Od 1918 roku datuje się nową erę w historii Berlina, który stając się stolicą Republiki Weimarskiej stał się światową metropolią. Lata dwudzieste XX wieku stanowią niezwykle ciekawy i barwny okres w życiu tego miasta. Wszystko, co było dlań charakterystyczne, a często i nowatorskie jak na tamte czasy, miałam okazję ‘podejrzeć’ w przepięknej książce Iwony Luby pt. „Berlin. Szalone lata dwudzieste, nocne życie i sztuka” wydanej nakładem PWN.
Berlin w latach dwudziestych wyprzedzał wszystko, co się dziś w świecie określa jako ‘nowe’. Było tam rzeczywiście wszystko: wielkie teatry Reinhardta, duże studia filmowe, wielkie filmy; były koncerty klasyczne i nieklasyczne,; wielka sztuka, jaką tylko można by sobie wymarzyć; najpiękniejsze lokale, a także lokale dla pedałów. Berlin był wielkim miastem: bogatym w pomysły i dobrze zorganizowanym, bogatym w ideały, a jednocześnie praktycznym. Niepowtarzalne kombinacja! Oto Berlin lat dwudziestych w pigułce: imperium przemysłowe z największą wytwórnią filmów w Europie, światowe centrum nauki pełne geniuszy, metropolia z licznymi modnymi restauracjami i kawiarniami, a wokół wielcy artyści, malarze, architekci, pisarze, aktorzy, reżyserzy – słowem kulturalna elita na najwyższym z możliwych poziomie. To miasto miało charakter mimo panującej wówczas hiperinflacji, bo niezmiennie kusiło niespotykaną nigdzie indziej intensywnością życia codziennego i nocnego w dobie kryzysu ekonomicznego. Ludzie spragnieni nowoczesności z nieukrywaną fascynacją słuchali o zdobyczach techniki, takich jak samolot czy samochód. Jednocześnie rozwijał się przemysł fonograficzny i międzynarodowy rynek płytowy, produkowano gramofony, wzmacniacze, głośniki i mikrofony, radio znajdowało się w co drugim gospodarstwie domowym, a [g]ramofony zabierano na piknik nad jeziorem, do leśnych knajp, muzyka rozbrzmiewała z głośników w hotelach, restauracjach, klubach i lokalach tanecznych oraz ogródkach piwnych.
Wolny czas berlińczycy spędzali organizując eskapady poza centrum, wyjeżdżając do kurortów, oblegając baseny i kąpieliska, a niektórzy w bardziej wyrafinowany sposób – urządzając spacery po Berlinie, co wykształciło typ spacerowicza, zwanego flâneurem – uważnego obserwatora, delektującego się wyglądem ulic i kontemplującego architekturę budynków. Modne restauracje i kawiarnie Berlina to kolejna rozrywka proponowana przez miasto, którą uwielbiali jego mieszkańcy. By nie zostać zapomnianym, trzeba było się w nich pokazywać. M.in. w „Romanisches Cafe” czy „Cafe Monopol” intelektualna elita Berlina decydowała, kto się liczy a kto nie, wyznaczając przy okazji obowiązujące konwencje w sztuce i literaturze. Nie sposób nie wspomnieć przy okazji, że berlińczycy byli niezwykle eleganccy, zawsze w zgodzie z najnowszymi trendami, a przemysł modowy w czasie 'Neue Sachlikchkeit' (‘nowej rzeczowości’) był prężny jak nigdy dotąd. To właśnie w tym okresie ekscentryczna Neue Frau’ (‘nowa kobieta’) o wizerunku chłopczycy decydowała się na męskie stroje (frak, smoking) i atrybuty (monokl, papieros), podejmując dodatkowo męskie prace.
Berlin był odpowiednim miejscem dla bardzo licznego grona pisarzy imigracyjnych jak choćby: Vladimira Nabokova, Christophera Isherwooda, Elias Canettiego, Sándora Márai i często stawał się miejscem akcji ich twórczości (portret berlińskiej metropolii w powieści „Berlin Alexanderplatz” Alfreda Döblina jest przykładem literatury o Berlinie pisanej przez berlińczyka). Powstawały liczne kluby, teatry rewiowe i kabarety oraz teatr dadaistyczny, który nie był teatrem sensu stricte, a stanowił coś na kształt bro[ni] paln[ej] artystów. Warto wspomnieć wybitnego Maxa Reinharda i jego koncepcję 'teatru dla pięciu tysięcy', znaną w całej Europie i Stanach Zjednoczonych, który mówił: Wierzę w nieśmiertelność teatru. Jest on świętym schronieniem dla tych, którzy potajemnie schowali swoje dziedzictwo do kieszeni i postarali się, aby do końca życia nieustannie grać. Nową odmianę teatru muzycznego stworzyli niezapomniany Bertold Brecht z Kurtem Weillem i Casparem Neherem. Na parkiecie królował jazz, mówiono nawet o jazzowej gorączce: Tańczono do zatracenia – fokstrota, charlestona i one-step w rytmie ragtime’u oraz nieśmiertelne tango, przezywające wtedy renesans. Fordanserzy w nocnych lokalach przygotowani byli na wszelkie, nie tylko taneczne wyzwania. To jednakże nie przeszkadzało miastu, by z subwencji państwowych utrzymywać aż trzy zespoły operowe, wraz z własnymi gmachami. Później Berlin oszalał na punkcie kina, gdzie spotykali się przedstawiciele wszystkich grup społecznych. W tym miejscu wypada wspomnieć o UFA oraz Marlenie Dietrich, Leni Riefenstahl, Fritzu Langu i o Apoloni Chałupiec, znanej szerokiej publiczności pod pseudonimem ‘Pola Negri’, która przybyła do Berlina w 1917 roku i uwiodła widzów jako aktorka filmowa i teatralna. Podobno nawet sam Hitler był wielbicielem jej talentu...
Z albumu dowiemy się także czegoś o Neue Sachlikchkeit, dadaizmie, nowo narodzonym fotomontażu oraz czemu Erich Kästner chciał powstrzymać katastrofę maszyną do pisania oraz wielu innych ciekawych rzeczy. Wszystko to udokumentowane jest przepięknymi zdjęciami z życia codziennego Berlina (np. przeprowadzki w dobie hiperinflacji, sytuacja berlińskiego banku w czasie kryzysu, pokaz mody w czasie wyścigów konnych na torze Grunewald w 1932, dostarczyni telegramów z lat dwudziestych, itd.).
Publikacja Iwony Luby to wyjątkowe kompendium wiedzy o czarującym Berlinie z lat dwudziestych ubiegłego wieku. Mieście sztuki, seksu, przemocy, w którym intensywność intelektualnych i zmysłowych bodźców płynęła z każdej strony. To jednakże nie oszczędziło go przed falą agresji i nienawiści, bo gdy nastąpił kres wolności, niezależnej wielkiej sztuki, rozwoju nauki, skończył się rozkwit metropolii. Rozpoczął się najbardziej mroczny okres w dziejach miasta, a także całej Europy. Nową najwyższą sztuką stała się propaganda, będąca na usługach ideologii nienawiści i kultu wojny. Ale to już zupełnie inna historia. Książkę gorąco polecam, mimo jej wysokiej ceny, bo naprawdę jest tego warta.
Cytaty za: Berlin. Szalone lata dwudzieste, nocne życie i sztuka, Iwona Luba, PWN, Warszawa 2013.
Ocena 6/6
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję portalowi Oblicza Kultury
Berlin w latach dwudziestych wyprzedzał wszystko, co się dziś w świecie określa jako ‘nowe’. Było tam rzeczywiście wszystko: wielkie teatry Reinhardta, duże studia filmowe, wielkie filmy; były koncerty klasyczne i nieklasyczne,; wielka sztuka, jaką tylko można by sobie wymarzyć; najpiękniejsze lokale, a także lokale dla pedałów. Berlin był wielkim miastem: bogatym w pomysły i dobrze zorganizowanym, bogatym w ideały, a jednocześnie praktycznym. Niepowtarzalne kombinacja! Oto Berlin lat dwudziestych w pigułce: imperium przemysłowe z największą wytwórnią filmów w Europie, światowe centrum nauki pełne geniuszy, metropolia z licznymi modnymi restauracjami i kawiarniami, a wokół wielcy artyści, malarze, architekci, pisarze, aktorzy, reżyserzy – słowem kulturalna elita na najwyższym z możliwych poziomie. To miasto miało charakter mimo panującej wówczas hiperinflacji, bo niezmiennie kusiło niespotykaną nigdzie indziej intensywnością życia codziennego i nocnego w dobie kryzysu ekonomicznego. Ludzie spragnieni nowoczesności z nieukrywaną fascynacją słuchali o zdobyczach techniki, takich jak samolot czy samochód. Jednocześnie rozwijał się przemysł fonograficzny i międzynarodowy rynek płytowy, produkowano gramofony, wzmacniacze, głośniki i mikrofony, radio znajdowało się w co drugim gospodarstwie domowym, a [g]ramofony zabierano na piknik nad jeziorem, do leśnych knajp, muzyka rozbrzmiewała z głośników w hotelach, restauracjach, klubach i lokalach tanecznych oraz ogródkach piwnych.
Wolny czas berlińczycy spędzali organizując eskapady poza centrum, wyjeżdżając do kurortów, oblegając baseny i kąpieliska, a niektórzy w bardziej wyrafinowany sposób – urządzając spacery po Berlinie, co wykształciło typ spacerowicza, zwanego flâneurem – uważnego obserwatora, delektującego się wyglądem ulic i kontemplującego architekturę budynków. Modne restauracje i kawiarnie Berlina to kolejna rozrywka proponowana przez miasto, którą uwielbiali jego mieszkańcy. By nie zostać zapomnianym, trzeba było się w nich pokazywać. M.in. w „Romanisches Cafe” czy „Cafe Monopol” intelektualna elita Berlina decydowała, kto się liczy a kto nie, wyznaczając przy okazji obowiązujące konwencje w sztuce i literaturze. Nie sposób nie wspomnieć przy okazji, że berlińczycy byli niezwykle eleganccy, zawsze w zgodzie z najnowszymi trendami, a przemysł modowy w czasie 'Neue Sachlikchkeit' (‘nowej rzeczowości’) był prężny jak nigdy dotąd. To właśnie w tym okresie ekscentryczna Neue Frau’ (‘nowa kobieta’) o wizerunku chłopczycy decydowała się na męskie stroje (frak, smoking) i atrybuty (monokl, papieros), podejmując dodatkowo męskie prace.
Berlin był odpowiednim miejscem dla bardzo licznego grona pisarzy imigracyjnych jak choćby: Vladimira Nabokova, Christophera Isherwooda, Elias Canettiego, Sándora Márai i często stawał się miejscem akcji ich twórczości (portret berlińskiej metropolii w powieści „Berlin Alexanderplatz” Alfreda Döblina jest przykładem literatury o Berlinie pisanej przez berlińczyka). Powstawały liczne kluby, teatry rewiowe i kabarety oraz teatr dadaistyczny, który nie był teatrem sensu stricte, a stanowił coś na kształt bro[ni] paln[ej] artystów. Warto wspomnieć wybitnego Maxa Reinharda i jego koncepcję 'teatru dla pięciu tysięcy', znaną w całej Europie i Stanach Zjednoczonych, który mówił: Wierzę w nieśmiertelność teatru. Jest on świętym schronieniem dla tych, którzy potajemnie schowali swoje dziedzictwo do kieszeni i postarali się, aby do końca życia nieustannie grać. Nową odmianę teatru muzycznego stworzyli niezapomniany Bertold Brecht z Kurtem Weillem i Casparem Neherem. Na parkiecie królował jazz, mówiono nawet o jazzowej gorączce: Tańczono do zatracenia – fokstrota, charlestona i one-step w rytmie ragtime’u oraz nieśmiertelne tango, przezywające wtedy renesans. Fordanserzy w nocnych lokalach przygotowani byli na wszelkie, nie tylko taneczne wyzwania. To jednakże nie przeszkadzało miastu, by z subwencji państwowych utrzymywać aż trzy zespoły operowe, wraz z własnymi gmachami. Później Berlin oszalał na punkcie kina, gdzie spotykali się przedstawiciele wszystkich grup społecznych. W tym miejscu wypada wspomnieć o UFA oraz Marlenie Dietrich, Leni Riefenstahl, Fritzu Langu i o Apoloni Chałupiec, znanej szerokiej publiczności pod pseudonimem ‘Pola Negri’, która przybyła do Berlina w 1917 roku i uwiodła widzów jako aktorka filmowa i teatralna. Podobno nawet sam Hitler był wielbicielem jej talentu...
Z albumu dowiemy się także czegoś o Neue Sachlikchkeit, dadaizmie, nowo narodzonym fotomontażu oraz czemu Erich Kästner chciał powstrzymać katastrofę maszyną do pisania oraz wielu innych ciekawych rzeczy. Wszystko to udokumentowane jest przepięknymi zdjęciami z życia codziennego Berlina (np. przeprowadzki w dobie hiperinflacji, sytuacja berlińskiego banku w czasie kryzysu, pokaz mody w czasie wyścigów konnych na torze Grunewald w 1932, dostarczyni telegramów z lat dwudziestych, itd.).
Publikacja Iwony Luby to wyjątkowe kompendium wiedzy o czarującym Berlinie z lat dwudziestych ubiegłego wieku. Mieście sztuki, seksu, przemocy, w którym intensywność intelektualnych i zmysłowych bodźców płynęła z każdej strony. To jednakże nie oszczędziło go przed falą agresji i nienawiści, bo gdy nastąpił kres wolności, niezależnej wielkiej sztuki, rozwoju nauki, skończył się rozkwit metropolii. Rozpoczął się najbardziej mroczny okres w dziejach miasta, a także całej Europy. Nową najwyższą sztuką stała się propaganda, będąca na usługach ideologii nienawiści i kultu wojny. Ale to już zupełnie inna historia. Książkę gorąco polecam, mimo jej wysokiej ceny, bo naprawdę jest tego warta.
Cytaty za: Berlin. Szalone lata dwudzieste, nocne życie i sztuka, Iwona Luba, PWN, Warszawa 2013.
Ocena 6/6
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję portalowi Oblicza Kultury
Nie miałam pojęcia, że Berlin był takim interesującym miastem, w którym wiele się działo. Ciekawie napisałaś :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Oj tak, to była iście światowa metropolia :)
UsuńŚwietna recenzja. Uwielbiam Berlin, zawsze marzyłam, żeby tam mieszkać. Tę publikację mam w planach, na razie musi jednak poczekać:) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Berlin jest piękny, ma klimat i chyba jest jednym z niewielu miast, w którym każdy może znaleźć coś dla siebie. Pozdrawiam również serdecznie :)
UsuńInteresująca recenzja :)
OdpowiedzUsuńMiło mi :)
Usuń