„Jeszcze jeden dzień”, najnowsza książka Mitcha Alboma, znanego amerykańskiego pisarza, dziennikarza, prezentera i muzyka w jednej osobie, sprzedającego miliony książek, z których trzy zostały już zekranizowane, ukazała się w Polsce 19 maja, a więc tydzień przed Dniem Matki. Jest to o tyle istotne, że ten bestsellerowy autor zadedykował ową publikację swojej matce i obrał jako motyw przewodni utraconą miłość matczyną. Tak więc to lektura jak najbardziej na czasie. Każda mama jest wyjątkowa, najukochańsza, najlepsza, ale niestety, nie zawsze o tym pamiętamy na co dzień. Uświadamiając sobie ten fakt po czasie, kiedy jej już nie ma wśród nas, wiele dalibyśmy za jeden jedyny dzień, w którym moglibyśmy powiedzieć jej wszystko to, czego nie zdążyliśmy lub z czym zwlekaliśmy zbyt długo. Ku przestrodze, by nie marnować czasu i na każdym kroku przypominać rodzicielce, ile dla nas znaczy, powstał właśnie „Jeszcze jeden dzień”. To dziełko o niewielkiej objętości, za to o uniwersalnym charakterze, jasnym przesłaniu i mocnej sile rażenia. Bez sentymentalizmu, kiczu, zbytecznej dramaturgii.
Charles ‘Chick’ Benetto był synkiem tatusia Leonarda (zwanego Lenem). Zapatrzony w niego, realizujący wszelkie jego pomysły i plany, pewnego dnia boleśnie się rozczarował. Idealizowany ojciec bez słowa pożegnania odszedł, zostawiając syna, młodszą córkę Robertę i zdezorientowaną matkę Paulinę (Posey) na pastwę losu. Niepełna rodzina musiała szybko odnaleźć się w nowej sytuacji. Chick nie miał wyjścia i z dnia na dzień stał się synkiem walecznej, odważnej mamusi. Mamusi, która kochała go całym sercem, powtarzała mu nieustannie, że jest mądry; nalegała, by czytał jedną książkę tygodniowo i zabierała go do biblioteki, żeby być pewną, że jej nie oszukuje. Posey była zabawna i zaradna. Robiła wszystko, by dzieci nie odczuły zbyt boleśnie rozstania rodziców. Początkowo pracowała jako pielęgniarka w szpitalu, gdzie swoim ciepłem, cierpliwością, wrażliwością i dobrym słowem urzekała pacjentów, o których zdrowie i wygląd pieczołowicie dbała. Choć po rozwodzie straciła wielu znajomych – kobiety bały się, że zabierze im męża i odwracały się od niej – nie załamała się. Nawet wtedy, gdy musiała odejść z pracy, bo rzekomo rozpraszała lekarzy, nie pokazywała dzieciom, jak boleśnie została zraniona przez los… Charles widział jej trud i rzucane pod nogi kłody (na które nigdy się nie skarżyła), ale jako nastolatek odpychał ją. Nie chciał jej pocałunków, wspólnych wizyt w kinie. Drażniły go czułe liściki matki, które pisała do niego za każdym razem, gdy gdzieś go zostawiała i to jej uporczywe matkowanie. Był także zły, że jest jedyną rozwiedzioną kobietą w okolicy, że ciągle o niej mówią, że jest atrakcyjną, zadbaną kobietą, a nie bezbarwną kurą domową. Brakowało mu ‘przeciętności’ i ojca... Dopiero po czasie zrozumiał, jak wyjątkową miał mamę i jak blado na jej tle wypadał tata. Nie tylko dlatego, że nigdy nie wyjawiła mu, czemu rozwiodła się z mężem, i nigdy nie nastawiała dzieci przeciwko ojcu. Z biegiem lat dotarło do niego, że nikt nie kocha tak, jak matka, że kiedy patrzysz na swoją matkę, masz przed oczami najczystszą miłość, jakiej kiedykolwiek zaznasz... A kiedy mama odchodzi, zabiera ze sobą nie tylko to uczucie, ale i niewzruszone góry troski, których tak bardzo brakowało Charlesowi po jej nagłej śmierci. Kiedy Posey umarła, jej syn był dojrzałym mężczyzną, miał własną rodzinę, a jego córka była uroczą 14-latką. Mimo to nie mógł poradzić sobie ze swym bólem, ani z tym, że nie zdążył się pożegnać. Wydawało mu się, że obecność matki jest oczywista, naturalna i dana raz na zawsze, a śmierć nie ma do niej dostępu. Chciał jej tyle powiedzieć… Prawdą jest, iż można przejść przez całe życie, kolekcjonując dni, ale żaden nie dorówna temu, który chcielibyśmy odzyskać. Dlatego też rozczarowanie było bolesne – Chick został sam ze swoimi myślami i ogromnym cierpieniem. Coraz więcej pił, wyrzucono go z pracy, po kilku latach odszedł od żony, a córka nie zaprosiła go na własny ślub. Szybko wpadł w depresję i stał się wrakiem człowieka: Źle sypiałem. Źle się odżywiałem. Starzałem się w oczach. Nie mógł znieść nie tylko utraty matki, ale i oderwania od dorosłej już córki: Zostajesz odcięty od życia swojego jedynego dziecka i czujesz, jakby zatrzasnęły się za tobą stalowe drzwi; walisz w nie, ale nikt cię nie słyszy. A być niesłyszalnym to pierwszy krok do poddania się, a poddanie się to pierwszy krok do samobójstwa. Był zdecydowany pożegnać się z życiem, zwalić się Panu Bogu na głowę. Zrobił to – tyle, że nieudolnie. Zamiast umrzeć, narodził się na nowo. Dzięki matce. Trudno jednoznacznie określić, co wydarzyło się po wypadku, którego sprawcą był Charles i po upadku z wieży ciśnień. Pewne jest, że przeżył, choć nie miał na to szans i że spotkał się z matką. Zmarłą matką, żywą matką, jej duchem – trudno powiedzieć. Jak sam przyznał: Kiedy ukazuje ci się zmarła bliska osoba, walczy z tym umysł, nie serce. Dlatego nie dochodził, jak to możliwe, że mama była obok, że opatrywała mu rany, przygotowywała jego ulubione potrawy, odwiedzała swoje dawne klientki i przyjaciółki. Uwierzył jej na słowo, że: Jeśli ktoś jest w twoim sercu, nigdy tak naprawdę nie odchodzi. I może do ciebie wrócić, nawet w mało prawdopodobnych sytuacjach… Chick, lawirując miedzy snem i jawą, spędził z Posey jeden dzień, który dał mu to, czego potrzebował i który ukazał mu właściwy kierunek oraz pozwolił zrozumieć to, czego jako dziecko nie mógł pojąć. Wszak jeden dzień spędzony z ukochaną osobą może zmienić wszystko...
Historia Charlesa ‘Chicka’ Benetto jest złożona z osobistych notatek pisarki (będącej kimś więcej niż tylko zwykłą dziennikarką…), która tę opowieść rozpoczyna, fragmentów jego dziennika (realnych wspomnień, w których on nie stawał po stronie matki, a kiedy ona brała go w obronę) oraz liścików od Posey. Łączy ona w sobie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Mimo zaburzonej chronologii i dość oryginalnego toku zdarzeń, ta niezwykła przygoda sprawia wrażenie bardzo autentycznej. Wykreowani bohaterowie są wiarygodni, a ich sposób postępowania podyktowany jest wieloma problemami natury psychologicznej. Książka Mitcha Alboma nie jest naiwną, płytką pisaniną tegoż bestsellerowego autora. Nie jest też obyczajową lekturą dla nadambitnych, którzy doszukują się w niej drugiego dna, filozoficznych prądów czy nowatorskich tez. To krótka, prosta w przekazie i wzruszająca historia niedocenionej za życia matczynej miłości i niewykorzystanych chwil, która chwyta za serce. „Jeszcze jeden dzień” to publikacja, która wyraźnie uświadamia nam, że notorycznie tracimy czas. Wydaje nam się, że mamy go dużo, że zdążymy ze wszystkim, a rzeczywistość jest mniej kolorowa i pełna niekiedy smutnych niespodzianek. Historia Charlesa ‘Chicka’ Benetto pokazuje, że nie warto niczego odkładać na później, bo nie ma nic ważniejszego niż szczęście naszej rodziny i zapewnienie jej o naszej nieustającej miłości.
Cytaty za: Jeszcze jeden dzień, Mitch Albom, Znak Literanova, Kraków 2014.
Ocena: 5/6
Recenzja ukazała się na portalu lubimyczytac.pl pod tytułem: Carpe diem
Charles ‘Chick’ Benetto był synkiem tatusia Leonarda (zwanego Lenem). Zapatrzony w niego, realizujący wszelkie jego pomysły i plany, pewnego dnia boleśnie się rozczarował. Idealizowany ojciec bez słowa pożegnania odszedł, zostawiając syna, młodszą córkę Robertę i zdezorientowaną matkę Paulinę (Posey) na pastwę losu. Niepełna rodzina musiała szybko odnaleźć się w nowej sytuacji. Chick nie miał wyjścia i z dnia na dzień stał się synkiem walecznej, odważnej mamusi. Mamusi, która kochała go całym sercem, powtarzała mu nieustannie, że jest mądry; nalegała, by czytał jedną książkę tygodniowo i zabierała go do biblioteki, żeby być pewną, że jej nie oszukuje. Posey była zabawna i zaradna. Robiła wszystko, by dzieci nie odczuły zbyt boleśnie rozstania rodziców. Początkowo pracowała jako pielęgniarka w szpitalu, gdzie swoim ciepłem, cierpliwością, wrażliwością i dobrym słowem urzekała pacjentów, o których zdrowie i wygląd pieczołowicie dbała. Choć po rozwodzie straciła wielu znajomych – kobiety bały się, że zabierze im męża i odwracały się od niej – nie załamała się. Nawet wtedy, gdy musiała odejść z pracy, bo rzekomo rozpraszała lekarzy, nie pokazywała dzieciom, jak boleśnie została zraniona przez los… Charles widział jej trud i rzucane pod nogi kłody (na które nigdy się nie skarżyła), ale jako nastolatek odpychał ją. Nie chciał jej pocałunków, wspólnych wizyt w kinie. Drażniły go czułe liściki matki, które pisała do niego za każdym razem, gdy gdzieś go zostawiała i to jej uporczywe matkowanie. Był także zły, że jest jedyną rozwiedzioną kobietą w okolicy, że ciągle o niej mówią, że jest atrakcyjną, zadbaną kobietą, a nie bezbarwną kurą domową. Brakowało mu ‘przeciętności’ i ojca... Dopiero po czasie zrozumiał, jak wyjątkową miał mamę i jak blado na jej tle wypadał tata. Nie tylko dlatego, że nigdy nie wyjawiła mu, czemu rozwiodła się z mężem, i nigdy nie nastawiała dzieci przeciwko ojcu. Z biegiem lat dotarło do niego, że nikt nie kocha tak, jak matka, że kiedy patrzysz na swoją matkę, masz przed oczami najczystszą miłość, jakiej kiedykolwiek zaznasz... A kiedy mama odchodzi, zabiera ze sobą nie tylko to uczucie, ale i niewzruszone góry troski, których tak bardzo brakowało Charlesowi po jej nagłej śmierci. Kiedy Posey umarła, jej syn był dojrzałym mężczyzną, miał własną rodzinę, a jego córka była uroczą 14-latką. Mimo to nie mógł poradzić sobie ze swym bólem, ani z tym, że nie zdążył się pożegnać. Wydawało mu się, że obecność matki jest oczywista, naturalna i dana raz na zawsze, a śmierć nie ma do niej dostępu. Chciał jej tyle powiedzieć… Prawdą jest, iż można przejść przez całe życie, kolekcjonując dni, ale żaden nie dorówna temu, który chcielibyśmy odzyskać. Dlatego też rozczarowanie było bolesne – Chick został sam ze swoimi myślami i ogromnym cierpieniem. Coraz więcej pił, wyrzucono go z pracy, po kilku latach odszedł od żony, a córka nie zaprosiła go na własny ślub. Szybko wpadł w depresję i stał się wrakiem człowieka: Źle sypiałem. Źle się odżywiałem. Starzałem się w oczach. Nie mógł znieść nie tylko utraty matki, ale i oderwania od dorosłej już córki: Zostajesz odcięty od życia swojego jedynego dziecka i czujesz, jakby zatrzasnęły się za tobą stalowe drzwi; walisz w nie, ale nikt cię nie słyszy. A być niesłyszalnym to pierwszy krok do poddania się, a poddanie się to pierwszy krok do samobójstwa. Był zdecydowany pożegnać się z życiem, zwalić się Panu Bogu na głowę. Zrobił to – tyle, że nieudolnie. Zamiast umrzeć, narodził się na nowo. Dzięki matce. Trudno jednoznacznie określić, co wydarzyło się po wypadku, którego sprawcą był Charles i po upadku z wieży ciśnień. Pewne jest, że przeżył, choć nie miał na to szans i że spotkał się z matką. Zmarłą matką, żywą matką, jej duchem – trudno powiedzieć. Jak sam przyznał: Kiedy ukazuje ci się zmarła bliska osoba, walczy z tym umysł, nie serce. Dlatego nie dochodził, jak to możliwe, że mama była obok, że opatrywała mu rany, przygotowywała jego ulubione potrawy, odwiedzała swoje dawne klientki i przyjaciółki. Uwierzył jej na słowo, że: Jeśli ktoś jest w twoim sercu, nigdy tak naprawdę nie odchodzi. I może do ciebie wrócić, nawet w mało prawdopodobnych sytuacjach… Chick, lawirując miedzy snem i jawą, spędził z Posey jeden dzień, który dał mu to, czego potrzebował i który ukazał mu właściwy kierunek oraz pozwolił zrozumieć to, czego jako dziecko nie mógł pojąć. Wszak jeden dzień spędzony z ukochaną osobą może zmienić wszystko...
Historia Charlesa ‘Chicka’ Benetto jest złożona z osobistych notatek pisarki (będącej kimś więcej niż tylko zwykłą dziennikarką…), która tę opowieść rozpoczyna, fragmentów jego dziennika (realnych wspomnień, w których on nie stawał po stronie matki, a kiedy ona brała go w obronę) oraz liścików od Posey. Łączy ona w sobie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Mimo zaburzonej chronologii i dość oryginalnego toku zdarzeń, ta niezwykła przygoda sprawia wrażenie bardzo autentycznej. Wykreowani bohaterowie są wiarygodni, a ich sposób postępowania podyktowany jest wieloma problemami natury psychologicznej. Książka Mitcha Alboma nie jest naiwną, płytką pisaniną tegoż bestsellerowego autora. Nie jest też obyczajową lekturą dla nadambitnych, którzy doszukują się w niej drugiego dna, filozoficznych prądów czy nowatorskich tez. To krótka, prosta w przekazie i wzruszająca historia niedocenionej za życia matczynej miłości i niewykorzystanych chwil, która chwyta za serce. „Jeszcze jeden dzień” to publikacja, która wyraźnie uświadamia nam, że notorycznie tracimy czas. Wydaje nam się, że mamy go dużo, że zdążymy ze wszystkim, a rzeczywistość jest mniej kolorowa i pełna niekiedy smutnych niespodzianek. Historia Charlesa ‘Chicka’ Benetto pokazuje, że nie warto niczego odkładać na później, bo nie ma nic ważniejszego niż szczęście naszej rodziny i zapewnienie jej o naszej nieustającej miłości.
Cytaty za: Jeszcze jeden dzień, Mitch Albom, Znak Literanova, Kraków 2014.
Ocena: 5/6
Recenzja ukazała się na portalu lubimyczytac.pl pod tytułem: Carpe diem
Super recenzja, książka leży na dnie stosiku, ale kusi, no kusi. Poprzednia książka Autora ogromne wrażenie na mnie zrobiła, mam nadzieję że z tą będzie tak samo
OdpowiedzUsuńTak, Albom wie, jak pisać, żeby oczarować czytelnika i skutecznie nęci każdym swoim tytułem. Dziękuję za komplement :)
UsuńNie czytałam nic tego autora, chociaż w bibliotece widziałam jakąś straszą książkę się nad nią zastanawiałam, jednak uległam innej pokusie ;) Może następnym razem :)
OdpowiedzUsuńJa czytałam "Pięć osób, które spotykamy w niebie" i bardzo mi się podobała - polecam. Ten autor lekko pisze, ale dotyka tematów istotnych dla każdego.
UsuńJa również nie czytałam jeszcze żadnej książki tego autora, ale po przeczytaniu tej recenzji stwierdziłam, że warto go poznać :)
OdpowiedzUsuń