Michała Rusinka zna chyba każdy. Przede wszystkim z racji jego wyjątkowej pracodawczyni - Wisławy Szymborskiej, której to obowiązki sekretarza pełnił. Niestety, od śmierci laureatki Nobla Nobla minęły ponad cztery lata i aktywność zawodowa pana Michała, tudzież projekty, w które się angażował również uległy zmianie. Rusinek to literaturoznawca, tłumacz i pisarz. Co ciekawe, publikuje z powodzeniem także dla dzieci, a to już prawdziwe wyzwanie. Dziś słów kilka o tejże właśnie twórczości i najnowsza propozycja autora, pt. „Księga Potworów”. Sprawdzę, nie tylko czy będzie śmiesznie, czy może raczej strasznie, ale przede wszystkim dowiem się, czy nie jest to kolejna potworna książka dla naszych pociech jakich pełno na rynku…
Książka dla dzieci ma szczególne zadanie – kształtuje osobowość, rozwija wyobraźnię, uczy empatii i pokonywania lęków. To ostatnie zagadnienie idealnie wypełnia „Księga potworów” autorstwa wspomnianego wyżej Michała Rusinka. Jeśli dodam, że tę publikację zilustrował niezwykle utalentowany Daniel de Latour, laureat wielu nagród i wyróżnień w kategorii ilustracja dla dzieci, to macie zestaw idealny, jeśli idzie o literaturę dla najmłodszych. Mam na to dowody!
To, co od razu rzuca się w oczy biorąc „Księgę…” do ręki, to fantastyczny projekt typograficzny, zgodny ze wszystkim zasadami obowiązującymi przy projektowaniu książek dla dzieci. Po pierwsze publikacja jest graficznie bardzo kolorowa, urozmaicona i intrygująca dla młodego czytelnika. Widać ścisłą i doskonałą wręcz współpracę autora z ilustratorem. Ilustracje (całe mnóstwo ilustracji!) współgrają z tekstem, ale nie dublują się – wręcz przeciwnie. Na każdej stronie jest stosunkowo mała ilość tekstu, który został umieszczony na białym lub jaśniejszym (w porównaniu do ilustracji) tle, co zostawia dużo miejsca na dziecięcą fantazję. Tekst jest nowocześnie złożony, dobrze rozmieszczony, czytelny (!!!) nawet wtedy, gdy jest częścią ilustracji (albo niektóre jego fragmenty są fantazyjnie wlane). Co ważne – nic jej nie ujmuje. To bardzo trudne, by tekstu nie zepchnąć na margines bogatą formą graficzną, gdy prym wiedzie ilustracja. Podkreślam to, bo taki błąd często się zdarza w podobnych publikacjach. Pomyłką nie jest oczywiście brak paginacji, a kolejny wielki plus należy się za twardą oprawę (idealna dla dziecięcych rączek!) i świetny (bo grubszy!) papier. Warto zaznaczyć także, iż książka jest szyta - dzięki temu możemy mieć pewność, że powinna zachować dobrą formę na długo.
Co do treści - nie jest to moim zdaniem propozycja dla małych dzieci, bo tematyka może się okazać zbyt ciężka. Michał Rusinek przedstawia młodym czytelnikom całą plejadę potworów, w tym m.in.: Stracha, Bazyliszka, Centaura, Dżinna, Elfa, Gnoma (tekst z błędami ortograficznymi – koniecznie przeczytajcie!), Goblina, Gremlina, Harpie, Kikimorę (bardzo ciekawy utwór w formie deklinacji), Krakena, Minotaura, Nibelunga, Ogra, Orka, Potwora z Loch Ness, Rusałkę, Smoka, Sylfa, Syrenę, Trolla, Trytona, Uroborosa, Utopca, Walkirię, Wilkołaka, Yeti oraz Rusinki i Delatury (hmm, te dwa ostatnie brzmią nieco egzotycznie, prawda?). Bez wątpienia jest w czym wybierać! Na końcu książki znajduje się również (genialny!) Alfabetyczny spis Potworów wraz z objaśnieniami. Jest naprawdę świetny - nawiązuje do współczesnych filmów i bajek, a w powietrzu czuć mnogość inspiracji. Rewelacja!
Na koniec łyżka dziegciu – jest jedna rzecz, która nie przypadła mi do gustu. W tekście o Chimerze pojawia się słowo ‘cholera’. Podejrzewam, że trafiło tu dość przypadkowo, bo na gwałt potrzebny był rym. Ponieważ uważam, że książka ma być źródłem, z którego dziecko czerpie wzory językowe i ma ona zaznajamiać je z nowym słownictwem, tudzież poszerzać jego zasoby, należałoby wątpliwe słowa zastąpić innym. Rodzice powinni zawsze wybierać taką literaturę dla dzieci, która jest napisana lub tłumaczona ładną, poprawną (nigdy wulgarną!) polszczyzną. Więcej zarzutów nie mam.
Przy czytaniu „Księgi Potworów” dobrze bawi się zarówno rodzic, jak i dziecko. Dominuje w niej humor, pozytywne nastawienie do świata oraz dość wyraźna ekspresja mimiczna postaci (wielkie gratulacje dla pana de Latour). Warto przyzwyczajać nasze pociechy od początku, że książkę można traktować jako dzieło sztuki. To ważne, by od najmłodszych lat proponować im książki estetyczne, które przywracają wolność ich wyobraźni po disneyowskim koszmarze. „Księga Potworów” to pozycja, która zaprasza do zabawy, uwrażliwia na sztukę, promuje wychowanie estetyczne. Na koniec ostatnia, aczkolwiek niezwykle istotna kwestia. Jednym z zadań, jakie mają do spełnienia książki wobec dzieci, jest zwalczanie lęków i rozwiązywanie problemów. To właśnie książka może niekiedy pomóc pokonać dziecięcymi niepokoje, fobie czy strachy. Może także dawać odpowiedź na nurtujące pytania i rozwiewać wątpliwości. Owo posłannictwo „Księga Potworów” spełnia z nawiązką.
Szturmujcie księgarnie – to idealny, mądry i nieprzeciętny prezent dla Waszych dzieci. Z czystym sercem polecam Wam tę lekturę.
Ocena: 6/6-
Recenzja ukazała się na portalu lubimyczytac.pl pod tytułem:Potworna książka
Książka dla dzieci ma szczególne zadanie – kształtuje osobowość, rozwija wyobraźnię, uczy empatii i pokonywania lęków. To ostatnie zagadnienie idealnie wypełnia „Księga potworów” autorstwa wspomnianego wyżej Michała Rusinka. Jeśli dodam, że tę publikację zilustrował niezwykle utalentowany Daniel de Latour, laureat wielu nagród i wyróżnień w kategorii ilustracja dla dzieci, to macie zestaw idealny, jeśli idzie o literaturę dla najmłodszych. Mam na to dowody!
To, co od razu rzuca się w oczy biorąc „Księgę…” do ręki, to fantastyczny projekt typograficzny, zgodny ze wszystkim zasadami obowiązującymi przy projektowaniu książek dla dzieci. Po pierwsze publikacja jest graficznie bardzo kolorowa, urozmaicona i intrygująca dla młodego czytelnika. Widać ścisłą i doskonałą wręcz współpracę autora z ilustratorem. Ilustracje (całe mnóstwo ilustracji!) współgrają z tekstem, ale nie dublują się – wręcz przeciwnie. Na każdej stronie jest stosunkowo mała ilość tekstu, który został umieszczony na białym lub jaśniejszym (w porównaniu do ilustracji) tle, co zostawia dużo miejsca na dziecięcą fantazję. Tekst jest nowocześnie złożony, dobrze rozmieszczony, czytelny (!!!) nawet wtedy, gdy jest częścią ilustracji (albo niektóre jego fragmenty są fantazyjnie wlane). Co ważne – nic jej nie ujmuje. To bardzo trudne, by tekstu nie zepchnąć na margines bogatą formą graficzną, gdy prym wiedzie ilustracja. Podkreślam to, bo taki błąd często się zdarza w podobnych publikacjach. Pomyłką nie jest oczywiście brak paginacji, a kolejny wielki plus należy się za twardą oprawę (idealna dla dziecięcych rączek!) i świetny (bo grubszy!) papier. Warto zaznaczyć także, iż książka jest szyta - dzięki temu możemy mieć pewność, że powinna zachować dobrą formę na długo.
Co do treści - nie jest to moim zdaniem propozycja dla małych dzieci, bo tematyka może się okazać zbyt ciężka. Michał Rusinek przedstawia młodym czytelnikom całą plejadę potworów, w tym m.in.: Stracha, Bazyliszka, Centaura, Dżinna, Elfa, Gnoma (tekst z błędami ortograficznymi – koniecznie przeczytajcie!), Goblina, Gremlina, Harpie, Kikimorę (bardzo ciekawy utwór w formie deklinacji), Krakena, Minotaura, Nibelunga, Ogra, Orka, Potwora z Loch Ness, Rusałkę, Smoka, Sylfa, Syrenę, Trolla, Trytona, Uroborosa, Utopca, Walkirię, Wilkołaka, Yeti oraz Rusinki i Delatury (hmm, te dwa ostatnie brzmią nieco egzotycznie, prawda?). Bez wątpienia jest w czym wybierać! Na końcu książki znajduje się również (genialny!) Alfabetyczny spis Potworów wraz z objaśnieniami. Jest naprawdę świetny - nawiązuje do współczesnych filmów i bajek, a w powietrzu czuć mnogość inspiracji. Rewelacja!
Na koniec łyżka dziegciu – jest jedna rzecz, która nie przypadła mi do gustu. W tekście o Chimerze pojawia się słowo ‘cholera’. Podejrzewam, że trafiło tu dość przypadkowo, bo na gwałt potrzebny był rym. Ponieważ uważam, że książka ma być źródłem, z którego dziecko czerpie wzory językowe i ma ona zaznajamiać je z nowym słownictwem, tudzież poszerzać jego zasoby, należałoby wątpliwe słowa zastąpić innym. Rodzice powinni zawsze wybierać taką literaturę dla dzieci, która jest napisana lub tłumaczona ładną, poprawną (nigdy wulgarną!) polszczyzną. Więcej zarzutów nie mam.
Przy czytaniu „Księgi Potworów” dobrze bawi się zarówno rodzic, jak i dziecko. Dominuje w niej humor, pozytywne nastawienie do świata oraz dość wyraźna ekspresja mimiczna postaci (wielkie gratulacje dla pana de Latour). Warto przyzwyczajać nasze pociechy od początku, że książkę można traktować jako dzieło sztuki. To ważne, by od najmłodszych lat proponować im książki estetyczne, które przywracają wolność ich wyobraźni po disneyowskim koszmarze. „Księga Potworów” to pozycja, która zaprasza do zabawy, uwrażliwia na sztukę, promuje wychowanie estetyczne. Na koniec ostatnia, aczkolwiek niezwykle istotna kwestia. Jednym z zadań, jakie mają do spełnienia książki wobec dzieci, jest zwalczanie lęków i rozwiązywanie problemów. To właśnie książka może niekiedy pomóc pokonać dziecięcymi niepokoje, fobie czy strachy. Może także dawać odpowiedź na nurtujące pytania i rozwiewać wątpliwości. Owo posłannictwo „Księga Potworów” spełnia z nawiązką.
Szturmujcie księgarnie – to idealny, mądry i nieprzeciętny prezent dla Waszych dzieci. Z czystym sercem polecam Wam tę lekturę.
Ocena: 6/6-
Recenzja ukazała się na portalu lubimyczytac.pl pod tytułem:Potworna książka
Mam lat 25 (prawie) i chcę to przeczytać! :)
OdpowiedzUsuń