Jadwiga Czajkowska (ur. 1961) jest absolwentką socjologii Uniwersytetu Śląskiego, od dwudziestu lat prowadzi z mężem rodzinną firmę. Ma trzy córki i syna, i niedawno z potrzeby serca napisała powieść obyczajową pt. „Macocha”. Podobno ona sama też jest macochą i choć w jej książce wszystkie postaci i wątki są fikcyjne, to zagadnienie jest uniwersalne i warto się nad nim pochylić. Bo przez cały czas i w każdym wymiarze, co dla jednych końcem, dla innych początkiem jest. Co inni porzucają, inni dostają, tak jak bohaterka tejże publikacji…
W baśniowej fikcji panuje porządek i wiadomo, kto jest dobry, a kto zły. Jak świat światem wszystkie przedstawione w nim macochy są podłe, próżne, podstępne, fałszywe i tylko marzą o unicestwieniu pasierbów. Ale Iza taka nie jest. Owszem, została macochą, ale ucieleśnienie[m] wszelkich negatywnych cech i chodząc[ą] niegodziwoś[cią] nie jest bez dwóch zdań i zrobi wszystko, by z tym stereotypem walczyć. Jest młodą, 27-letnią atrakcyjną dziewczyną, z zawodu chemikiem i pracuje w firmie produkującej kosmetyki naturalne. Pewnego dnia poznaje w Grecji Piotra, etnografa z przeszłością i zakochuje się w nim z wzajemnością. I choć uczucie ich łączące jest prawdziwe, to jak to w życiu bywa sielanka nie trwa wiecznie: mężczyzna jest wdowcem i ma dwoje dzieci z poprzedniego małżeństwa: Tadeusza (13 lat) i Zosię (11 lat). Jego potomstwo oczywiście nie jest szczęśliwe, że ukochany tatuś ożenił się po raz drugi i nie troszczy się o poprawne stosunki z macochą. Iza zakochując się w Piotrze, całkowicie straciła głowę. Nie tylko dla niego, ale w ogóle - nie zdawała sobie sprawy, że godząc się na związek z wdowcem, skazała się na związek z Tadeuszem i Zosią. W Grecji byli tylko oni i nie liczyło się nic innego. Po ślubie, kiedy przyszło jej niańczyć cudze dzieci, Iza poczuła się rozczarowana swoją nową rolą i postawą domowników, bo zamiast szczęścia znalazła samotność, odtrącenie oraz łzy rozgoryczenia. Niespodziewanie stała się także zazdrosna o przeszłość Piotra, o swoją poprzedniczkę (idealizowaną?/idealną? Ewę, matkę jego dzieci), czemu w sumie trudno się dziwić, skoro ciągle napotykała na ślady przeszłości tejże rodziny. Ponadto poczuła się niezrozumiana i potrzebowała więcej czasu, by oswoić się z nową sytuacją. A to nie jest takie proste, kiedy się jest w gorącej wodzie kąpanym, pojawiają się kłopoty wychowawcze i zdrowotne (gorączka o podłożu stresowym!) oraz odnosi się wrażenie, że Ewa jest blisko, że ciągle obserwuje Izę z zaświatów, czy ta przypadkiem nie krzywdzi jej dzieci. Jeśli do tego dołożymy fakt, że mąż, którego imię skała, opoka, pewność, spokój. Innymi słowy: mężczyzna na którym można polegać. Wsparcie w komplikacjach, zmartwieniach i udrękach, okazał się całkowitym tego zaprzeczeniem, to inaczej niż w ‘Kopciuszku’ zaczynamy współczuć macosze… Po trzech dniach małżeństwa byłam wykończona psychicznie - Iza wciąż była spychana na boczny tor przez niedawno poślubionego męża (!) i jego córeczkę. Piotr był ciągle zajęty i to na Izę spadły wszystkie problemy zaraz po ślubie (nawet sprzątanie jego starego mieszkania). Kobieta dzięki własnej pasierbicy, która okazała się zręczną manipulantką nie mogła się poczuć jak prawowita żona Piotra, a on na dodatek trzymał stronę Zosi, notorycznie zarzucając Izie niesprawiedliwość i skłonności do przesady… Stałam z boku jak przysłowiowe piąte koło u wozu i miałam wrażenie, że między nami rośnie mur. Znowu byli oni i ja. I żadnego my. Oni, których łączą geny, więzy krwi i znajomość od dnia narodzin i którzy nie zdają sobie sprawy z moich uczuć. Postanowiłam się wycofać. Czy Iza się poddała? Czy wycofała się ze swojego nowego życia i wróciła do swojej dawnej miłości, która niespodziewanie pojawiła się na horyzoncie? Czy może dzieci przekonały się, że macocha też człowiek?...
„Macocha” jest ciekawą propozycją, zdecydowanie przeznaczoną dla kobiet. Ta ciepła opowieść napisana lekkim piórem stanowi dobrą odskocznię od morza książek z malowniczą wsią i zdradą w tle jakich pełno na naszym rynku wydawniczym. Nie ma w niej niczego odkrywczego, nie ma rozbudowanego tła psychologicznego postaci, ale jest ogrom prawdziwych zdarzeń i emocji, które nie pozostawią czytelnika obojętnym oraz jest też możliwość snucia głębszej refleksji. O tym, jak życie może nas zaskoczyć, jak jest nieprzewidywalne, o tym, czy są granice wieku dla bycia szczęśliwym i o tym, która płeć w dzisiejszym świecie jest tą słabszą… Wszystkim Paniom, które lubią lekką, ale nie banalną, ani nie toporną literaturę polecam serdecznie.
Cytaty za: Macocha, Jadwiga Czajkowska, Prószyński i S-ka, Warszawa 2013.
Ocena 4/5
Recenzja ukazała się na portalu lubimyczytac.pl pod tytułem: Życie to nie bajka...
W baśniowej fikcji panuje porządek i wiadomo, kto jest dobry, a kto zły. Jak świat światem wszystkie przedstawione w nim macochy są podłe, próżne, podstępne, fałszywe i tylko marzą o unicestwieniu pasierbów. Ale Iza taka nie jest. Owszem, została macochą, ale ucieleśnienie[m] wszelkich negatywnych cech i chodząc[ą] niegodziwoś[cią] nie jest bez dwóch zdań i zrobi wszystko, by z tym stereotypem walczyć. Jest młodą, 27-letnią atrakcyjną dziewczyną, z zawodu chemikiem i pracuje w firmie produkującej kosmetyki naturalne. Pewnego dnia poznaje w Grecji Piotra, etnografa z przeszłością i zakochuje się w nim z wzajemnością. I choć uczucie ich łączące jest prawdziwe, to jak to w życiu bywa sielanka nie trwa wiecznie: mężczyzna jest wdowcem i ma dwoje dzieci z poprzedniego małżeństwa: Tadeusza (13 lat) i Zosię (11 lat). Jego potomstwo oczywiście nie jest szczęśliwe, że ukochany tatuś ożenił się po raz drugi i nie troszczy się o poprawne stosunki z macochą. Iza zakochując się w Piotrze, całkowicie straciła głowę. Nie tylko dla niego, ale w ogóle - nie zdawała sobie sprawy, że godząc się na związek z wdowcem, skazała się na związek z Tadeuszem i Zosią. W Grecji byli tylko oni i nie liczyło się nic innego. Po ślubie, kiedy przyszło jej niańczyć cudze dzieci, Iza poczuła się rozczarowana swoją nową rolą i postawą domowników, bo zamiast szczęścia znalazła samotność, odtrącenie oraz łzy rozgoryczenia. Niespodziewanie stała się także zazdrosna o przeszłość Piotra, o swoją poprzedniczkę (idealizowaną?/idealną? Ewę, matkę jego dzieci), czemu w sumie trudno się dziwić, skoro ciągle napotykała na ślady przeszłości tejże rodziny. Ponadto poczuła się niezrozumiana i potrzebowała więcej czasu, by oswoić się z nową sytuacją. A to nie jest takie proste, kiedy się jest w gorącej wodzie kąpanym, pojawiają się kłopoty wychowawcze i zdrowotne (gorączka o podłożu stresowym!) oraz odnosi się wrażenie, że Ewa jest blisko, że ciągle obserwuje Izę z zaświatów, czy ta przypadkiem nie krzywdzi jej dzieci. Jeśli do tego dołożymy fakt, że mąż, którego imię skała, opoka, pewność, spokój. Innymi słowy: mężczyzna na którym można polegać. Wsparcie w komplikacjach, zmartwieniach i udrękach, okazał się całkowitym tego zaprzeczeniem, to inaczej niż w ‘Kopciuszku’ zaczynamy współczuć macosze… Po trzech dniach małżeństwa byłam wykończona psychicznie - Iza wciąż była spychana na boczny tor przez niedawno poślubionego męża (!) i jego córeczkę. Piotr był ciągle zajęty i to na Izę spadły wszystkie problemy zaraz po ślubie (nawet sprzątanie jego starego mieszkania). Kobieta dzięki własnej pasierbicy, która okazała się zręczną manipulantką nie mogła się poczuć jak prawowita żona Piotra, a on na dodatek trzymał stronę Zosi, notorycznie zarzucając Izie niesprawiedliwość i skłonności do przesady… Stałam z boku jak przysłowiowe piąte koło u wozu i miałam wrażenie, że między nami rośnie mur. Znowu byli oni i ja. I żadnego my. Oni, których łączą geny, więzy krwi i znajomość od dnia narodzin i którzy nie zdają sobie sprawy z moich uczuć. Postanowiłam się wycofać. Czy Iza się poddała? Czy wycofała się ze swojego nowego życia i wróciła do swojej dawnej miłości, która niespodziewanie pojawiła się na horyzoncie? Czy może dzieci przekonały się, że macocha też człowiek?...
„Macocha” jest ciekawą propozycją, zdecydowanie przeznaczoną dla kobiet. Ta ciepła opowieść napisana lekkim piórem stanowi dobrą odskocznię od morza książek z malowniczą wsią i zdradą w tle jakich pełno na naszym rynku wydawniczym. Nie ma w niej niczego odkrywczego, nie ma rozbudowanego tła psychologicznego postaci, ale jest ogrom prawdziwych zdarzeń i emocji, które nie pozostawią czytelnika obojętnym oraz jest też możliwość snucia głębszej refleksji. O tym, jak życie może nas zaskoczyć, jak jest nieprzewidywalne, o tym, czy są granice wieku dla bycia szczęśliwym i o tym, która płeć w dzisiejszym świecie jest tą słabszą… Wszystkim Paniom, które lubią lekką, ale nie banalną, ani nie toporną literaturę polecam serdecznie.
Cytaty za: Macocha, Jadwiga Czajkowska, Prószyński i S-ka, Warszawa 2013.
Ocena 4/5
Recenzja ukazała się na portalu lubimyczytac.pl pod tytułem: Życie to nie bajka...
Interesująca propozycja, chętnie przeczytam :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuń