poniedziałek, 6 maja 2013

Młodszy księgowy. O książkach, czytaniu i pisaniu - Jacek Dehnel

33-letni Jacek Dehnel - gdańszczanin, malarz, pisarz, poeta, tłumacz. Niezwykle obiecujący, odważny i oryginalny twórca, który wyróżnia się swym strojem, piękną polszczyzną, rozległą wiedzą, licznymi talentami i poziomem prac literackich ochoczo tłumaczonych na języki obce. Jego najnowsza publikacja „Młodszy księgowy. O książkach, czytaniu i pisaniu” jest zbiorem felietonów, które ukazywały się na stronach Wirtualnej Polski. Dla jednych będzie to ‘odgrzewany kotlet’ (co nie znaczy, że mniej smakowity), zaś dla innych stanie się świetną okazją, by poznać autora w roli felietonisty i sprawdzić, jak sobie radzi z krótszą formą.

Jacek Dehnel podejmuje w swej najnowszej książce wiele tematów. Przedstawia je nie z punktu widzenia krytyka, ale czytelnika, który chce się od czasu do czasu podzielić kilkoma nieprofesjonalnymi uwagami o książkach, które przeczytał. Tematyka tychże jest zróżnicowana. Najpierw należy przecież mieć pomysł, by coś napisać, a że pisarze dość często zapadają na chorobę zwaną ‘szukaniem tematu’, to i posiedzieć muszą długo (podobno pisanie to przede wszystkim siedzenie, a że Dehnel literatem jest, to chyba wie, o czym mówi). Dobrze jest mieć przy okazji natchnienie, będące rzekomo efektem dobrze działającej wyobraźni, no i nie zapomnieć, że dla pisarza urodzić się w polszczyźnie, czyli języku Kochanowskiego, Schulza, Mickiewicza i Gombrowicza, Miłosza i tylu innych wspaniałych cudotwórców od literatury, to wielka wygrana. Pisarz bowiem rodzi się nie w kraju, ale w języku (…). Ważne jest to, jakim (gatunkowo) językiem napisany jest dany tekst. Autora „Młodszego księgowego” wciąż [i]nteresuje (…) żywotnie to, co się dzieje z polszczyzną – po pierwsze dlatego, że jest to materiał, w którym pracuj[e] (…), a po drugie dlatego, że jest to otaczająca [go] stale część wspólnej przestrzeni (…). I to widać. Pan Jacek posługuje się naprawdę piękną, godną pozazdroszczenia polszczyzną, a jego teksty czyta się z wielką przyjemnością. To nie powinno dziwić, skoro czytanie było dla niego czymś oczywistym, a nawet zaraźliwym, gdyż urodził się w domu, w którym książki były wciąż obecne, a lektury szkolne stanowiły jedynie ‘mało znaczący odprysk’: Spędzanie czasu w towarzystwie naprawdę bliskich osób zawsze wiązało się w mojej wyobraźni z czytaniem sobie nawzajem urywków z gazet i książek. Czy można sobie wyobrazić doskonalszy obraz rodzinnego, związkowego czy przyjacielskiego życia niż półleżenie w dwóch sąsiednich fotelach (z obowiązkową herbatą) w kojącym milczeniu, przerywanym z rzadka cytatami zabawnymi lub pożytecznymi? Fakt - nie można. Będąc świadomym, odważnym i pracowitym literatem ma świadomość tego, że [p]isarze to podsłuchiwacze i podglądacze, w ogóle – świnie: uszu nadstawiają, zaglądają gdzie nie trzeba, przetrząsają cudze szuflady i twarde dyski – wszystko po to, by żeby dowiedzieć się, co człowiek ma w środku. Bo to, co człowiek ma w środku, jest głównym tematem literatury. Ale nie tylko. Widać to doskonale za sprawą tzw. literatury posmoleńskiej (choćby na przykładzie Wojciecha Wencla) czy literatury Holocaustu (patrz: oszust Benjamin Wilkomirski alias Bruno Grosjean). Dehnel przypomina także swoim czytelnikom o słowach posłanki Pawłowskiej dotyczących wierszy Szymborskiej i jej samej, o wrażeniach dotyczących czytanych wierszy Miłosza (przy okazji napomknę jedynie, że o Dehnelu mówi się, że jest on tym ostatnim, któremu Miłosz udzielił namaszczenia), a także o rodzinie Grzeszczyków, która sama tworzy i wydaje swoje ‘dzieła’, na których póki co nikt się nie poznał, co młodego pisarza i jego czytelników wcale nie dziwi. Faktem jest, że żaden tekst napisany przez człowieka nie istnieje w oderwaniu od pozostałych; nie tylko nikt z nas, ale i żaden utwór nie jest samotną wyspą. Rośnie w wyobraźni, która jest pełna innych słów, cudzych zdań i historii. Tak więc różnorodne przeczytane gdzieś fragmenty odsyłają nas do zupełnie innego miejsca w innym dziele, do innych ludzi i zdarzeń i tak wciąż od nowa... Dlatego też tak bardzo boli go, że książka stała się obecnie czymś pomiędzy pigułką nasenną a kąpielą z bąbelkami o aromacie cytrusowym, która ‘odpręży, uśpi, zrelaksuje’, a zdaje się, że nie taka jest jej rola. I choć [l]os książek zależy od pojemności czytelnika, to pisarza trwoży fakt, że [n]a [jego] oczach powszechnie zanika w Polsce świadomość, że literatura to również narzędzie pracy – i nie chodzi m[u] tutaj o pisarzy, redaktorów, krytyków, ale o czytelników właśnie. Że książka służy do pracy nad samym sobą: intelektualnego rozwoju, poszerzania horyzontów. Zamiast tego [l]iteratura coraz bardziej postrzegana jest jako elitarne hobby, coś w rodzaju elitarnej fiksacji, stojącej w jednym rzędzie z filatelistyką i kręglami. Niektórzy jeżdżą na łyżwach, inni czytają. W obliczu marnych statystyk dotyczących czytelnictwa w Polsce martwi go również fakt, iż po naszym pokoleniu może nie zostać prawie nic: Esemesy i mejle przepadną w eterze (…) i raczej nikt nie będzie wydawał E-mailów zebranych X do Y albo Pełnej korespondencji esemesowej Z i Ż. Bolesne to stwierdzenie, ale prawdziwe, niestety. Dehnel przyznaje także otwarcie, iż bliższe są mu książki papierowe niż elektroniczne: Jeśli zatem słyszę po raz kolejny, że 'czas książki dobiega końca', że nowoczesne nośniki, że na jednym pendrivie zmieści się cała biblioteka, macham na to ręką. Bez względu na wszystkie wygody technologii nic nie zastąpi radości z przewracania kolejnych stron, szukania zakładki, znajdowania w tomiku, przyniesionym właśnie z antykwariatu, karteczki z napisem 'zadzwonić do Lucyny' albo czyjegoś włosa, starannie zwiniętego i włożonego między kartki, jakby miał powiedzieć nam, właśnie nam, coś znacznie ważniejszego niż sama książka. Autor jawi się nam także jako bibliofil, który nie potrafi wyrzucić książki, co wynika nie z przywiązania, ale z wyniesionego z domu przekonania, że książek się nie wyrzuca. Dlatego część z tych niechcianych wystawia na Allegro, a część oddaje na FB. Przy okazji zastanawia się, co książka mówi o właścicielu: Każdy posiadacz pokaźnej domowej biblioteki ma swoje egzemplarze z ‘historią’. Otrzymane w prezencie, odziedziczone, kupione w antykwariacie, znalezione na śmietniku. Widać po nich, z jakiego domu pochodzą, jak się z nimi obchodzono, gdzie trzymano – jedne mają pozaginane rogi i zaplamione strony, inne czuć papierosowym dymem, jeszcze inne należały do pedantów, którzy rozginali książkę tylko na czterdzieści pięć stopni, tyle, żeby było widać druk, ale żeby nie zdefasonować grzbietu; zachowywali obwoluty w nienagannym stanie i wklejali bardzo eleganckie ekslibrisy. Ja należę do tej ostatniej grupy – jestem pedantką jeśli chodzi o książki, tylko ekslibrisów nie wklejam. Z racji tego, iż właśnie jestem chora z radością przeczytałam niezwykle intrygujący felieton, w którym jego autor zastanawia się, czemu ludzie tak chętnie sięgają po lekturę podczas niedyspozycji. To bardzo ciekawe zagadnienie, sama zaczęłam się zastanawiać, co czytam, kiedy leżę chora w łóżku: Może to wysoka temperatura sprawia, że czytanie w chorobie jest tak zmysłowe, intensywne? Podgrzane zwoje mózgowe, jak gorące wałki drukarki, utrwalają toner słów i obrazów, a halucynacje i niespokojne sny rozbudowują fabułę w nieoczekiwanych kierunkach. Być może kiedyś amerykańscy naukowcy i tym zagadnieniem się zajmą. A może już się zajęli? Kto wie, ja póki co czytam dalej leżąc z gorączką...

„Młodszy księgowy. O książkach, czytaniu i pisaniu” to zbiór naprawdę ciekawych tekstów, w których bez wątpienia każdy znajdzie coś dla siebie. Mnie najbardziej przypadł do gustu felieton o 1. listopada Mocniejszy jestem: więcej przynieście mi zniczy oraz o wystawie dokumentującej śmierć i pogrzeb Wyspiańskiego. Urzekły mnie wspomnienia Dehnela z dzieciństwa i wczesnej młodości, kiedy wspominał swoje polonistki i przyznawał się do zamiłowania do albumów (zwłaszcza tych dotyczących sztuki), które oglądał jako dziecko w swoim domu rodzinnym (swoją drogą, musiał to być prawdziwy raj dla miłośników sztuki). Przeszkadzały mi jedynie wtrącenia dotyczące polityki, bo jestem tego samego zdania co Hannah Arendt Im mniej polityki, tym więcej wolności. Nawet w literaturze. A może przede wszystkim w niej? Tak czy owak polecam Wam „Młodszego księgowego”, spędziłam w jego towarzystwie naprawdę przyjemne chwile.

Cytaty za: Młodszy księgowy. O książkach, czytaniu i pisaniu, Jacek Dehnel, W.A.B., Warszawa 2013.

Ocena 5/6

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B.


3 komentarze :

  1. Nie znam Dehnela jako felietonisty więc chętnie sięgnę po tę książkę. Zgodzę się z Tobą, że wtrącenia o polityce mogą być dość ryzykowne, ale czy tak jest przekonam się dopiero w trakcie lektury.

    OdpowiedzUsuń
  2. Felietony raczej mnie nie kręcą ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś średnio polecam. Nic nowego. I zdecydowanie rzeczy które w większości można znaleźć w internecie. Więc jak chcesz to czytaj więcej nie odchodząc od komputera :P

    OdpowiedzUsuń