Czytanie i jedzenie to jedne z najprzyjemniejszych doznań i ulubionych czynności wielu osób. Większość z nas lubi je łączyć, dlatego często podczas lektury podjada sobie różne pyszności. Ja również należę do tej grupy. Nie ukrywam, że zdecydowanie wolę spędzać czas z książką niż gotować, ale od czasu do czasu nawet taki mól książkowy jak ja pędzi do kuchni, by coś pysznego przygotować, ażeby później mieć jakiś pyszny dodatek do dobrej książki.
Ten jesienny czas sprawił, że tym razem naszła mnie ochota na coś słodkiego, co sprawi, że moje endorfiny poszybują w górę. Moje myśli kłębiły się wokół ciast, a szczególnie wokół prostej i jednocześnie nieszablonowej szarlotki. To właśnie ona kojarzy mi się z poczuciem bezpieczeństwa, domowym ciepłem, długimi wieczorami i ukochaną babcią, która w kuchni umiała zdziałać cuda. W dość zaskakujący sposób znalazłam łatwy i szybki przepis, dzięki któremu przypomniały mi się najpiękniejsze chwile mojego dzieciństwa. Każdy kęs tej szarlotki dosłownie rozpływał się w ustach. To zasługa delikatnego smaku uzyskanego za sprawą: cieniutko startych pachnących jabłek (ach, ta szara reneta!) i chrupiącego wierzchu ciasta nadającego mu niepowtarzalny wygląd. Szarlotka w połączeniu z aromatyczną karmelową herbatą rooibos i lekturą najwyższych lotów (tym razem najnowszy W.G. Sebald - "Campo santo") sprawiły, że oprócz cudownych wrażeń estetycznych mogłam poczuć przysłowiowe 'niebo w gębie'. Jeśli chcecie wiedzieć, o czym piszę, podaję Wam przepis na przepyszną 'Szarlotkę Maryni zaczerpnięty z książki Moniki Zamachowskiej pt. "Kuchnia kobiet":
Składniki:
• 2 kg jabłek, najlepiej szara reneta
• 2 szklanki mąki tortowej
• 1 szklanka cukru
• 250 g miękkiego masła
• 3 jajka
• 2 łyżeczki cukru waniliowego
• 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
Przesianą mąkę, miękkie masło, żółtka, 2/3 szklanki cukru, proszek do pieczenia i cukier waniliowy umieścić w misce, zagnieść miękkie ciasto. Podzielić je na połowy. Jedną z nich wyłożyć wysmarowaną masłem tortownicę, nakłuć widelcem. Piec w temperaturze 180°C przez 15 minut. W tym czasie obrane jabłka poszatkować na tarce w prawie przezroczyste plasterki. Ułożyć je na wyjętym z piekarnika cieście. Drugą połowę ciasta pokroić w plastry lub rozwałkować na placek. Dokładnie przykryć nim jabłka. Wierzch posmarować białkiem (około 2 łyżek), posypać resztą cukru. Włożyć do piekarnika nagrzanego do temperatury 180°C na ok. 40 minut.
Na zdjęciu powyżej widnieje owa 'Szarlotka Maryni' przyrządzona według przepisu pochodzącego z książki “Kuchnia kobiet” Moniki Zamachowskiej. Jak widać, cisto idealnie wkomponowało się w mój wieczorny rytuał czytelniczy i świetnie dopełniło lekturę autorstwa wybitnego niemieckiego prozaika. Dwa talerze i dwie filiżanki mówią same za siebie - roznoszący się cudowny zapach szarlotki zwabił do kuchni największego łasucha, czyli mojego męża. Ledwo udało mi się uchwycić w obiektywie nienaruszone kawałki ciasta, z którego połowę spałaszowały dzieci... Jestem pewna, że ten przepis na stałe wejdzie do naszego menu. Polecam również Wam - warto spróbować - satysfakcja gwarantowana :-)
Ten jesienny czas sprawił, że tym razem naszła mnie ochota na coś słodkiego, co sprawi, że moje endorfiny poszybują w górę. Moje myśli kłębiły się wokół ciast, a szczególnie wokół prostej i jednocześnie nieszablonowej szarlotki. To właśnie ona kojarzy mi się z poczuciem bezpieczeństwa, domowym ciepłem, długimi wieczorami i ukochaną babcią, która w kuchni umiała zdziałać cuda. W dość zaskakujący sposób znalazłam łatwy i szybki przepis, dzięki któremu przypomniały mi się najpiękniejsze chwile mojego dzieciństwa. Każdy kęs tej szarlotki dosłownie rozpływał się w ustach. To zasługa delikatnego smaku uzyskanego za sprawą: cieniutko startych pachnących jabłek (ach, ta szara reneta!) i chrupiącego wierzchu ciasta nadającego mu niepowtarzalny wygląd. Szarlotka w połączeniu z aromatyczną karmelową herbatą rooibos i lekturą najwyższych lotów (tym razem najnowszy W.G. Sebald - "Campo santo") sprawiły, że oprócz cudownych wrażeń estetycznych mogłam poczuć przysłowiowe 'niebo w gębie'. Jeśli chcecie wiedzieć, o czym piszę, podaję Wam przepis na przepyszną 'Szarlotkę Maryni zaczerpnięty z książki Moniki Zamachowskiej pt. "Kuchnia kobiet":
Składniki:
• 2 kg jabłek, najlepiej szara reneta
• 2 szklanki mąki tortowej
• 1 szklanka cukru
• 250 g miękkiego masła
• 3 jajka
• 2 łyżeczki cukru waniliowego
• 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
Przesianą mąkę, miękkie masło, żółtka, 2/3 szklanki cukru, proszek do pieczenia i cukier waniliowy umieścić w misce, zagnieść miękkie ciasto. Podzielić je na połowy. Jedną z nich wyłożyć wysmarowaną masłem tortownicę, nakłuć widelcem. Piec w temperaturze 180°C przez 15 minut. W tym czasie obrane jabłka poszatkować na tarce w prawie przezroczyste plasterki. Ułożyć je na wyjętym z piekarnika cieście. Drugą połowę ciasta pokroić w plastry lub rozwałkować na placek. Dokładnie przykryć nim jabłka. Wierzch posmarować białkiem (około 2 łyżek), posypać resztą cukru. Włożyć do piekarnika nagrzanego do temperatury 180°C na ok. 40 minut.
Na zdjęciu powyżej widnieje owa 'Szarlotka Maryni' przyrządzona według przepisu pochodzącego z książki “Kuchnia kobiet” Moniki Zamachowskiej. Jak widać, cisto idealnie wkomponowało się w mój wieczorny rytuał czytelniczy i świetnie dopełniło lekturę autorstwa wybitnego niemieckiego prozaika. Dwa talerze i dwie filiżanki mówią same za siebie - roznoszący się cudowny zapach szarlotki zwabił do kuchni największego łasucha, czyli mojego męża. Ledwo udało mi się uchwycić w obiektywie nienaruszone kawałki ciasta, z którego połowę spałaszowały dzieci... Jestem pewna, że ten przepis na stałe wejdzie do naszego menu. Polecam również Wam - warto spróbować - satysfakcja gwarantowana :-)
:-)
OdpowiedzUsuń