„Nauczycielka” Judith. W. Taschler jest książką pyszną. Pod każdym względem. Zaskakuje formą, zakończeniem, mnogością wątków i pięknymi kreacjami psychologicznymi bohaterów. Dawno nie czytałam książki tak przemyślanej, dopracowanej, która sprytnie łączy miłość do literatury z kondycją współczesnego człowieka oraz kwestią komunikacji międzyludzkiej. Miłość, zdrada i śmierć. Stracone szanse i (nie)wypowiedziane słowa. Misternie skonstruowana układanka przeszłości z teraźniejszością trzymająca w napięciu od pierwszego do ostatniego zdania i pochłaniająca bez reszty. Nie dajcie się zwieźć skromnej, eleganckiej okładce – ukryta w niej treść buzuje od emocji. Ta książka wciśnie Was w fotel, sprawi, że poczujecie się jakbyście oglądali świetny film i tylko jedno przypomni Wam, że nie jesteście w kinie – brak popcornu…
Matylda Kamiński pochodziła z małego miasteczka. Była zakompleksioną, nieśmiałą i nieszczęśliwą dziewczyną. W domu brakowało rodzinnego ciepła: ojciec odszedł do innej kobiety, a matka była w stosunku do niej okrutna. To właśnie ona, rodzona córka, była jej regularnym piorunochronem, rozładowywała na niej całą zgromadzoną frustrację, mówiła jej, że jest brzydka, gruba, głupia jak gęś, że nic z niej nie będzie. W dzieciństwie Matylda bała się matki, później, kiedy miała mniej więcej dwanaście lat, zaczęła jej nienawidzić. Chcąc zamknąć za sobą ten tragiczny czas, jako 18-latka wyprowadziła się do innego miasta i rozpoczęła studia na germanistyce (bo zawsze lubiła czytać, bo nie przyszedł jej do głowy żaden inny kierunek i dlatego, że niemiecki zawsze w szkole przychodził jej bez trudu…). Każdego dnia obawiała się, że nigdy nie pozbędzie się smrodu małego i ciasnego mieszkania socjalnego, w którym dorastała, ale było coś jeszcze gorszego. Wciąż prześladował ją lęk, że brzydko pachnie, że nie tylko usta, stopy i okolice intymne, lecz także jej skóra silnie trąci stęchlizną, a ludzie się jej brzydzą…
Pewnego dnia na wykładzie z literatury przełomu wieków Matylda poznaje Xavera Sanda, początkującego pisarza. Młodzi zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia. Początkowo prowadzą bardzo intensywne życie towarzyskie. Z niezwykle obowiązkowej i pilnej studentki, Matylda staje się wciąż niewyspaną, tygodniami zaniedbującą studia, zakochaną po uszy nastolatką. Dziewczyna traktuje Xavera bardzo poważnie i nim się spostrzeże całkowicie się od niego uzależnia: Kochała, i to jak kochała; kochała tak bardzo, że z czasem całkiem się zapomniała. Początkowo ‘jej’ mężczyzna też zdaje się być zaangażowany w związek, wzrusza go życiowa zaradność partnerki, jej pracowitość, energia i to, że dzięki własnej pracy zarabia konkretne pieniądze (w przeciwieństwie do niego). Matylda pracuje jako nauczycielka. Ma powołanie, czuje się w szkole szczęśliwa, jest ogromnie zaangażowana w jej sprawy i lubi swoich uczniów.
Związek z Xaverem staje się dla niej wybawieniem i daje jej nadzieję na nowe, lepsze życie oraz szansę stworzenia własnej szczęśliwej rodziny, zdecydowanie lepszej niż ta, z której pochodził. Tymczasem szybko okazało się, że jej wybranek ma inne pomysły na (wspólną?) przyszłość. Życie jest dla Xavera nędzne i bezsensowne, budziło w nim obrzydzenie. Nie potrafi ponosić odpowiedzialności za siebie, a co dopiero za dziecko! Jest próżny, niechętny do ciężkiej pracy fizycznej, nastawiony na szybki sukces, uzyskany niewielkim kosztem. Dlatego zajął się pisaniem, ograniczając kontakty z ludźmi do minimum: Nie potrzebuję ludzi, ale potrzebuję historii, które pisze ich życie, w przeciwnym razie nie miałbym przecież o czym pisać, zatem bez ludzi nie ma historii i bez ludzi nie ma czytelników, to oczywiste (…). Zamiast zabawy w dom, Xaver chciał tworzyć. Razem z Matyldą kochali literaturę, odznaczali się skłonnością do fantazjowania, nieustanną chęcią słuchania historii i pisania opowiadań. Mężczyzna przeczuwał, że dziewczyna może się przysłużyć jemu i jego karierze i nie mylił się – skutecznie motywowała go do pisania i pomogła mu napisać trylogię. Kiedy pojawił się długo oczekiwany sukces, jej ukochany bardzo się zmienił i nie potrzebował jej więcej. Po latach wyznała mu, jak się wtedy czuła: Wyglądało to tak, jakbyś się wstydził swojego dotychczasowego ‘drobnomieszczańskiego’ życia u boku zaściankowej nauczycielki niemieckiego (…) Nagle zacząłeś mnie lekceważyć. Niespodziewanie po 16 wspólnych latach Xaver odchodzi od Matyldy bez słowa i szybko związuje się z inną kobietą, która rodzi mu dziecko. Błyskawicznie osiągają to, o czym tak bardzo marzyła Matylda przez całe swoje życie. Niestety, pewnego dnia synek Xavera i jego nowej żony Denise, Jakob, zostaje skradziony z wózka i słuch o nim ginie…
Nieoczekiwane spotkanie po latach dawnych kochanków podczas warsztatów pisarskich w ramach projektu ‘Uczeń/uczennica spotyka autora/autorkę’ w szkole Matyldy daje szansę na wyjaśnienie wszystkich spornych kwestii sprzed lat i spojrzenie na zamierzchłe czasy z dystansem. Pomaga też rozwikłać współczesne dylematy i skończyć z niedopowiedzeniami. Czy dawna miłość Xavera ma coś wspólnego ze zniknięciem Jakoba? Czy związek z inną kobietą dał pisarzowi to, czego szukał? Czy Matylda założyła upragnioną rodzinę i realizuje się w swej pracy zawodowej? Czy jest szansa na porozumienie obu zranionych stron a może nawet coś więcej?
Forma, w jakiej została przedstawiona relacja Matyldy i Xavera, bardzo przypadła mi do gustu. Przeplatając wymieniane ze sobą maile, wymyślone historie czy wreszcie rozmowy prowadzone na żywo, Judith. W. Taschler ukazuje, w jak odmienny sposób ludzie odbierają i interpretują te same fakty. (Co istotne, to czytelnik sam musi odpowiedzieć na pytanie, czy jest to uzależnione od płci, czy też od posiadanych doświadczeń, wychowania, a może jeszcze czegoś innego). Dość oszczędnie, choć niezwykle sugestywnie naznaczony jest również wątek trudnych relacji dziecko-rodzic, w których to ten drugi jest siłą niszczycielską, stygmatyzującą na całe życie. Skrzywdzeni za młodu zapomnienia szukają np. w ramionach obcych praktycznie kobiet lub w wymarzonej pracy, dającej prawdziwe spełnienie i satysfakcję oraz stanowiącej źródło inspiracji dla innych. Bo zajęcie wykonywane z prawdziwą pasją, nie grozi rutyną, nawet po latach. Brawurowo udało się oddać autorce smutną prawdę, którą tak trudno zaakceptować – czasu nie da się cofnąć, niezależnie od tego, jak bardzo się tego pragnie. Jedynym pocieszeniem zdaje się być fakt, że to właśnie literatura niesie ukojenie w każdej sytuacji - może dawać wytchnienie, łagodzić ból, być substytutem, itp. Dowodem na to, niech będzie dość realistyczne (niestety) stwierdzenie Xavera: Samo życie nigdy nie jest ważne, rozpływa się w naszym wszechświecie jak tchnienie, ważne są historie, które zostają. Im bardziej wzruszająca i porywająca jest jakaś historia, tym bardziej warte życia jest to życie. Takie historie potem często potrafią przetrwać wiele pokoleń, pozostają na świecie dłużej, niż trwało samo życie! Czy to nie obłęd? I ostatnia rzecz, jaką warto podkreślić na koniec - Taschler udało się połączyć w „Nauczycielce” wiele gatunków literackich i stworzyć powieść, którą czyta się niczym gotowy scenariusz filmowy. W nim fikcja miesza się z rzeczywistością, przeszłość z teraźniejszością, a skromna nauczycielka zdaje się być genialną psychoterapeutką i bezlitosną sędziną w jednym.
Polecam, to naprawdę świetna książka, w której nie ma ani grama kiczu lub melodramatu, ani jednego zbędnego słowa czy przypadkowego wątku. Po prostu musicie to przeczytać i tyle!
Cytaty za: Nauczycielka, Judith W. Taschler, W.A.B., Warszawa 2015.
Ocena 6/6
Recenzja ukazała się na portalu lubimyczytac.pl pod tytułem: Zupełnie tak jak w kinie
Matylda Kamiński pochodziła z małego miasteczka. Była zakompleksioną, nieśmiałą i nieszczęśliwą dziewczyną. W domu brakowało rodzinnego ciepła: ojciec odszedł do innej kobiety, a matka była w stosunku do niej okrutna. To właśnie ona, rodzona córka, była jej regularnym piorunochronem, rozładowywała na niej całą zgromadzoną frustrację, mówiła jej, że jest brzydka, gruba, głupia jak gęś, że nic z niej nie będzie. W dzieciństwie Matylda bała się matki, później, kiedy miała mniej więcej dwanaście lat, zaczęła jej nienawidzić. Chcąc zamknąć za sobą ten tragiczny czas, jako 18-latka wyprowadziła się do innego miasta i rozpoczęła studia na germanistyce (bo zawsze lubiła czytać, bo nie przyszedł jej do głowy żaden inny kierunek i dlatego, że niemiecki zawsze w szkole przychodził jej bez trudu…). Każdego dnia obawiała się, że nigdy nie pozbędzie się smrodu małego i ciasnego mieszkania socjalnego, w którym dorastała, ale było coś jeszcze gorszego. Wciąż prześladował ją lęk, że brzydko pachnie, że nie tylko usta, stopy i okolice intymne, lecz także jej skóra silnie trąci stęchlizną, a ludzie się jej brzydzą…
Pewnego dnia na wykładzie z literatury przełomu wieków Matylda poznaje Xavera Sanda, początkującego pisarza. Młodzi zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia. Początkowo prowadzą bardzo intensywne życie towarzyskie. Z niezwykle obowiązkowej i pilnej studentki, Matylda staje się wciąż niewyspaną, tygodniami zaniedbującą studia, zakochaną po uszy nastolatką. Dziewczyna traktuje Xavera bardzo poważnie i nim się spostrzeże całkowicie się od niego uzależnia: Kochała, i to jak kochała; kochała tak bardzo, że z czasem całkiem się zapomniała. Początkowo ‘jej’ mężczyzna też zdaje się być zaangażowany w związek, wzrusza go życiowa zaradność partnerki, jej pracowitość, energia i to, że dzięki własnej pracy zarabia konkretne pieniądze (w przeciwieństwie do niego). Matylda pracuje jako nauczycielka. Ma powołanie, czuje się w szkole szczęśliwa, jest ogromnie zaangażowana w jej sprawy i lubi swoich uczniów.
Związek z Xaverem staje się dla niej wybawieniem i daje jej nadzieję na nowe, lepsze życie oraz szansę stworzenia własnej szczęśliwej rodziny, zdecydowanie lepszej niż ta, z której pochodził. Tymczasem szybko okazało się, że jej wybranek ma inne pomysły na (wspólną?) przyszłość. Życie jest dla Xavera nędzne i bezsensowne, budziło w nim obrzydzenie. Nie potrafi ponosić odpowiedzialności za siebie, a co dopiero za dziecko! Jest próżny, niechętny do ciężkiej pracy fizycznej, nastawiony na szybki sukces, uzyskany niewielkim kosztem. Dlatego zajął się pisaniem, ograniczając kontakty z ludźmi do minimum: Nie potrzebuję ludzi, ale potrzebuję historii, które pisze ich życie, w przeciwnym razie nie miałbym przecież o czym pisać, zatem bez ludzi nie ma historii i bez ludzi nie ma czytelników, to oczywiste (…). Zamiast zabawy w dom, Xaver chciał tworzyć. Razem z Matyldą kochali literaturę, odznaczali się skłonnością do fantazjowania, nieustanną chęcią słuchania historii i pisania opowiadań. Mężczyzna przeczuwał, że dziewczyna może się przysłużyć jemu i jego karierze i nie mylił się – skutecznie motywowała go do pisania i pomogła mu napisać trylogię. Kiedy pojawił się długo oczekiwany sukces, jej ukochany bardzo się zmienił i nie potrzebował jej więcej. Po latach wyznała mu, jak się wtedy czuła: Wyglądało to tak, jakbyś się wstydził swojego dotychczasowego ‘drobnomieszczańskiego’ życia u boku zaściankowej nauczycielki niemieckiego (…) Nagle zacząłeś mnie lekceważyć. Niespodziewanie po 16 wspólnych latach Xaver odchodzi od Matyldy bez słowa i szybko związuje się z inną kobietą, która rodzi mu dziecko. Błyskawicznie osiągają to, o czym tak bardzo marzyła Matylda przez całe swoje życie. Niestety, pewnego dnia synek Xavera i jego nowej żony Denise, Jakob, zostaje skradziony z wózka i słuch o nim ginie…
Nieoczekiwane spotkanie po latach dawnych kochanków podczas warsztatów pisarskich w ramach projektu ‘Uczeń/uczennica spotyka autora/autorkę’ w szkole Matyldy daje szansę na wyjaśnienie wszystkich spornych kwestii sprzed lat i spojrzenie na zamierzchłe czasy z dystansem. Pomaga też rozwikłać współczesne dylematy i skończyć z niedopowiedzeniami. Czy dawna miłość Xavera ma coś wspólnego ze zniknięciem Jakoba? Czy związek z inną kobietą dał pisarzowi to, czego szukał? Czy Matylda założyła upragnioną rodzinę i realizuje się w swej pracy zawodowej? Czy jest szansa na porozumienie obu zranionych stron a może nawet coś więcej?
Forma, w jakiej została przedstawiona relacja Matyldy i Xavera, bardzo przypadła mi do gustu. Przeplatając wymieniane ze sobą maile, wymyślone historie czy wreszcie rozmowy prowadzone na żywo, Judith. W. Taschler ukazuje, w jak odmienny sposób ludzie odbierają i interpretują te same fakty. (Co istotne, to czytelnik sam musi odpowiedzieć na pytanie, czy jest to uzależnione od płci, czy też od posiadanych doświadczeń, wychowania, a może jeszcze czegoś innego). Dość oszczędnie, choć niezwykle sugestywnie naznaczony jest również wątek trudnych relacji dziecko-rodzic, w których to ten drugi jest siłą niszczycielską, stygmatyzującą na całe życie. Skrzywdzeni za młodu zapomnienia szukają np. w ramionach obcych praktycznie kobiet lub w wymarzonej pracy, dającej prawdziwe spełnienie i satysfakcję oraz stanowiącej źródło inspiracji dla innych. Bo zajęcie wykonywane z prawdziwą pasją, nie grozi rutyną, nawet po latach. Brawurowo udało się oddać autorce smutną prawdę, którą tak trudno zaakceptować – czasu nie da się cofnąć, niezależnie od tego, jak bardzo się tego pragnie. Jedynym pocieszeniem zdaje się być fakt, że to właśnie literatura niesie ukojenie w każdej sytuacji - może dawać wytchnienie, łagodzić ból, być substytutem, itp. Dowodem na to, niech będzie dość realistyczne (niestety) stwierdzenie Xavera: Samo życie nigdy nie jest ważne, rozpływa się w naszym wszechświecie jak tchnienie, ważne są historie, które zostają. Im bardziej wzruszająca i porywająca jest jakaś historia, tym bardziej warte życia jest to życie. Takie historie potem często potrafią przetrwać wiele pokoleń, pozostają na świecie dłużej, niż trwało samo życie! Czy to nie obłęd? I ostatnia rzecz, jaką warto podkreślić na koniec - Taschler udało się połączyć w „Nauczycielce” wiele gatunków literackich i stworzyć powieść, którą czyta się niczym gotowy scenariusz filmowy. W nim fikcja miesza się z rzeczywistością, przeszłość z teraźniejszością, a skromna nauczycielka zdaje się być genialną psychoterapeutką i bezlitosną sędziną w jednym.
Polecam, to naprawdę świetna książka, w której nie ma ani grama kiczu lub melodramatu, ani jednego zbędnego słowa czy przypadkowego wątku. Po prostu musicie to przeczytać i tyle!
Cytaty za: Nauczycielka, Judith W. Taschler, W.A.B., Warszawa 2015.
Ocena 6/6
Recenzja ukazała się na portalu lubimyczytac.pl pod tytułem: Zupełnie tak jak w kinie
Dobra recenzja.
OdpowiedzUsuńI to zdecydowanie książka dla mnie.
Dziękuję i polecam z całego serca!
UsuńŚwietna recenzja o jakże interesującej książce. Pomyśleć że omiotłam ją lekceważącym spojrzeniem! Niewybaczalne :-)
OdpowiedzUsuńEee, bez przesady. Przeczytasz i będzie Ci wybaczone :))))
UsuńTo może być całkiem fajna historia na wiosenne popołudnie przy kawie.
OdpowiedzUsuńTo jest świetna historia na każdą porę roku - przeczytaj koniecznie!
UsuńDoskonała recenzja, a skoro polecasz, przeczytam na pewno :)
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Dzięki, warto przeczytać, naprawdę!
UsuńPo takiej recenzji sięgnę po książkę!
OdpowiedzUsuńKolejna bardzo pozytywna recenzja tej książki... Trzeba w takim razie przeczytać!
OdpowiedzUsuńBez dwóch zdań!!!
UsuńNajbardziej kusi mnie forma narracji i przesłanie tej książki, z wielką chęcią przeczytam!
OdpowiedzUsuńFakt - narracja to mocna strona tej książki :) Pozdrawiam serdecznie!
UsuńOdkładam sobie czytanie recenzji książek, które chce przeczytać, ale żałuje, ze odkładałam tę, bo pewnie bym te książkę już miała na półce.
OdpowiedzUsuńCo się odwlecze, to... :)
UsuńZgadzam sie:)
OdpowiedzUsuńFajnie, bardzo się cieszę :)
Usuń