wtorek, 27 grudnia 2011

Prowincja pełna słońca - Katarzyna Enerlich

Nie lubię określenia 'literatura kobieca'. Jeśli kobieca, to zarezerwowana jedynie dla kobiet? Będąca w stanie zaintrygować tylko płeć piękną? Poza tym często pod tym określeniem kryją się teksty na tak słabym poziomie, że psują one wrażenie tych naprawdę wartych uwagi i to one cierpią na tym najbardziej: bo raz sparzony czytelnik, może nie mieć ochoty na kolejne rozczarowanie. Oczywiście pojawia się także pytanie, kto ma decydować o tym, jaka książka jest dobra, a jaka nie - jasna sprawa. Ja jednak nie chcę tego tematu roztrząsać, nikogo obrażać, nazwisk wymieniać, wyliczając niektórym autorkom żerowanie na niskich uczuciach i znanych aż za dobrze motywach. Wolę poświęcić chwilkę książce, która klasyfikuje się do literatury kobiecej (a jakże!), ale nie przysparza jej wstydu. Jest ciekawa, niepospolita i ma w sobie pewien zamysł. Coś, co sprawia, że nie jest tendencyjna, nudna i napisana według utartego schematu: porzucona kobieta, zraniona przez 'złego' faceta, szuka swego szczęścia na wsi. Tam znajduje nie tylko sens życia, ale i nowego mężczyznę, a czytelnik mdły happy end. W tym wypadku jest inaczej, choć elementy składowe są podobne. Chcę dziś napisać słówko o książce pani Katarzyny Enerlich "Prowincja pełna słońca" (jest to kolejna część prowincjonalnego tryptyku tejże autorki). I choć jest tam upokorzona, poszukująca nadziei kobieta, niejeden wart uwagi mężczyzna, a wszystko dzieje się w pięknych okolicznościach przyrody, to w niczym nie przypomina ona babskiego czytadła, tak pogardzanego przez mężczyzn i mnie samą...

Kilka słów dotyczących treści: Ludmiła z dnia na dzień zostaje sama z córeczką Zosią i kredytem do spłacenia. Jej mąż odchodzi bez zbędnych wyjaśnień zupełnie nieoczekiwanie, choć wydawało się, iż kryzys w ich małżeństwie został zażegnany. Pozostawiona sama sobie na mazurskiej wsi, szuka wyjścia z trudnej sytuacji i znajduje je - początkowo w pensjonacie we Włoszech, ostatecznie zaś na swoich ukochanych Mazurach. We włoskiej miejscowości Gatteo spotka Aminę - niezwykle boleśnie doświadczoną przez życie Marokankę, której zapewni schronienie w naszym kraju. Umieszczając ją w leśniczówce u starszego leśnika Janusza, sama znajdzie w niej przyjaźń i wielką przygodę. A może coś więcej? Mam nadzieję, że narobiłam Wam apetytu tymi kilkoma zdaniami, bo więcej nie zamierzam nic dodać...

W prozie Katarzyny Enerlich dużo jest natury: nazw roślin, sposobu ich uprawy, ich zastosowań w kulinariach (te zaś pojawiają się jako lek na gorzkie dni), nazw zwierząt, występujących na ziemi mazurskiej(szkodniki drzew, kwiatów i krzewów). U czytelnika powstaje często wrażenie, jakby pracował razem z Ludmiłą w jej ogródku pachnącym ziołami i warzywami. Jakby razem z nią robił przetwory na zimę czy zajmował się rękodziełem, czerpiąc z tego morze przyjemności. Główna bohaterka uczy nas miłości do świata i pięknej przyrody, z którą żyje w wyjątkowej symbiozie. To natura i pory roku wyznaczają jej rytm życia, a jego prostota jest dla niej najważniejsza i to ją ceni ponad wszystko (alter ego pisarki?). Zawarty w tej powieści lokalny patriotyzm urzekł mnie całkowicie - Enerlich niczym pilotka prowadzi nas po swoich Mazurach, mówi głosem Ludmiły i jej towarzysza - Wojtka, co warto zobaczyć i gdzie się udać (można nawet pokusić się o podróż ich szlakiem, tak dokładnie jest opisana). Jeśli dodamy do tego zainteresowanie przeszłością miejsc, w których mieszkają bohaterowie tej powieści, to "Prowincja pełna słońca" staje się wyjątkowym przewodnikiem po tej pięknej krainie. Czytelnik ma nawet okazję zobaczyć zdjęcia wsi Kulinowo sprzed wojny (w szczególności chodzi o pensjonat Nikolaiken) oraz także te aktualne, będące wizytówką Tykocina, Przemyśla czy Cieszyna. Trudno o lepszą reklamę tego pięknego zakątka naszego kraju.

W "Prowincji..." dużo jest także ludzkiej mądrości, szczerej, pięknie podanej, a nie takiej w formie nudnych, filozoficznych wywodów. Autorka serwuje ją w taki sposób, że aż chce się mieć przy sobie zeszyt, by po kolei spisywać cytaty. Czuć w tych zdaniach prawdę. Nie taką stylizowaną, by chwilowo urzec czytelników, ale szczerość czerpaną z ludzkich historii: gdzieś zasłyszanych, być może nawet notowanych na skrawku papieru. Największe wrażenie zrobiła na mnie historia dwóch muzułmanek: bitej przez męża Aminy i jej matki Cali - więzionej przez własnego męża wiele lat w niewielkim pokoju, ale także nieszczęśliwie wtłoczonej w małżeństwo z Januszem Weronki czy matki Miriam, okrutnie potratowanej przez Niemców skrzypaczki. Bo "Prowincja..." to także ważny głos, oddany przez panią Katarzynę nieszczęśliwym kobietom - jej własnym bohaterkom literackim, niesprawiedliwie potraktowanym przez los, które dzięki autorce zwracają uwagę na prawdziwe problemy współczesnych kobiet. Jest tu mowa o dokonywanych w zaciszu muzułmańskich domów gwałtach, aborcji, problemach zdradzonych kobiet i samotnych matek, rozdwojonych między pracą a opieką nad dzieckiem czy trudnością znalezienia swego miejsca na ziemi przy boku odpowiedniej osoby... Wszystko to tworzy sieć wzruszających momentów, traktujących o miłości, na brak której cierpi dzisiejszy świat. To przecież samo życie i jego prawdziwe barwy.
Co więc wyróżnia tę książkę od jej licznych 'sióstr po fachu'? Oprócz wspomnianej przeze mnie prawdy - piękny język. W swoich słowach autorka przemyca dużo kobiecości, tchnie w nie poezję, wplątuje swe wiersze. Jej zdania są nastrojowe, melodyjne, czyta się je z wielką przyjemnością. "Prowincja pełna słońca" jest napisana w taki sposób, iż porusza najdrobniejszą strunę naszej duszy, przez co nie można się od niej oderwać. Mnie zauroczyła swoją prostotą, czerpaną z ludzkich historii, niewydumanych czy zmyślonych. Takich, które chwytają za serce i przemawiają do każdego. Jako dowód niech posłuży ten oto fragment:

"Człowiek powinien robić zapasy dobrych myśli, gdy jest szczęśliwy i radosny. Gdy wszystko układa się według jego marzeń i pragnień - miłość i praca, a wokół dobrzy ludzie, pieniądze i powodzenie. Wtedy właśnie powinien budować przekonanie o własnej wartości, by - gdy pojawią się trudniejsze dni - mógł czerpać z duchowych zapasów. Dobrze jest pamiętać smak ulubionej herbaty, zapach ulubionych perfum, dźwięki muzyki... Wracać do tych bodźców zawsze wtedy, gdy trzeba. To pomaga w powrocie do dobrych myśli. Bo jeśli nie wypełnimy swego serca dobrymi myślami, życie nam zgorzknieje. (str.27)"

Kończąc, jak zawsze w moim przypadku zbyt długą, recenzję: jeśli lubicie literaturę kobiecą, niebanalną, mającą w sobie duszę, ogrom realizmu, poezji i serca, polecam "Prowincję pełną słońca". W tych szarych, smutnych kolorach, które pławią się nam za oknem, będzie ona wspaniałą rozrywką i oryginalną odskocznią od powierzchownych, nieskomplikowanych czytadeł z kobietą w roli głównej. Pani Katarzynie dziękuję za to, że dzięki jej książkom wciąż sięgam po literaturę kobiecą.

Ocena 5+/6

10 komentarzy :

  1. Bardzo lubię literaturę kobiecą, ale tylko tą "dobrą literaturę", także chętnie przeczytam "Prowincję pełną słońca".

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama nie wiem... mam nieco mieszane uczucia. Z jednej strony trochę trąci jednak babskim czytadłem, z drugiej intryguje mnie ta kopalnia cytatów. Pewnie najlepiej przekonać się samemu:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie bardzo miło na te słowa... rumienię się z radości! Serdeczności Czytelniczkom i Czytelnikom posyłam! Katarzyna Enerlich

    OdpowiedzUsuń
  4. Co prawda książki jeszcze nie czytałam ale od jakiegoś czasu mam wielką chrapkę na tą autorkę. MAm nadzieję, że w najbliższej przyszłości uda mi się osiągnąć swój cel.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam, że nie czytałam jeszcze żadnej książki Pani Katarzyny.. muszę to szybko zmienić :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Na początku chciałabym BARDZO serdecznie podziękować Pani Katarzynie Enerlich za wizytę na moim blogu i pozostawienie tych kilku słów na nim i poza - bardziej osobiście :) Czuję się wyróżniona podwójnie - dziękuję za wszystko!

    jasmina - jeśli szukasz dobrej literatury kobiecej, to sięgaj po "Prowincję..." śmiało!

    Isadora - Proponuję, byś rzeczywiście sama się przekonała na własnej skórze. Ta książka mimo, iż pasuje do tego typu literatury różni się od niej diametralnie. Przede wszystkim jeśli chodzi o język, o czym wspominałam już wcześniej. Pani Katarzyna jest prawdziwą Czarodziejką Słowa :) Polecam!

    Lena173 - Koniecznie musisz spróbować! Mam wrażenie, że książki Pani Katarzyny mimo iż swoim poziomem przewyższają inne propozycje dla kobiet (!?!), wciąż są niedocenione i nieodkryte. Czas to zmienić!!!

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę przeczytać!z Twojego polecenia zawsze:)

    OdpowiedzUsuń
  8. brzmi ciekawie i książka wydaje się idealna właśnie na taką ponurą pogodę za oknem :)

    OdpowiedzUsuń
  9. niebieska - musisz :) ja co prawda wyrocznią nie jestem i nawet się nie silę, by do niej aspirować, ale "Prowincję" polecam, bo warto!

    Magda - jak najbardziej :) mnie udało się przy lekturze tej książki rozgrzać i to przede wszystkim za sprawą pięknego języka Pani Kasi :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Dla mnie jestś wyrocznią:)

    OdpowiedzUsuń