poniedziałek, 3 października 2011

Anna, Hanna i Johanna - Marianne Fredriksson

"Anna, Hanna i Johanna". Wnuczka, babcia, matka. Każda na swój sposób inna, wyjątkowa, prawdziwa, ale wszystkie razem tak bardzo do siebie podobne, mające porównywalne problemy, doświadczane równie mocno przez los. Na pierwszy rzut oka książka Marianne Fredriksson, poczytnej skandynawskiej pisarki, to zwykła saga rodzinna, jedna z tych, które często trafiają nam w ręce. Co zatem sprawia, że jest wyjątkowa i na długo zapada w pamięć? Pomijając oczywiście fakt, że została ona przetłumaczona na 36 języków, co już moim (skromnym) zdaniem, powinno nas do tej lektury odpowiednio zachęcić, innych powodów nie brakuje...

Hanna - seniorka rodu, brutalnie zgwałcona jako dziecko, w wieku 13 lat zostaje matką. Szkalowana i wyszydzana przez wiejską ludność zamknięta w sobie, nie potrafiąca ludziom patrzeć w oczy do końca swych dni. Pełna zagadek, pracowita, gospodarna. Kiedy zainteresuje się nią bogaty młynarz zdaje się, że szczęście wreszcie się do niej uśmiechnęło, bo już nikt nie nazwie jej dziwką, a jako pełnoprawna żona będzie mogła założyć chustkę na głowę i dumnie kroczyć przez wieś. Z Johnem doczeka się czworga dzieci: trójki chłopców oraz jednej córki - Johanny, oczka w głowie tatusia, który poświęci jej całą swoją uwagę, nosząc ją na rękach, przewijając, tuląc, pokazując jej piękno otaczającego ją świata. To samotna kobieta, od której córka permanentnie ucieka, nie potrafiąc nawiązać z nią kontaktu, wciąż wytykając jej brak rozumu, prymitywizm i mało postępową naturę.  

Johanna, kiedy ją poznajemy nie mówi, od czterech lat nic też nie pamięta, jest u kresu życia. To przedstawicielka wymierającej generacji. Jest matką Anny, żoną 90-letniego Arnego, widzącą w swych koszmarach ukochanego ojca i braci oraz surową matkę, z którą relacje nie należały do najłatwiejszych. To kobieta o zdecydowanie szorstkiej naturze, twardo stąpająca po ziemi. Kiedy umrze jej ojciec, z którym jest silniej związana niż z matką, przestanie mówić na tydzień. Matki nienawidzi, szydzi z niej. To zdecydowana socjaldemokratka, naznaczona czterokrotnym poronieniem, niechęcią ze strony teściowej i innymi kobiecymi bolączkami.

Anna - jej dzieciństwo doświadczone było koszmarem wojny, która rzuciła cień na całej jej dorosłe życie, wskutek czego nie potrafi się odnaleźć. Zadaje swej matce trudne pytania, bo ich obopólne relacje także nie należały do najprostszych. Anna uważa ją za równie niedoskonałą co ona sama. To zakompleksiona miłośniczka książek, posiadajaca dwie córki (Maria to kopia Johanny, Malin - Anny). Jest inteligentna, silna i ma odwagę, by się rozwieść, czego nie potrafiła zrobić dawno temu jej własna matka. To właśnie Anna przegląda listy i kroniki babci, by uporządkować rodzinne historie, odnaleźć pośród nich siebie. Znajduje tam zaskakujące podobieństwo swoich losów do historii Hanny.... Efektem tych poszukiwań jest książka.

"Anna, Hanna i Johanna" to rewelacyjna powieść psychologiczna pisana z perspektywy kobiet, w której nie brakuje złożonych, niejednoznacznych i mrocznych tajemnic, niedopowiedzeń, krzywd i zranień, jakie z pewnością dostaje w spadku niejedna rodzina. Autorka pokazuje zależność kobiet od mężczyzn (bez względu na  wykształcenie, przynależność do klasy społecznej czy też czasów, w jakich przyszło im żyć) oraz trud, jaki muszą włożyć kobiety, by znaleźć swoje miejsce w życiu i korzystać z praw, jakie im są dane. Do czytelenika dociera systematycznie, jak bardzo spójne są losy wszystkich pokoleń, mimo braku więzów, zadawnionych pretensji czy żalów. I choć ich przedstawicielkom trudno jest się do tego przyznać, wszystkie są do siebie podobne, bo tworzą łańcuch analogicznych zachowań, dziedziczony kolejno, bez wyjątku... Upokorzenia, zdrady, poniżenie, przemoc fizyczna i psychiczna, trudy macierzyństwa i ojcostwa, poszukiwania siebie i swojego miejsca w społeczeństwie, to tylko niektóre tematy poruszane przez Fredriksson. Czytając tę powieść nie sposób nie zastanowić się nad kwestią dziedziczenia, genów czy zwykłego przeznaczenia. Co sprawia, że negowane przez nas postawy naszych matek czy babć powielamy mniej lub bardziej świadomie? Jak uniknąć błędów, które kiedyś tak bardzo nam przeszkadzały u naszych bliskich, a teraz stają się naszym udziałem? Czy to w ogóle możliwe?

Ta książka jest także opleciona delikatną nicią historii, przedstawiającą narastający kryzys unii szwedzko-norweskiej z 1905 roku, a także spajającą oba te państwa na tle wojennej zawieruchy. Choć są to śladowe informacje, zwykłe obrazy przemian społeczno-historyczno-obyczajowych, nie sposób przejść obok nich obojętnie, bo autorce udało się uzmysłowić nam, czytelnikom, jak historia determinuje życie każdego z nas.

Podsumowując: proza Marianne Fredriksson to raj dla oczu, umysłu i serca. To wyjątkowa powieść nie tylko dla kobiet, lecz przede wszystkim o kobietach. Polecam z całego serca!

Ocena 6/6

Cytat:
"Nigdy więcej szczęścia - myślała sobie. Nigdy więcej tego, co miłe, kruche i lękliwe. Bo skazane jest na pęknięcie, a potem człowiek zawsze kaleczy się skorupami. Cieknie krew, przykładamy plaster, bierzemy jakąś tabletkę i myślimy, że to pomoże.
Ale przecież jest tak, jak mówi mama: wszystko pozostawia ślad.
A przed każdą zmianą pogody bolą stare rany."
(s.366)

11 komentarzy :

  1. Ponad pół roku temu przeczytałam recenzję tej książki na którymś z blogów i chcę ją od tamtej pory przeczytać.
    Dzięki za przypomnienie o niej, bo czuję, że bardzo mi się spodoba. Tylko jakoś ciężko jest mi ją znaleźć :/.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ogromny sentyment do tej książki, uwielbiam ją! Strasznie mnie pociągają takie historie rodzinne - nostalgiczne, pełne emocji, w dodatku napisane typowym, powściągliwym, skandynawskim stylem, wrażenia są bezcenne!
    Cieszę się, że zrecenzowałaś tę książkę. Nie jest to nowość, ale zdecydowanie warto po nią sięgnąć:)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Sentyment też do niej mam, niedługo będzie jeszcze większy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. gdzieś kiedyś słyszałam o tej książce i nawet miałam ochotę przeczytać, ale tak wyszło, że jeszcze mi nie wpadła w ręce, a szkoda bo lubię książki o kobietach

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam takie pokoleniowe książki, będę musiała się koniecznie za nią rozejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałam już okazję przeczytać jedną powieść z tej serii, zatem przy najbliższej okazji postaram się sięgnąć również po tę. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Maya - fakt, jest problem z tą książką, bo nie doczekała się ostatnio wznowień i należy jej raczej szukać w antykwariatach lub gdzieś na lekko zakurzonych półeczkach niż w Em...ku. Ale rozejrzeć się za nią trzeba - koniecznie!

    Isadora, niebieska - Teraz i ja mam do niej sentyment...

    Magda, toska82, Ice_Fire - gwarantuje, że się nie zawiedziecie na pani Fredriksson :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapowiada się ciężka lektura, ale zaintrygowałaś mnie. Mam nadzieję, że będę miała okazje tę książkę przeczytać. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Podzielam Twoją opinię na temat tej książki, również ją czytałam i jestem pod wrażeniem.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Dosiak - cieszę się, że mi się udało :) A tak na poważnie, książka jest świetna, co także potwierdza Stayrude :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. ksiazka jest fantastyczna!przeczytalam ja w jezyku szwedzkim i jestm nia zachwycona! goraco polacam Anita

    OdpowiedzUsuń