wtorek, 13 września 2011

UCIEKŁAM NA WYSPĘ - ANNE RIVERS SIDDONS

O czym może świadczyć zwykła wysypka w miejscu intymnym, jakim bez wątpienia są kobiece pośladki? W przypadku Molly Redwine jest ona dowodem zdrady jej męża, która przekreśliła 27 lat ich wspólnego, zdawałoby się szczęśliwego, pożycia. Z dnia na dzień świat tej mądrej, dobrej i poukładanej kobiety posypał się niczym domek z kart, który ostatecznie runął, mimo usilnych prób poskładania go na nowo przez zdradzoną żonę. Kolejnym dramatem po rozstaniu z mężem stała się dla Molly niespodziewana śmierć matki (prawie natychmiastowa, po wcześniejszej kłotni obu pań). Trzeba tu dodać, że była to niezwykle toksyczna matka, niszcząca Molly od wczesnych lat, obwiniająca ją o zniszczenie kariery, krytykująca za dobry kontakt z ojcem, wbijająca jedna po drugiej szpile, kiedy tylko córka wychodziła poza rolę przypisaną jej przez rodzicielkę... Gdy syn Molly, Teddy, zdecydował się na studiowanie architektury poza miejscem zamieszkania, ukochany ojciec wyjechał do syna do Waszyngtonu, a córka nie powróciła, by dodać otuchy matce po tych tragediach, kobieta postanowiła wyjechać wraz ze swoją przyjaciółką na wyspę Martha's Vineyard. Tam poznała smak wolności, uwierzyła we własne siły, zapomniała o bólu, smutku, smaku łez i została wciągnięta w tajemnicze i mroczne sprawy pewnej nietypowej rodziny. Kiedy los nie oszczędził jej przykrości i upokorzeń, to właśnie one popchnęły ją w ramiona Luzii Ferreira, Belli Ponder i jej syna Dennisa. Cała trójka potrzebowała rzekomo Molly jedynie do dokarmiania łabędzi (o zupełnie nieprzypadkowo dobranych imionach Charles i Diana) i sprawowania opieki nad nimi. Podczas chłodnych dni spędzonych bez bliskich na górnej wyspie, Molly coraz częściej zapominała o swoich problemach, poświęcając się całkowicie swoim pracowdawcom i ich kłopotom zdrowotnym, społecznym i psychicznym. Kiedy na wyspę przybył ojciec Molly, kobieta zaczęła mieć więcej wolnego czasu, który spędzała w towarzystwie chorego na nowotwór złośliwy Dennisa...

Co z tych długich i serdecznym spotkań wyszło, jak ostatecznie wygladało życie Molly na wyspie, oczywiście nie zdradzę, ale chętnie zaproszę Was do lektury książki Anne Rivers Siddons. Jest to bardzo przyjemna powieść obyczajowo-psychologiczna, w której otuchę znajdą nie tylko osoby stojące w obliczu rozwodu, ciężkiej choroby czy bólu po utracie najbliższych. Autorka w przystępny sposób ukazuje, wagę każdego cierpienia, jego konsekwencje w przyszłości. Świetnie udaje jej się ukazać stan psychiczny głównej bohaterki, gdy ta doświadcza rozwodu: kiedy nie ma komu opowiadać swoich snów, rozterek, zwierzać się na bieżąco, gdy myśli kłębią się w głowie, a nie ma ich z kim dzielić. Warte uwagi są także te momenty, kiedy każdy chce zdradzonej Molly pomóc, a swoim działaniem przynosi jej więcej szkody niż pożytku. Okazuje się bowiem, że nie tak łatwo zrozumieć tę drugą, choćby najbliższą osobę, a pojąć sens cierpienia to rzecz niewyobrażalna. 
Powieść "Uciekłam na wyspę" napisana jest ciekawym, sugestywnym językiem, któremu nie brakuje goryczy, ale i humoru. Historia Molly wciąga, momentami zadziwia i prowokuje do myślenia o skutkach złego wychowania, popełnionych w przeszłości błędach i zaniechanych próbach pojednania się. Polecam serdecznie!

Ocena 3/5

Krótki cytacik na zakończenie:
"Niesprawiedliwość to najwcześniejsza i praktycznie nieuleczalna rana, jaką można zadać dziecku. Tego się nigdy nie wybacza." (str.28)  

2 komentarze :