmar tychże…
W naszym społeczeństwie nie ma świadomości, przez co muszą przejść nasi bracia mniejsi, by ich mięso trafiło do konsumenta. Kiedyś ludzie zajmowali się rolnictwem z miłości do wiejskiego życia, a obecnie każdy rolnik stara się oszczędzić jak najwięcej na utrzymaniu zwierzęcia i jednocześnie zarobić na nim jak najwięcej. Tak, by rosły one tak szybko, jak to możliwe, by mieściły się w ogromnych liczbach na małej powierzchni, jadły jak najmniej lub pasły się jak najszybciej. Wszystko jedno, jak bardzo będą cierpieć, ważne, żeby zbyt szybko nie umierały. Tradycyjne metody hodowli zastąpiono przemysłowymi, rolnicy nie traktują już zwierząt indywidualnie, ale jako surowiec. Oto panujący w dzisiejszym świecie model biznesowy. Wpisują się w niego zarówno małe firmy, jak i światowi giganci, jak np. KFC, które choć twierdzi, że dba o humanitarne traktowanie kurczaków, znacznie mija się z prawdą. W zaopatrującej firmę ubojni udokumentowano przypadki odrywania żywym ptakom głów czy dziobów, malowania ich głów sprejem, pryskania im w oczy roztworem tytoniu i deptania po nich. W wielu innych rzeźniach stosowane są podobne przemyślane i równie okrutne praktyki: pracownicy ćwiartują żywe krowy i przykładają elektrody do odbytów, (…) zwierzęta budzą się podwieszone na linii produkcyjnej, żywe ptaki wrzuca się do kontenerów na śmieci i obdziera żywcem ze skóry. Brudne, zatłoczone, sztucznie oświetlone hangary, w których trzyma się ujednolicone genetycznie, zestresowane, podupadające na zdrowiu ptaki, stwarzają idealne warunki do rozwoju i mutacji patogenów. Mięso nimi zakażone trafia do sprzedaży, a potem do naszych domów. Czy zastanawiacie się nad tym, jaka jest zależność między jedzeniem a Waszym zdrowiem? Stwierdzenie, że 'jemy zwłoki' (zwierzęta często nie docierają żywe do ubojni, albo zostają tam bestialsko zamęczone lub bezmyślnie zabite) nie jest zatem bezpodstawne. Spójrzmy prawdzie w oczy: mięso pochodzi od zwierząt, które zginęły tylko po to, by ludzie mogli mieć chwilę przyjemności, a przed śmiercią zostały okaleczone i poparzone. Czy wobec chwili przyjemności ten ogrom cierpienia jest uzasadniony? - pyta Foer. Wobec panującego przekonania, że krzywda wyrządzona zwierzęciu ma inny wymiar, jest zatem wybaczalna i mało znacząca, pytanie jest co najmniej dziwne… Ten moralnie wątpliwy fakt dodatkowo wzmacnia to, że nie mając do czynienia ze zwierzętami, łatwo zapominamy o krzywdzie, którą się im wyrządza. Dylemat związany z jedzeniem mięsa wydaje się tym bardziej abstrakcyjny. Większość konsumentów jest oderwana od rzeczywistości, kupuje przetworzone lub przynajmniej poćwiartowane mięso, ryby i sery w restauracjach czy supermarketach i nie zaprząta sobie głowy tym, skąd wzięły się te produkty. Im więcej ludzie będą wiedzieć o tym, co dzieje się w rzeźniach, tym mniej mięsa będą jeść. Bo jedzenie mięsa z ferm przemysłowych wymaga heroicznego aktu zaniedbania lub zapomnienia i taka jest prawda.
Zakłady chowu przemysłowego stanowią dla dziury ozonowej zagrożenie większe niż transport. Powstają olbrzymie ilości odchodów, które najczęściej nie są odpowiednio utylizowane: W efekcie trafia[ją] do rzek, jezior i oceanów, niszcz[ą] ekosystemy, zanieczyszcza[ją] powietrze, wodę i glebę, co ma dramatyczne konsekwencje dla naszego zdrowia. Korporacjom bardziej opłaca się płacić kary za zanieczyszczenie środowiska niż zmienić sposób hodowli, bo zmiany mogłyby doprowadzić firmę do bankructwa. A tego przecież nikt nie chce - w końcu to dzięki farmom wszystkich stać na jedzenie, a większości ludzi miłość do zwierząt nie przeszkadza w jedzeniu ich mięsa.
Przyszłość to zrównoważona, humanitarna hodowla: Trzymanie zwierząt na łąkach oznacza dla nich lepsze życie, a dla środowiska mniej zanieczyszczeń. Chów pastwiskowy jest także lepszy pod względem ekonomicznym. Nawet wegetarianizm nie załatwi tu wszystkiego. Trzeba wspierać i promować alternatywne metody hodowli, bo świadomość problemu rośnie. Nie tylko u polityków, ale i u konsumentów, restauratorów i sprzedawców: Różne głosy sprzeciwu łączą się w krzyk. Ludzie chcą, by zwierzęta traktowano dobrze, choć w pewnych momentach dochodzi do absurdu. Nie kupujemy kosmetyków testowanych na zwierzętach, ale sięgamy po mięso pochodzące z ferm, na których panuje okrucieństwo. Może potrzebny jest jeszcze czas, by to sobie poukładać, by zrozumieć, że wszystkie zwierzęta posługują się pięcioma zmysłami. Że tak samo jak ludzie odczuwają ból i przyjemność, szczęście i nieszczęście. Mają też konstrukcję emocjonalna podobną do naszej. Nasze codzienne wybory kształtują rzeczywistość, jedzenie to sprawa globalna, mało kto je w samotności! To przecież nas kiedyś będą pytać: 'Jak zareagowałeś, gdy dowiedziałeś się prawdy o zjadaniu zwierząt?' Być może nasza kropla nie przeleje czary goryczy, ale jeśli będziemy to samo robić codziennie, a po nas robić to będą nasze dzieci i ich dzieci może uda nam się odnieść sukces? Warto najpierw zacząć od siebie, by później żądać drastycznej zmiany prawa od ustawodawców.
Foer dzieli się z nami wiedzą swoją, właścicieli hodowli ekologicznych oraz pracowników farm i aktywistów, a także zdobytymi (często nielegalnie) informacjami. Krok po kroku przybliża nam przemysł mięsny i jego bezlitosne metody. To otwiera nam oczy, każe uświadomić sobie, że zwierzęta czują tak samo jak my, a skoro żywimy się ich mięsem, jesteśmy winni zwierzętom najlepszą możliwą opiekę. „Jedzenie zwierząt” to książka, która trafia na nasz rynek w dobrym momencie, kiedy waży się los ustawy o uboju rytualnym, gdy jest szansa, by mówić o dramatycznym losie zwierząt w chowie przemysłowym. Miejmy nadzieję, że przynajmniej jakaś część z nas, Polaków, zdecyduje się zrezygnować z mięsa i swoją postawą przekonywać do tego innych. Polecam tę książkę wszystkim bez wyjątku, warto wiedzieć, jak wygląda przemysłowa hodowla i jej ofiary alias nasze codzienne pożywienie.
Recenzja ukazała się na portalu lubimyczytac.pl pod tytułem: Zjadanie śmie(r)ci
Ja akurat coś na ten temat wiem, jako zootechnik swojego się dowiedziałam.
OdpowiedzUsuńPatrz ostatnia afera z ustawą o rytualnym uboju zwierząt. Ja na pewno nie będę w stanie przebrnąć przez tę książkę.
OdpowiedzUsuń